.

Nie jesteś zalogowany na forum.

#31 2022-10-23 23:02:46

Marcus Hearnshaw
Administrator
Dołączył: 2022-09-18
Liczba postów: 73
WindowsOpera 91.0.4516.72

Odp: 3. Hotel za miastem

Ma boleć! – warknął, zaciskając palce jeszcze mocniej. Był poirytowany tym wieczorem, tym, że wszystko szło wbrew jego myśli, a najbardziej tym, że Laura potrafiła reagować tak gwałtownie i mu się stawiać w momentach, kiedy miała do tego najmniejsze prawo, bo wina leżała po jej stronie. Tak to właśnie widział. Winę widział nie w sobie, a w niej. Młodej, naiwnej, niedoświadczonej. W dziewczynie, która potrafiła odszczekać jemu, ale nie potrafiła podobnym nastawieniem wykazać się względem natrętnego organizatora imprezy, a potem względem Jonathana i Josie, którzy pojawili się na basenie po nich i powinni byli poszukać sobie innego, bardziej ustronnego miejsca. Nie rozumiał jej. Nie potrafił pojąć tego, czemu była taka... uległa. Dlaczego pozwoliła na to, by inni zajęli ich miejsce, w którym oni odnaleźli spokój po serii niefortunnych wydarzeń mających miejsce na imprezie.
Znowu mnie przerażasz.
Stał w miejscu, wpatrując się w nią. Ta mała część niego, która tak łatwo się jej poddawała, na moment przejęła kontrolę nad umysłem, ale nie nad ciałem. Nadal zaciskał palce na jej nadgarstku. Rozum podpowiadał, że zostawi jej ślady, których wcale nie chciał widzieć na tym doskonałym ciele, ale złość kazała zachować ostrożność i nie dopuścić do tego, że mogłaby wyjść z pokoju, zniknąć w tłumie, a nawet opuścić hotel.
Nie patrz tak na mnie. Nie patrz tak, jakbyś myślała, że coś ci zrobię.
Wspomnienie własnych słów uderzyło w Marcusa z całą mocą.
Teraz też nie chciał, by tak na niego patrzyła, a jednak widział to. Strach, złość, rozczarowanie.
Nie potrafił jednak rozgraniczyć swojej złości od agresji, jaką tym razem wymierzył bezpośrednio w Laurę. Chyba tylko związana z tym frustracja sprawiła, że jego palce poluźniły uścisk, a ostatecznie ją puściły. Bezradność w starciu z tą jej była czymś nowym. Emocje tworzyły chaos, nad jakim ciężko było mu zapanować. Czuł, że jeśli odpuści, to ona nadal będzie niereformowalna. Wiedział, że jeśli nie odpuści, to być może straci szansę na to, by ją zdobyć i zrealizować swój plan. Był rozdarty między tym, czego chciał, a tym, co powinien zrobić, jednak to Laura ułatwiła mu podjęcie decyzji.
Zaskoczyła go, kiedy jej krzyk poniósł się po pokoju, a drobna pięść uderzyła pierwszy raz w jego klatkę piersiową, zadając autentyczny ból. Ze zmarszczonym czołem pozwalał się okładać, słuchając tego, co miała mu do powiedzenia. Powstrzymał się przed teatralnym wywróceniem oczami, kiedy dotarło do niego, że wszystko, co działo się na parkiecie i basenie zrozumiała opacznie.
Samokontrola z biegiem tego wieczoru stała się czymś tak odległym, że już nawet nie starał się wstrzymać przed kolejnym ruchem. Złapawszy Laurę, pchnął ją i docisnął do ściany, stając za jej plecami. Złapał w garść jej długie włosy, dociskając dziewczęcy policzek do zimnej ściany i pochylił się do jej ucha.
Ja decyduję, gdzie i kiedy rozłożysz przede mną nogi – oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Powinienem zerżnąć cię tu i teraz za wszystko, co otrzymałaś w ostatnich tygodniach – dodał, sprzedając jej solidnego klapsa. Ręka go zapiekła i wiedział, że na jej delikatnej skórze musiał pozostać zaczerwieniony ślad. Mógł go sobie z łatwością wyobrazić. Oczy Marcusa pociemniały jeszcze bardziej, kiedy szarpnął za jej włosy, odchylając głowę w bok i zyskując lepszy dostęp do jej szyi, zassał ją mocniej, pozostawiając kolejny ślad, by każdy w jej otoczeniu, w ciągu kilku najbliższych dni miał wgląd na czerwoną malinkę, dającą do zrozumienia, że nie była tak grzeczna, jaką z siebie robiła. – Myślisz, że zapłaciłaś za którąś z tych rzeczy? Że twoje towarzystwo i te pierdolone rozmowy do późnego wieczora, to twoja zapłata? – zapytał, oplatając ją ramieniem w talii. Sięgnął do drobnej piersi, zsuwając z niej materiał gorsetu. Między palce chwycił dziewczęcy sutek, pocierając go delikatnie, nieadekwatnie do tego, jak wiele negatywnej energii się w nim znajdowało. – Nie zapłaciłaś za nic. Wiesz dlaczego? Bo tego nie chciałem. Bo pierwszy raz od dawna, zrobiłem coś bezinteresownie – mruknął jej do ucha i puścił sutek, przenosząc dłoń niżej. Odnalazł spojenie dziewczęcych ud i wdarł się palcami pod materiał, by dotknąć jej kobiecości. Zdusił jęk. Czucie jej w ten sposób przyprawiało go o zawrót głowy. – Nie zamierzałem cię tam pieprzyć. Chciałem chwili dla nas. Było... miło, ale spierdoliłaś to, bo dałaś się spłoszyć jak dziecko – dodał, kilkukrotnie pocierając jej kobiecość, po czym zabrał dłoń, puścił włosy Laury i odsunął się.
Jesteś inna od wszystkich, Harlow. Nie wiem, co jest w tobie takiego, ale jeśli będę chciał cię zerżnąć, to zrobię to w normalnych okolicznościach, a nie na imprezie pełnej niewyżytych snobów i napalonych dziwek. Nie w miejscu, gdzie każdy mógłby cię zobaczyć nagą. Zasługujesz na coś więcej niż to, żebym przeleciał cię jak tanią dziwkę. Nie jestem tylko pewny, czy chcę tknąć takiego tchórzliwego dzieciaka – podsumował spokojnie, patrząc na nią z czymś na wzór zawodu. Po tym, jak zachowywała się, będąc tylko z nim, oczekiwał czegoś więcej. Rozczarowała go tym, jak zareagowała na obecność osób trzecich i tym, że ich zabawy przedłożyła na to, jak we dwoje spędzali czas.
Nie czekał na odpowiedź, tylko odwrócił się i ruszył do łazienki. Zamykając za sobą drzwi, pozostawił ją z czasem na przemyślenie tego, co powiedział. Mógł być gnojem, ale względem niej był bardziej ludzi niż względem kogokolwiek innego. Powinna była zdać sobie z tego sprawę. I miała idealną okazję, bo jedyne czego on potrzebował, to ulżenia sobie na własną rękę, mimo ze na dole czekał tłum chętnych na przygodę kobiet.

Offline

#32 2022-10-24 19:12:17

Laura Harlow
Administrator
Dołączył: 2022-09-19
Liczba postów: 69
WindowsChrome 106.0.0.0

Odp: 3. Hotel za miastem

Wystarczyła zaledwie ta krótka odpowiedź i ulotna chwila, by w Laurę ponownie uderzyły emocje towarzyszące jej przed kilkudziesięcioma minutami, kiedy wraz z Marcusem i Stevenem stała się główną gwiazdą rozgrywanego przy barze spektaklu. Wtedy pragnęła wierzyć, że złość mężczyzny była w jakimś stopniu uzasadniona, a jego wybuch wiązał się z tym, że istniało duże prawdopodobieństwo tego, iż inny mężczyzna były skłonny i gotowy do tego, by położyć na niej swoje wielkie, ohydne łapska. Teraz wcale nie chodziło o jakikolwiek element zagrażający ich relacji czy bezpieczeństwu, a mimo to Hearnshaw raz jeszcze dał się ponieść złości, która najzwyczajniej w świecie blondynkę przerażała.
Bała się jego kolejnego ruchu, tego, co byłby w stanie jej zrobić pod wpływem tak wielu intensywnych, negatywnych odczuć. Bała się jego i czającego się w jego wnętrzu potwora, raz jeszcze tego dnia gotowego na to, by skoczyć do gardła swojej ofiary. I o ile kara wymierzona w Stevena wydawała się w pełni uzasadniona, skoro łamał stworzone przez siebie zasady, o tyle Harlow wciąż nie uważała, by zasługiwała na nauczkę, bo w swojej własnej opinii nie zrobiła niczego złego.
Ona jedynie... wstydziła się; bycia przyłapaną na tak intensywnej bliskości, na tym, że obściskiwała się z nim w pomieszczeniu, do którego każdy miał dostęp, że pozwoliła sobie na tak daleko idący krok w momencie, gdy ich relacja wcale nie należała do grona tych najbardziej rozwiniętych. Dbała więc o to, by nie spłonąć z zażenowania faktem, że ktoś - poza Marcusem - widział ją półnagą, gotową do złamania kilku własnych zasad w celu egoistycznego zaznania odrobiny przyjemności płynącej z bycia tak blisko niego. Przez myśl przeszło jej nawet, że przecież mogliby kontynuować również za zamkniętymi drzwiami przydzielonego im apartamentu; w spokoju, z dala od wielu wścibskich par oczu i osób gotowych kąśliwie skomentować to, co się między nimi działo.
Właściwie chyba nawet na to liczyła, gdyby nie fakt, że wszystko w ułamkach sekund posypało się niczym domek z kart, a efekt domina niósł ze sobą niezwykle przykre, bolesne konsekwencje.
Żałosny jęk wyrwał się spomiędzy warg Laury zupełnie niekontrolowanie, a bliskie spotkanie ze ścianą odbiło donośnym echem w całym organizmie. Z jednej strony czuła bijący od płaskiej powierzchni chłód, z drugiej gorący oddech Marcusa, gdy łaskotał nim jej nagą skórę, tym razem jednak w sposób daleki od rozkosznego.
Zaraz potem ciszę wypełnił donośny pisk, kiedy pośladek zapiekł ją żywym ogniem, a owy stan utrzymywał się przez kilka kolejnych chwil. Nogi niemal się pod nią ugięły, a w głowie zawirowało od nadmiaru myśli i pomysłów względem tego, co jeszcze mogłoby się wydarzyć. Marcus wcale nie sprawiał, że wraz z upływającym czasem czuła się lepiej. Przeciwnie - skrupulatnie popychał ją w kierunku skraju, na którym lawirowała resztkami zdrowego rozsądku, tym razem wypieranego przez strach i niepewność względem własnego losu.
Proszę, przestań – wyrzuciła szeptem, na jednym oddechu, z trudem panując nad drżeniem głosu. Ten męski przenikał ją na wskroś, odbierał poczucie bezpieczeństwa, a zarazem budził coś, czego Harlow wcale nie chciała dopuścić do swojej świadomości.
Przymknąwszy powieki, samym zmysłem dotyku odbierała wszystkie inicjowane przez Marcusa bodźce; czuła ciepło jego skóry, miękkość opuszków palców oraz to, jak nabrzmiałe w podnieceniu były jej piersi, gdy raz za razem trącał sterczący sutek. Oddychała coraz ciężej, wsłuchując się w niski, głęboki tembr jego głosu, którym - mimo tak wielu uszczypliwości w samej treści poszczególnych słów - pieścił również jej słuch.
To nie było normalne. Tak samo jak niemoralne nienormalne było to, jak napięte stały się mięśnie jej podbrzusza i jak łatwo mężczyzna mógł poczuć zbierającą się między udami wilgoć, gdy wdarł się pod materiał i tak kusej bielizny, badając te rejony dziewczęcego ciała, do których nikt wcześniej nie miał nawet minimalnego dostępu.
Kręciło się jej w głowie, oddech spłycił się do niebezpiecznie niskiego poziomu, policzki płonęły rumieńcem, a nogi drżały pod napływem tak wielu bodźców. Bała się, starała być posłuszna, nie chciała go zezłościć jeszcze bardziej, a na sam koniec oddawała się narastającemu napięciu i podnieceniu, które on sprowokował mniej lub bardziej świadomie.
Nie była w stanie spojrzeć na niego, wiedząc, że jej spojrzenie wyrażało to wszystko i dużo więcej. Wsparła rozpalone czoło o chłodną ścianę, starając się złapać głębszy oddech i ukoić rozszalałe zmysły. To, co powiedział, uderzyło w wiele czułych punktów; włącznie z dumą, którą Marcus ewidentnie uwiódł, określając ją mianem tchórzliwego dzieciaka. Nie była i nie chciała nim być. Chodziło jedynie o brak doświadczenia i wstyd związany z tym, że ktoś mógłby obserwować to, jak traciła nad sobą kontrolę, a tego nienawidziła. Lubiła trzymać stery swojego życia, a przy nim stawało się to coraz trudniejszym zadaniem.
Odetchnęła, gdy zwiększył dzielący ich dystans. Nieporadnie poprawiła materiał gorsetu, jednak od ściany odsunęła się dopiero w momencie, w którym zyskała pewność, że Marcus już jej nie obserwował. Przez krótką chwilę nasłuchiwała tego, co działo się za drzwiami łazienki, bijąc się z chaosem w swojej głowie. Była zła za to, jak ją traktował, jak reagował, jak obarczał ją winą za wszystko, co wydarzyło się tego wieczora, a co nie znajdowało się w ich planach. Z drugiej zaś strony była skłonna zrozumieć również jego perspektywę, skoro założyła tak wiele okropnych, niekoniecznie zgodnych z prawdą rzeczy, stawiając go w najgorszym z możliwych świateł.
Minuty mijały, a Laura jakby automatycznie ruszyła przed siebie, po drodze pozbywając się gorsetu i dopasowanych do niego majtek. Każdy kolejny krok przyprawiał ją o coraz większą gęsią skórę, ale mimo to szła dzielnie przed siebie, docierając aż do łazienki, której próg przekroczyła bardzo ostrożnie i cicho. Szum wody i unosząca się w pomieszczeniu para skutecznie umożliwiły jej niepostrzeżenie dostanie się do prysznica i dopiero ciche kliknięcie drzwi musiało zwrócić uwagę Marcusa. Było jednak za późno na jakąkolwiek reakcję, wszak Laura ochoczo i z premedytacją przylgnęła całym ciałem go jego pleców, ramionami oplatając jego pas.
Przepraszam – mruknęła cicho, pewnie ledwo dostrzegalnie, ale szczerze. – Nie chcę, żebyś widział we mnie tchórzliwego dzieciaka. Naucz mnie, jak żyć w twoim świecie. Jak się nie bać. – Nie miała pojęcia, czy zrozumiał rzuconą przez nią aluzję, ale nawet jeżeli nie, to sunące wzdłuż jego podbrzusza dłonie na pewno nakierowały męskie myśli na właściwe tory.

Offline

#33 2022-10-24 20:50:13

Marcus Hearnshaw
Administrator
Dołączył: 2022-09-18
Liczba postów: 73
WindowsOpera 91.0.4516.72

Odp: 3. Hotel za miastem

Marcus nie znał pojęcia zawstydzenia. W jego życiu nigdy nie było na nie miejsca. Rzucony na głęboką wodę, nie miał okazji zaznać tego konkretnego uczucia i chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że wielu ludzi je odczuwało, to sam uważał je za zbędny dodatek w wielu sytuacjach, który skutecznie niszczył wszystko. Zawstydzenie rodziło niepotrzebne przemyślenia. Budowało nieprzyjemną atmosferę i napięcie, które nie miało nic wspólnego z przyjemnością. Było powodem licznych nieporozumień i mentalnej blokady, która nie pozwalała się otworzyć na nic nowego. Może gdyby dopuścił do siebie, że nie było w tym niczego złego i spojrzał na pozytywne strony wstydu, to byłoby mu łatwiej zrozumieć Laurę i pobudki, którymi kierowała się, kiedy wstała z jego kolan, gotowa udostępnić miejsce nad basenem najlepszej, rozwiązłej i bardziej doświadczonej przyjaciółce, która podobnie jak Marcus, Jonathan i im podobni ludzie, wydawali się porzucić zawstydzenie na rzecz zatracania się w przyjemności, która była lepszą opcją.
Zamiast tego czuł jedynie złość, którą prowokowała seria niepowodzeń mających tego dnia miejsce. Złość czuł również względem siebie. Bo był egoistą, który widział jedynie czubek własnego nosa. Bo nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Nigdy wcześniej tego nie doświadczył, ale w starciu z Laurą, musiał się zmagać z czymś, czego wcale nie chciał czuć – sumieniem. To odezwało się niespodziewanie. Zaskakiwało go i wpływało na rozsądek, który nagle chciał wygrać walkę, jaką od lat toczył z zepsuciem, którym Marcus przesiąknął. Do tej pory rozsądek nie miał szans wygrać, ale kiedy chodziło o nią… Głupiał i robił rzeczy, na które w innych okolicznościach nie pozwoliłby sobie w ogóle.
Atak, jaki w nią wymierzył, zarówno ten fizyczny, jak i werbalny, był formą obrony. Pastwił się nad nią dotykiem i słowami, żeby wyzbyć się tego, co czuł, kiedy prosiła, by przestawał. Chciał przestać. Dać jej spokój. Przez jeden ulotny moment był gotowy pozwolić jej się przebrać, spakować i zniknąć z jego życia. Wiedział, że tak byłoby dla niej lepiej, ale czy dla niego? Być może tak, ale musiałby się zmagać z kolejną falą frustracji, bo nie zdobyłby tego, czego pragnął. A pragnął Laury. Jej ciała, duszy i serca. Wszystkiego, co mógłby zgarnąć na własność, by następnie brutalnie to zdeptać. Tak jak w tym jednym momencie deptał jej niewinność, wymuszając na dziewczynie fizyczną bliskość i nie przejmując się tym, czy chciała jej doświadczać, czy nie. Miał w tym jeden cel – udowodnić jej, że w każdej chwili mógł się okazać sukinsynem większym, niż był tego dnia. Takim, który wbrew wszelkim protestom przekroczyłby każdą granicę, nie zważając na jej samopoczucie, piski i łzy oraz fakt, że nie w takich okolicznościach powinna odczuwać swoje pierwsze prawdziwe podniecenie, które sam doskonale czuł pod opuszkami swoich palców i na ciele, kiedy jej własne drżało i napinało się pod wpływem kolejnych doznań.
Nie chciał na nią patrzeć. Prawdą bowiem było to, że po tym, jak potraktował Harlow, bał się tego, co mógłby dostrzec w jej oczach. Niespodziewana obawa o to, że dostrzegłby coś gorszego niż łamiący go strach, była na tyle silna, że z ulgą zamknął za sobą drzwi łazienki. Chciał sobie ulżyć. Chciał zapomnieć o tym dniu i tym, ile okazji do tego, by zaznać przyjemności przeszło mu koło nosa. Stojąc przed lustrem, spojrzał w swoje odbicie, nie poznając samego siebie. W ostatnich tygodniach był nadzwyczaj spokojny. Stał się w pewnym sensie człowiekiem towarzyskim i skorym do tego, by spędzać wolny czas u boku dziewczyny w normalny sposób. W odbiciu lustra dostrzegł zaś frustrata, który był gotowy ją skrzywdzić. Kogoś, kogo jeszcze do tej pory nie widział w tej szklanej tafli. Pokręciwszy głową, ruszył w stronę prysznica. Rozebrał się i wszedł pod gorący strumień wody, w nim chcąc znaleźć ukojenie dla zszarganych nerwów, które zbytnio wymknęły się spod jego kontroli.
Nie wiedział, ile czasu tak spędził. Minuty zdawały się mijać w zwolnionym tempie, kiedy stał pod natryskiem ze spuszczoną głową i dłońmi wspartymi o chłodne kafelki. Gorąca para wypełniająca kabinę oraz łazienkę przyniosła upragniony relaks, podobnie jak krople wody, które spływały po jego plecach. Drgnął, kiedy drzwi kabiny się otwarły. Chciał ją przegonić. Prosić by wyszła i zajęła się sobą. Dać do zrozumienia, że wraz z nadejściem ranka wszystko miało się skończyć, ale zamiast tego spiął się niekontrolowanie, czując jak drobne ciało Laury, przylgnęło do jego własnego, nie dając mu szans nawet na to, by mógł się obrócić. Mięśnie drgały mu intensywnie, gdy wkładał wiele wysiłku w to, żeby nad sobą zapanować i nie wybuchnąć. Nie chciał kolejnej kłótni. Kolejnych krzyków. Nie chciał, by musiała się go bać kolejny raz. Nie mógł do tego dopuścić, gdy powiedziała coś, czego…
Przepraszam.
Jeśli wcześniej myślał, że potrafiła go rozłożyć na łopatki, to teraz była bliska brutalnego powalenia go na ziemię bez wkładania w to wysiłku. Jak długo żył, tak nie doświadczył nigdy tego jednego słowa. Nigdy nie usłyszał "przepraszam", które jeszcze w czasach dziecięcych i nastoletnich, uważał, że należało się mu wielokrotnie. Nigdy nie doświadczył tego, czym była cudza skrucha w stosunku do niego. Teraz zaś kiedy doświadczył tego po raz pierwszy w swoim nędznym życiu, odnosił wrażenie, że wcale nie zasługiwał na to jedno słowo. Bo jeśli ktoś miał przepraszać, to on. Za to, jak ją traktował i za to, jak zamierzał się z nią obejść.
Laura… – sapnął ciężko. – Przestań… – dodał, niepewny tego, czy chodziło o jej dłonie drażniące jego podbrzusze, na których zawiesił swoje spojrzenie, czy może jednak o słowa i to, że wykazywała się skruchą, prosząc go o to, by ją zepsuł. Czuł się tak, jakby dopadło go deja vu. Sam również to przerabiał. Był uczony tego, jak żyć w cudzym świecie, który do pewnego momentu pozostawał dla niego tajemnicą, a który sprawił, że stał się taki. Oderwawszy ręce od chłodnych kafelek, ułożył jedną na dłoni dziewczyny. Splótł ich palce razem i lekko ścisnął, prowadząc ją w górę swojego torsu aż do ust. Musnął wargami delikatną skórę na jej wierzchu i przymknął oczy, rozkoszując się tym, jak przyjemny był dotyk jej drugiej dłoni i to, że tak ufnie wspierała na nim swoją sylwetkę, przylegając do niego ciasno każdym centymetrem nagiego ciała. – Ktoś inny powinien cię tego nauczyć. Widziałaś, jak żyję. Wiesz, że to nie jest świat, który jest dla ciebie i że rano powinniśmy rozejść się w swoje strony i zapomnieć o tych kilku tygodniach – podjął, niechętnie rezygnując z przyjemności, jaką mu dawała, by zmusić ją do odsunięcia się, żeby mógł się obrócić w jej stronę. – Jestem samolubnym, zapatrzonym w siebie hipokrytą. Sukinsynem, który często zapomina o tym, czym jest szacunek. Furiatem, którego szlag trafia zawsze, kiedy coś idzie nie po mojej myśli – przedstawił się w najbardziej szczery sposób, jaki mógł. – Ale jestem też cholernym egoistą, który chce cię w to wciągnąć, nawet jeśli wiem, że obojgu nam odbije się to czkawką – mruknął szczerze, zrównując swoje spojrzenie z tym jej i układając rękę na jej biodrze. – Bo ty będziesz cierpieć, a ja będę walczyć z własnymi demonami, które we mnie budzisz – podsumował i naparł na jej sylwetkę, dociskając Laurę do ściany prysznica, kiedy kolejny już tego wieczoru raz zaatakował jej usta w pocałunku, od którego nawet jemu zmiękły kolana, a świat zawirował - spokojnego i czułego. – To twoja ostatnia szansa, żeby się wycofać – rzucił ostrzegawczo, gdy zaczerpnął oddechu i pożądliwym spojrzeniem powiódł w dół jej ciała.
Wybierz mądrze, proszę.

Offline

#34 2022-10-24 21:36:31

Laura Harlow
Administrator
Dołączył: 2022-09-19
Liczba postów: 69
WindowsChrome 106.0.0.0

Odp: 3. Hotel za miastem

Czuła.
Czuła w s z y s t k o; jego napinające się mięśnie, okraszoną dreszczami skórę, nierówny, bardzo płytki oddech i intensywne uderzenia serca. Nie spodziewała się, że w jego organizmie, umyśle i sercu mogłoby dziać się tak wiele. Raz jeszcze jednak zaskoczył ją swoimi przepełnionymi tak wieloma emocjami reakcjami, nawet jeżeli te znacząco odbijały się również na jej osobie oraz panującej między nimi atmosferze.
To było dla niej nowe. Obcowanie z drugą osobą, konieczność liczenia się z jej uczuciami oraz dopasowanie się do warunków w drodze poszukiwania kompromisów. Laura miała wrażenie, że była na to w minimalnym stopniu gotowa; spróbować tego, co dla niego było czymś na porządku dziennym, otwarcia się na to, czego dotychczas nie zaznała, posmakowanie tego, co do tej pory jawiło się w jej oczach jako zakazane i niemoralne. Potrzebowała jednak wskazówek i kogoś, kto byłby w stanie otworzyć przed nią wrota nieznanego dla niej świata. Marcus wciągnął ją do niego zupełnie niespodziewanie, a ona bardzo szybko przyzwyczaiła się do męskiej obecności i nie chciała, by ją wypuścił.
Sama również nie zamierzała wypuścić go ze swoich rąk, nawet jeżeli nigdy nie była osobą zaborczą czy terytorialną. Z pokorą i posłuszeństwem przełykała gorzką pigułkę świadomości, że nie należał do niej; że był panem swojego losu, że sam decydował o kim, do kogo i jak długo należał, a domyślała się, że to i tak on pozostawał stroną, która mogła powiedzieć stop.
Nie odważyłaby się mu tej możliwości odebrać, ale egoistycznie nie chciała pozwolić na to, by wymknął się jej z rąk jeszcze zanim w ogóle go w ich ciasnym uścisku zamknęła. Tym mocniej zatem oplotła jego pas, policzek dociskając do ładnie zarysowanych mięśni pleców.
Zaskoczył ją tym nagłym, stanowczym protestem. Laura zmarszczyła nos, zamierając w bezruchu. Nie miała pojęcia, o co dokładnie chodziło, dlatego milczała, z dłońmi wciąż trzymanymi na wysokości męskiego podbrzusza. Nie poszła jednak o krok dalej, nie podjęła się prób flirtu czy dalszych przekomarzanek, a po prostu czekała. Czekała, choć każda sekunda była jak wieczność. Ukojenia nie niosła szumiąca woda, jej temperatura, unosząca się para; nic, co zazwyczaj po prostu ją relaksowało i kojarzyło się z przyjemnością.
Pozwoliłbyś mi odejść? – mruknęła w odpowiedzi, niechętnie wykonując krok do tyłu w celu oddania Marcusowi najwidoczniej upragnionej przestrzeni. W niewielkiej kabinie prysznicowej było to trudne, ale wystarczyło, by Laura mogła spojrzeć na twarz mężczyzny z odpowiedniej, wygodnej perspektywy. Nie wiedziała, co czaiło się w jej spojrzeniu, bo już dawno temu straciła kontrolę nad swoim ciałem i jego reakcjami, a ponieważ bardzo chciała udowodnić mu, że nie była tchórzliwym dzieciakiem, od którego powinien był trzymać się z daleka, hardo wpatrywała się w oczy Marcusa; pomimo rumieńców na policzku, drżenia warg, uginających się pod ciężarem nagiego ciała nóg.
Stała przed nim zupełnie bezbronna, niewinna, pozbawiona jakiejkolwiek bariery, która wcześniej powstrzymywała ich przed działaniami dyktowanymi przez spragnione serca i ciała. Zdrowy rozsądek zawsze okazywał się silniejszy, a Laura - paradoksalnie - ten jeden raz wcale nie chciała go słuchać.
Jestem niepewną, nieśmiałą, wiecznie zawstydzoną nastolatką, która nie zawsze sobie radzi. Nie materiałem na kochankę, która będzie szaleć na imprezach twoich znajomych – podjęła, niejako obierając tok myślenia, który przyjął Marcus. Nie chodziło o to, by go przedrzeźniać, obracać wszystko w żart czy kpić ze szczerości, na jaką się zdobył. Ona również mówiła prosto z serca; o swoich obawach, o tym, jakie mogły pojawić się przeszkody w związku z jej nastawieniem do wielu spraw i wpojonymi jej zasadami. Nie tylko on nie był idealny, ale to przecież wcale nie perfekcja grała w tym wszystkim główną rolę. – Jesteś gotowy z nimi walczyć? Dla... – zaczęła, nie będąc pewną, jakiego dokładnie słowa powinna była użyć, by nie zabrzmieć na wyrost, zbyt górnolotnie, zbyt poważnie w odniesieniu do relacji, która przecież w odgórnym założeniu miała być łatwa, przyjemna; miała być sposobem na zabawę i zabicie czasu – mnie? Dla nas? – Czy ona potrafiłaby odpowiedzieć, gdyby Marcus odbił piłeczkę i zapytał, czy ona była skłonna cierpieć? W gruncie rzeczy właśnie to robiła, ilekroć na nią krzyczał, kiedy obwiniał ją o różne niepowodzenia, kiedy sprawiał jej ból - również ten fizyczny.
Westchnęła, gdy rozpalona skóra pleców zetknęła się z chłodną ścianą prysznica, a jej miękkie usta ze słodyczą warg Marcusa. Jęknęła wprost między nie, odwzajemniając rozkoszną pieszczotę.
Jeżeli to ma być nasza ostatnia noc, to chcę ją zapamiętać – wyznała szeptem, nie dając mu czasu na odpowiedź czy reakcję; tym razem to ona wykazała się daleko idącą odwagą i inicjatywą, pod których wpływem ich usta znów się spotkały, tym razem jednak w pocałunku dużo bardziej żarliwym i pozbawionym wstydu, nawet jeżeli taka udzielona odpowiedź była strategicznym błędem. – Ale jeszcze bardziej chcę – mruknęła między kolejnymi muśnięciami – żeby była jedną z wielu.

Offline

#35 2022-10-24 22:48:56

Marcus Hearnshaw
Administrator
Dołączył: 2022-09-18
Liczba postów: 73
WindowsOpera 91.0.4516.72

Odp: 3. Hotel za miastem

W gruncie rzeczy może wcale tak bardzo się nie różnili? Może problem tkwił w tym, że Marcus nie potrafił przyznać się do tego, że od lat bezskutecznie wypierał swoje słabości, które czekały na odpowiedni moment, żeby znowu dać o sobie znać i przypomnieć mu, że był tylko zagubionym w tym świecie kretynem, który złymi czynami chronił się przed tym, by dopuścić do siebie namiastkę jakiegokolwiek dobra?
Gdyby wiedział, że w tej osiemnastoletniej dziewczynie kryło się go wystarczająco dużo, by zdołało go to poruszyć, tamtego wieczoru w barze nie zdecydowałby się podejść do stolika, który zajmowała wraz z Josephine. Przywitałby się, mając na uwadze to, że była córką jego klienta, ale nie nawiązałby rozmowy, która zapoczątkowała serię mieszających mu w głowie spotkań. Na to było jednak za późno, bo wpuścił Laurę do swojego życia i chociaż nie chciał odstępować od swojego planu, to musiał przed samym sobą przyznać, że podobnie jak on uczył jej obcowania z drugą osobą, tak ona uczyła tego samego jego. Tylko że robili to na dwa różne sposoby. Gdy ona pokazywała mu zwyczajną codzienność, on wciągał ją w świat pełen mroku i niepewności, który był zgubny dla każdego, kto zdecydował się raz do niego zajrzeć. Wciągał, pochłaniał, zmieniał sposób myślenia, często również budził wstręt człowieka do samego siebie. Laura zaś stojąc przed nim, zdawała się gotową do tego, żeby stawiać kolejne kroki w poszukiwaniu własnej zguby i to z nikim innym, jak Marcusem obok siebie. Tym samym, który mógł ją skrzywdzić, a który teraz całym sobą odczuwał, jak twarda skorupa, jaką się chronił, kruszeje za sprawą jej bliskości i ufnie dociśniętego do jego pleców policzka.
Jeśli tego chcesz… To tak – odparł, pocierając dłonią swój kark. Zakłopotanie dało mu się we znaki, bo był to pierwszy raz, kiedy kogoś przekładał ponad siebie. Kiedy czyjeś dobro było ponad jego chęcią bezsensownego mszczenia się za to, z czym mierzył się w przeszłości, a co nie miało nic wspólnego z ludźmi, jakich napotykał na swojej drodze. – I byłby to mój pierwszy raz. Nigdy wcześniej nikomu na to nie pozwoliłem, dopóki sam nie uznałem, że wystarczy – dodał, rozbrojony tym, jak wiele szczerości wylewało się z niego w obecności Harlow. To, co z nim robiła, było dla niego niepojęte. Przewyższało wszelkie wyobrażenia, które miał względem takich sytuacji, gdy śmiało zakładał, że któraś z kochanek mogłaby mu kiedyś zawrócić w głowie na tyle, by nie chciał z niej rezygnować. Wówczas był pewny, że zrobiłby to, bo nie wyobrażał sobie życia pełnego zaangażowania w tego typu relację, która nie miałaby już za wiele wspólnego z nic nieznaczącym romansem. I Laura nie była pod tym względem wyjątkiem. Nie chciał się angażować i przyzwyczajać do tego, że zawsze będzie. Chciał jednak zatrzymać ją na dłużej, by sprawdzić samego siebie.
Nie jesteś aż tak nieśmiała, jak ci się wydaje – zauważył. Laura w to wierzyła, bo do tej pory żyła przyzwoicie nie chcąc być rozczarowaniem dla bliskich i samej siebie. W rzeczywistości jednak pokazywała, że miała w sobie więcej odwagi, niż mogło się wydawać. – Jesteś tutaj. Stoisz przede mną zupełnie naga, stawiasz czoła temu, co robię i mówię mimo swojego strachu. Inna dziewczyna już dawno poszłaby w swoją stronę. Kiedy… – urwał na moment, żeby znaleźć odpowiednie słowa na to, co chciał jej przekazać. –… nazwałem cię dzieciakiem, chciałem, żeby to cię dotknęło. Bo taki jestem. Złośliwy, czasami nawet bezduszny. Chciałem wbić ci na ambicję za to, jak łatwo podkulasz ogon w niekomfortowych sytuacjach, zamiast stawić im czoła i postawić na swoim, bo odniosłem wrażenie, że cię przeceniłem dostrzegając w tobie coś więcej, niż niepewną i zawstydzoną nastolatkę – dodał, nie wiedząc, czy to przyniesie zamierzony efekt i czy Laura zdoła dostrzec w sobie to samo, co dostrzegł w niej on.
Szczęka mu drgnęła. Patrzył na nią niemal błagalnie, jakby w ten niemy sposób próbował przekonać do tego, by nie kończyła i nawet nie starała się o to, żeby nazywać to coś, co między nimi było. To miał być tylko układ. Zabawa. Satysfakcja dla niego i szansa dla niej, by w końcu nauczyła się stawiać na swoim. Nic ponadto. W tym wszystkim nie mogło być miejsca na takie określenia jak ty, my, nas, miało być tylko egoistyczne ja, które padałoby z obu stron, bez oglądania się na drugą osobę. Laura miała mówić o sobie i swoich zachciankach. On miał mówić o swoich. Ich jedynym obowiązkiem miało być stawianie żądań, które druga osoba miała obowiązek spełnić, bo na tym polegała ich umowa. A jednak dokończyła i zamknęła go w niewidzialnej klatce, z jakiej zapragnął się uwolnić tu i teraz, bo tok jego rozumowania pod wpływem tych słów dorównał temu jej. Ona znosiła to, co robił. Walczyła ze swoim strachem i głosem rozsądku, który tego dnia próbował się przebić przez wszystko inne. Kiedy krzyczał, szarpał, naruszał jej przestrzeń, oskarżał o niepowodzenia, doprowadzając do łez, ona wciąż była obok. Z nim. Nie poddawała się i przełamywała własne lęki, żeby trwać u jego boku. Czemu więc nie miałby zrobić dla niej tego samego? Bo nie był pewny tego, że potrafił. Ciężko było zmienić tok swojego myślenia, kiedy od zawsze żył dla samego siebie i nigdy nie musiał przejmować się uczuciami innych osób.
W odpowiedzi na jej pytanie mógł jedynie odwrócić wzrok. Mogła to potraktować jako odpowiedź, której być może słyszeć nie chciała, ale w rzeczywistości, Marcus utknął w błędnym kole myśli, które nie ułatwiały mu udzielenia tej jednoznacznej, mogącej rozwiać wszelkie wątpliwości. Jednocześnie zainicjonowany przez niego pocałunek wydawał się mówić więcej niż słowa, których nie potrafił użyć, podobnie jak głębokie zaczerpnięcie powietrza, kiedy kolejny raz jej jęk przeszył go na wskroś, poruszając wszystko i zmuszając podbrzusze do tego znajomego mrowienia. To przybrało na sile wraz z jej kolejnymi słowami i co najważniejsze pocałunkiem, którego sama się podjęła, odbierając Marcusowi szansę na dodanie czegokolwiek więcej.
Był na nią zły. Bo podjęła złą decyzję. Nie wybrała mądrze i nie pomogła mu w tym, by chociaż raz zrobił coś słusznego. Jednocześnie czuł tę ogarniającą go satysfakcję, że jednak chciała być jego, dlatego całował ją żarliwie i zachłannie splatał swój język z tym jej. Smak jej warg nie mógł mu się znudzić, podobnie jak jego dłoniom nie mogła się znudzić niecierpliwa wędrówka po ciele młodej kochanki.
Jeśli tego chcesz… – mruknął, odwzajemniając kolejne muśnięcia i opuszkami palców zapoznając się z każdym centymetrem jej skóry, każdą idealną krzywizną i każdą niedoskonałością, choć tych drugich nie wyczuł wiele i postrzegał je jako atut. – To chyba w najbliższej przyszłości będziemy od siebie zależni – dodał z lekkim uśmiechem, nawiązując do jej słów znad basenu. Podjęła decyzję, a on był gotów w to wejść. Porzucić tę myśl, by pozwolić jej odejść i zaryzykować, żeby przekonać się na własnej skórze, które z nich ucierpi na tym wszystkim mocniej. Bez obietnic, zobowiązań, oddania, ale chciał doświadczać tej codzienności spędzanej we dwoje, która była tak odmienna od tej, jaką prowadził dotychczas. – Chcę wiedzieć, jeśli posunę się za daleko – rzucił cicho, tuż przed kolejnym pocałunkiem, w którego trakcie jedną z nóg Laury zarzucił sobie na biodro. Napierając męskością na podbrzusze dziewczyny, przesuwał dłonią po jej łydce, kierując się ku górze do wewnętrznej strony uda i okraszonej wilgocią kobiecości, która tym razem spotkała się z pieszczotą dużo subtelniejszą niż ta, jaka miała miejsce w pokoju. Tym razem spokojnie rozprowadzał oznaki jej podniecenia, skupiając wiele uwagi na pocieraniu najwrażliwszego punktu, który pulsował i twardniał pod jego dotykiem, podobnie jak twardniała i drgała męskość Marcusa, kiedy swoje usta przeniósł na jej biust, biorąc między wargi i ssąc sterczący sutek dziewczyny.

Offline

#36 2022-10-25 18:51:27

Laura Harlow
Administrator
Dołączył: 2022-09-19
Liczba postów: 69
WindowsChrome 106.0.0.0

Odp: 3. Hotel za miastem

Nie wiedziała, co powinna była myśleć; o sobie, o nim, o całej relacji, którą wielokrotnie zdążyła określić mianem ich. Z jednej strony niezwykle mocno doceniała szczerość, jaką względem jej osoby wykazywał się Marcus. Zawsze mógł przecież mydlić jej oczy pięknymi słowami i wymyślnymi frazesami, pod których wpływem miękłyby jej kolana, a zdrowy rozsądek ustępował miejsca mocniej bijącemu sercu. Wierzyła - być może naiwnie, ale przecież między innymi taka właśnie bywała - w jego uczciwość i dobre chęci, bo przecież ostatnie tygodnie upłynęły w naprawdę przyjemnej, sprzyjającej rozwojowi tej znajomości atmosferze. Z drugiej jednak strony nie miała pojęcia, czy aby na pewno się nie myliła; czy Marcus nie próbował na niej właśnie jednej z wielu użytych już sztuczek. Był przebiegły i zdołał jej to wielokrotnie pokazać, dlatego margines zaufania wydawał się bardzo cienki i nie dawał zbyt dużego pola do popisu. Laura znajdowała się zatem na rozdrożu, nieustannie lawirując między tym, czego pragnęła a co jawiło się w jej oczach jako słuszny, bezpieczny wybór. Nie czuła się gotowa do tego, by skoczyć na zupełnie głęboką wodę, ale jednocześnie doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak znużona była dotychczasowym życiem i obowiązkami, wśród których znajdowały się nauka, prace domowe i pomoc w rodzinnym pensjonacie. Nie istniało nic poza tym; żadne perspektywy, możliwości rozwoju, szansa na to, by się wyszaleć i wykorzystać najlepszy dla młodej dziewczyny wiek. Chciała się bawić, poznać świat i ludzi, ale przy okazji zadbać również o to, by przyszłość była lepsza niż teraźniejszość.
On mógł jej to dać. To i wiele więcej.
Od samego początku bowiem nie patrzyła na niego przez pryzmat grubości portfela i ilości zer na koncie w banku. Owszem, jego finansowe możliwości miały zagwarantować jej nieco lepszy start w prawdziwą dorosłość, ale to wcale nie oznaczało, że nie lubiła wspólnych wieczór przy winie czy przed telewizorem. Przeciwnie - bardzo doceniała chwile takie, jak spacery po okolicznych terenach zielonych, wyjścia do kina czy teatru, długie rozmowy w ulubionej kawiarni. Bywały momenty, w których niemal zapominała, czym dokładnie była ich relacja i jakie zasady panowały w tym układzie. Było przecież zaskakująco beztrosko, swobodnie i... normalnie.
Nie chcę nigdzie iść – zapewniła krótko, hardo zadzierając głowę w celu zrównania ich spojrzeń. Czuła, że wzrokowy kontakt był swego rodzaju kropką nad i dla szczerości tej rozmowy oraz wyznań, które padały prawdopodobnie zupełnie niekontrolowanie i nieplanowanie. – Ale nie chcę też, żebyś celowo wbijał we mnie szpilki. Nie reaguję tak, bo to mój kaprys. Reaguję tak, ponieważ to wszystko jest dla mnie nowe i potrzebuję... czasu. I cierpliwości. Jesteś w stanie mi to dać? – Nie była pewna, czy przypadkiem nie poszła o krok za daleko i czy nie prosiła o zbyt wiele, ale sama była przekonana, że jej oczekiwania nie były wygórowane. Naprawdę się starała; odnaleźć się w jego świecie, dopasować do panujących w nim reguł. Zgodziła się przecież na udział w przyjęciu, do którego oczywistym było, że wcale nie pasowała ani swoim charakterem, ani sposobem bycia. Nawet jej strój - jak słusznie zauważył sam Marcus - znacząco wybijał się na tle kusych i ciemnych kostiumów. Pragnęła się tam odnaleźć, a przynajmniej podejmowała próby, by nie narobić mężczyźnie problemów i by nie musiał żałować, że zabrał ją ze sobą. Podświadomie chciała chyba, by był dumny, kiedy ona stała tuż obok; delikatna, powabna, ale jednak pewna siebie i niezwykle kobieca.
Właśnie taka zamierzała być dla komfortu swojego oraz tego męskiego, ale to wciąż była kwestia, która wymagała nauki i nabrania większej wprawy. To miało pojawić się jedynie wraz z upływem czasu, a ten aktualnie zdawał się być ich sprzymierzeńcem, skoro zniknęli z pola widzenia wszystkich gości i mogli skupić się jedynie na tym, co działo się w zaparowanej kabinie prysznicowej.
Całowała go zatem przeciągle, ale wciąż tak samo żarliwie, nie dając ani jemu, ani sobie zbyt wiele sekund na złapanie oddechu. Każda spędzona w ten sposób była stracona, dlatego następujące po pauzie pieszczoty tym bardziej przybierały na sile i były symbolem kotłujących się w sercu emocji. Te z kolei działały na całe dziewczęce ciało, prowokując reakcje zupełnie nieznane, ale przyjemne na tyle, by Laura brnęła w to wszystko dalej, pozbawiając samą siebie resztek przyzwoitości.
Chcę – zapewniła między kolejnymi pocałunkami, których zwieńczeniem było nieustanne badanie skóry jego pleców opuszkami palców. Sunęła po nich ze spokojem, zapoznając się z każdą krzywizną, ewentualną blizną, zarysem mięśni i fragmentami najbardziej wyczulonymi na dotyk. Uczyła się go nieustępliwie i z należytą uwagą, jednocześnie egoistycznie chłonąc to, co jego ręce i usta oferowały jej ciału. To drżało w rozkosznych dreszczach, które wciąż przebiegały po całej długości kręgosłupa, kumulowały się w lędźwiach i przenosiły do napiętego podbrzusza oraz niżej, aż do punktu, w którym mniej lub bardziej świadomie najrozpaczliwiej chciała czuć jego dotyk.
Napierając na chłodną ścianę, Halorw posłusznie uniosła nogę, wspierając ją na wysokości męskiego biodra. Jeszcze nigdy nie czuła się tak obnażona i tak bardzo dostępna, dlatego oddech spłycił się jeszcze mocniej, a spomiędzy i tak rozkosznie rozchylonych warg raz za razem wydostawały się wyrażające ewidentną aprobatę westchnięcia. Nie była pewna, czy chodziło o pocałunki, o opuszki jego palców, czy może jednak o świadomość tego, jak twardy był, gdy napierał na jej ciało. Prawdopodobnie wszystkie te elementy tworzyły mieszankę, która zmusiła Laurę do odchylenia głowy, przymknięcia powiek i cichych pomruków, kiedy ten jeden punkt między jej udami pulsował przyjemnym bólem, kiedy wilgoć kobiecości stawała się coraz mocniej odczuwalna, kiedy sutki sztywniały pod naporem męskich ust i zębów. Było jej w tym rozkojarzeniu tak niezwykle dobrze, że nie panowała nad żadnym z zachowaniem. – Chcę – powtórzyła szeptem, mając wrażenie, że świat przed oczami zaczynał jej wirować, a głowa stawała się wolna od wszystkich myśli oraz trosk. Było tylko napięcie, które Marcus próbował rozładować swoimi pieszczotami, a które ona - może odrobinę złośliwie - starała się podjudzić, gdy jedną z dłoni przesunęła wzdłuż całego jego tułowia, docierając aż do podbrzusza i niżej. Kończąc ślepą wędrówkę na wysokości jego przyrodzenia, objęła je swoimi smukłymi palcami, wykonując kilka niepewnych, spokojnych ruchów. Działała intuicyjnie, raz za razem oblizując spierzchnięte usta i starając się zachować ogólną równowagę, co wcale nie przychodziło jej łatwo, gdy wiedziała i czuła, jak twardy był, jak mocno pulsował i jak ogromny stawał się pod wpływem jej drobnej dłoni.
Proszę. – Sama nie była pewna, czego właściwie owa prośba dotyczyła; kolejnych pieszczot, odrobiny litości, może zmiany miejsca na nieco wygodniejsze i bardziej stabilne. Cokolwiek by to nie było, Harlow raz jeszcze jęknęła żałośnie, napinając nogę i tym samym starając się docisnąć sylwetkę Marcusa do swojej własnej na tyle mocno, by nie istniała między nimi żadna niepotrzebna przestrzeń.

Offline

#37 2022-10-25 19:54:41

Marcus Hearnshaw
Administrator
Dołączył: 2022-09-18
Liczba postów: 73
WindowsOpera 91.0.4516.95

Odp: 3. Hotel za miastem

Jesteśmy popieprzeni. Oboje – mruknął, aczkolwiek słów tych nie kierował bezpośrednio do Laury. Właściwie do samego siebie też nie. Po prostu stwierdzał oczywiste fakty, którym nie można było zaprzeczyć. On miał swoje wady, za których sprawą stawał się kimś, kogo powinno się unikać dla własnego dobra. Ona zaś swoje popieprzenie okazywała tym, z jaką łatwością dawała się w to wszystko wciągać. Mimo wielu czerwonych świateł, jakie napotkała na swojej drodze, jasno dających do zrozumienia, że powinna się wycofać, Harlow uparcie szła przed siebie. Mógłby ją porównać do tych wszystkich idiotek z tanich horrorów, które ginęły jako pierwsze z rąk seryjnego mordercy. One przecież też nie zwracały uwagi na żadne sygnały, a nawet jeśli, to uparcie je ignorowały. Finał tego, za każdym razem był dla nich opłakany, a Laura najwyraźniej chciała dołączyć do tego fikcyjnego grona nieszczęśniczek. Z tą różnicą, że ona była rzeczywista i wszystko, z czym miała się zmierzyć, nie było wytworem chorej wyobraźni reżysera i scenarzysty. Reżyserem jej życia stał się Marcus, który nie miał już żadnego planu. Ten, który posiadał, okazał się nic niewarty. Improwizował, nie będąc pewnym, co przyniesie kolejna godzina, kolejny dzień, a nawet tydzień. Przy Laurze wszystko było jedną wielką niewiadomą. Chociaż dziewczyna nie znała jego prawdziwych intencji i nie miała pojęcia, co w ostatnich tygodniach działo się w jego głowie, to z dziecinną łatwością obalała każdą decyzję, którą narzucał sobie względem tego, co robić dalej. Zrobiła to również teraz. – Jestem. Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. Na wszystko. Z cierpliwością będzie gorzej, bo z natury nie jestem cierpliwy, ale... Chyba mogę nad tym popracować – odparł, nie rozpoznając własnego głosu. Tak, jakby jego ust używał ktoś inny. Jakby jego umysł opanował ktoś, kto nie powinien mieć do niego dostępu. Laura zasługiwała jednak na czas. I była warta tego, by trochę nad sobą popracował i spróbował się... zmienić? Zaklął w duchu na tę wizję. Miał ochotę przetrzeć twarz dłońmi w ewidentnym poirytowaniu, które raz jeszcze dało mu się we znaki, gdy zrozumiał, że przebiła się do tej uśpionej, bardziej ludzkiej części jego umysłu. I serca. Nie zrobił tego jednak, by nie zdradzić jej tego, co działo się w jego wnętrzu. Całym sobą czuł, że przemilczenie wielu spraw było lepszą drogą do zakończenia tego dnia. Bez otwierania się, dzielenia przemyśleniami, uczuciami i słabościami. Zduszone w zarodku miały zostać zwalczone wraz z powrotem do domu, kiedy zostanie sam wśród swoich czterech ścian. Wierzył, że samotność poukłada mu w głowie i przypomni, jakie miał priorytety.
Teraz jednak poddawał się chwili i dopuszczał do tego, żeby ten jeden raz było inaczej. Normalniej. Na zasadach, które wychodziły od Laury. Posłusznie poddawał się jej prośbom i pragnieniom. Chłonął całym sobą przyjemność płynącą z jej bliskości, napawał się jej dotykiem i był coraz bardziej złakniony jej pocałunków, które nie mogły mu się tego dnia znudzić i które odwzajemniał tak, jakby miała to być jedyna okazja do tego, by zapoznać się z największą dokładnością z tym, jak smakowała Harlow.
Ja też – przyznał szczerze. Chciał tej nocy, ale chciał też wielu kolejnych, które mogli spędzić razem. I nie tylko nocy. Chciał również tych dni, które mogli poświęcić pielęgnowaniu tej znajomości. Tych, w których trakcie dawała mu się poznać i w niezrozumiały dla niego sposób budziła w nim chęć do dzielenia się informacjami na swój temat. Te może i utrzymane w granicach rozsądku, ale były przekazywane przez Marcusa chętnie. Podobało mu się to, że wiedziała o nim więcej niż ktokolwiek inny, nawet jeśli chodziło o sprawy tak przyziemne, jak to, że nie przepadał za gotowaniem i wolał się stołować na mieście, czy to, że zdawała sobie sprawę z tego, co robił w wolnym czasie. Taka wymiana informacji miała w sobie coś, co było dla niego fascynujące, bo nigdy wcześniej nie przychodziło mu w tak naturalny sposób to, by otworzyć się na drugą osobę. I miał gdzieś to, że niektórzy to wszystko mogliby uznać za wyjątkowo nudne. Wystarczyło mu to, że Laura wydawała się szczerze zainteresowana jego osobą, nawykami i przyzwyczajeniami i każda, nawet najmniejsza informacja, jaką udało jej się z niego wydobyć, sprawiała jej satysfakcję.
Hearnshaw mając inny tok rozumowania, największą satysfakcję odczuwał, gdy poznawał jej ciało i reakcje na jego dotyk. Jego zmysły były ukierunkowane na każde, nawet najmniejsze drżenie Laury, na jej jęki, wilgoć zgromadzoną pomiędzy udami, nabrzmiały biust i rwący się oddech, który w nierównomiernym tempie unosił jej klatkę piersiową, gdy wychodziła naprzeciw pieszczotom, jakimi ją obdarzał. Pełen zadowolenia uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy tak bezwstydnie udostępniała mu siebie i wyrażała aprobatę dla jego poczynań swoimi rozkosznymi westchnięciami. Poczuł też dumę, gdy dała mu do zrozumienia, że nie chciała pozostawać bierną stroną w tej sytuacji. Jej dłonie na jego plecach przywoływały przyjemne mrowienie, ale to chwila, w której sięgnęła do spragnionej dotyku męskości, doprowadziła do tego, że jęknął. Nogi mu zadrżały, mięśnie się napięły, a oddech na kilka ulotnych chwil ugrzązł w gardle. Rozpalone czoło wsparł na jej nagiej piersi. Poddawał się doznaniom, twardniejąc i pulsując niemal do bólu.
O co? Powiedz, czego chcesz – sapnął, poruszając biodrami, by nieco zwiększyć intensywność jej doznań, ale zaraz porzucił tę metodę na rzecz nauczenia jej tego, jak lubił być dotykany. Nie zaprzestając pieścić jej kobiecości, drugą ręką sięgnął do drobnej dłoni Laury i pokierował nią, narzucając właściwe tempo jej ruchów oraz sugerując najlepszą formę uścisku smukłych palców na przyrodzeniu. Chciał tego więcej. I był podobnie jak ona, gotowy do żałosnego proszenia o to, by nie przestawała, by nadal go dotykała i by w dalszym ciągu odpływała pod wpływem jego obecności i tego, co z nią robił, gdy dwa palce wsunęły się nieco w jej wnętrze. Cholernie ciasne, nieprzygotowane do takiej formy bliskości, ale wilgotnego na tyle, by nie martwił się tym, że mógłby jej sprawić ból.

Offline

#38 2022-10-25 20:33:57

Laura Harlow
Administrator
Dołączył: 2022-09-19
Liczba postów: 69
WindowsChrome 106.0.0.0

Odp: 3. Hotel za miastem

Decydując się na udział w tej imprezie, nie przypuszczała, że jej koniec mógłby mieć miejsce w kabinie prysznicowej i to z Marcusem u boku. Chociaż inicjatorką tak spędzonego czasu niewątpliwie była właśnie Laura, to jednak połowę odpowiedzialności byłaby skłonna zrzucić na męskie barki, bo przecież nie protestował, nie sugerował, że to było nieodpowiednie albo że powinna była sobie pójść. I to wcale nie tak, że na taki właśnie obrót spraw liczyła. Kiedy szła w stronę łazienki, zastanawiała się nad tym, czy ich wcześniejsza rozmowa nie będzie kontynuowana w formie bardziej chaotycznej i donośnej awantury. Nie lubiła się kłócić - ani z nim, ani z kimkolwiek innym - ale zdążyła zauważyć, że ich charaktery i reakcje nie zawsze szły w parze z ewentualnymi oczekiwaniami czy potrzebami drugiej strony. Różnice zdań i doświadczeń były w ich przypadku bardzo dosadne i rzucały intensywne światło na ich osoby, ale Harlow nie wykluczała możliwości odnalezienia wspólnej płaszczyzny. Na tym przecież jej zależało i chyba najdosadniejszym tego dowodem było właśnie jej pojawienie się pod prysznicem, wyrażone ze spokojem i szczerością przeprosiny oraz wszystko to, co padło i wydarzyło się później.
Choć Laura działała bardzo intuicyjnie i raczej na oślep, to kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie odpowiadał jej taki przebieg wieczoru i jego zwieńczenie. Wprawdzie bardzo chętnie wykreśliłaby z pamięci te dwa momenty, gdy Marcus konsekwencje całej nagromadzonej w sobie złości wycelował w jej stronę, ale poza tym przecież wszystko ułożyło się względnie dobrze; impreza nie była katastrofą, ogólny jej klimat zdawał się całkiem dziewczynie podobać, a możliwość zamknięcia się z mężczyzną w luksusowym apartamencie była idealnym podsumowaniem tych wszystkich mniej lub bardziej niewinnych chwil, jakich doświadczyli w przeciągu tych kilku godzin poza domem.
Czy byli popieprzeni? Na to pytanie każde z nich musiało odpowiedzieć samo, zgodnie z własnymi sumieniami, choć te przestawały istnieć w zestawieniu ze słodką obietnicą odrobiny przyjemności. Tej czysto fizycznej Laura nie miała okazji zaznać tak naprawdę jeszcze nigdy, bo przecież zawsze istniały sprawy ważniejsze niż randki i ogólnie nazwane życie uczuciowe. Mimo kilku mniej lub bardziej zobowiązujących spotkań z chłopakami w swoim lub zbliżonym do siebie wieku, żadna ze znajomości nie przerodziła się w coś, co mogłaby w połowicznym stopniu porównać do emocji, jakie towarzyszyły jej przy Marcusie. Było w tym wszystko to, czego potencjalnie mogła pragnąć kobieta; spędzony razem czas, bliskość, wybuchy namiętności podyktowanej raz pożądaniem, raz gniewem. Hearnshaw mieszał jej w głowie, sprawiał, że nic nie było oczywiste i doprowadzał do momentu, w którym była skłonna przekroczyć wszystkie granice; zarówno te swoje, jak i ogólnie przyjęte.
Głos grzązł w gardle, oddech tkwił w płucach, słowa zamierały na wargach - wciąż rozkosznie rozchylonych i zapraszających do pocałunków, których nieustannie było jej mało. Ich i właściwie wszystkiego. Była zachłanna. Choć wszystko było dla niej zupełnie nowe, a ona w żaden sposób nie czuła się przygotowana do tego, by już dziś skoczyć na głęboką wodę, to jednak namiastka tego, co otrzymała dotychczas, wystarczyła, by Marcus skutecznie obudził w niej apetyt na więcej. I teraz to właśnie on był tym, który miał ten głód zaspokoić.
Nie miała pojęcia, czy swoimi pocałunkami, przeciągłymi westchnięciami lub ulotnym, niezwykle subtelnym dotykiem była w stanie ukoić jego pożądanie, ale dokładała wszelkich sił i starań, by było mu równie przyjemnie, co jej; miękkie wargi przesuwały się zatem po tych jego, obdarzając słodkimi muśnięciami jego podbródek, policzek czy ucho, którego płatek ostatecznie zacisnęła między swoimi zębami, paznokciami raz za razem sunęła po jego ramieniu i plecach, pozostawiając po sobie widoczne ślady, a palce drugiej dłoni wciąż zaciskała na pulsującej męskości, której rozmiar i twardość doprowadzały ją do drżenia nóg i suchości w ustach. Drżała cała, walcząc o kolejne oddechy, o to, by ustać w pozycji pionowej i by po raz kolejny nie zepsuć momentu, który należał jedynie do nich.
Ciebie – wyznała krótko, na jednym wydechu, szeptem z trudem przebijając się przez szum wody. Wsunąwszy palce między krótkie kosmyki włosów Marcusa, świadomie docisnęła jego głowę do nabrzmiałych piersi, niejako domagając się tego, by wciąż całował, ssał i kąsał spragnione dotyku i pieszczot miejsca. Z oddaniem i skrupulatnością przyjmowała jednocześnie wskazówki dotyczące tego, jak dotykany lubił być on. To było doznanie nowe, ale i bardzo ciekawe, dlatego Laura chłonęła z tych sugestii jak najwięcej, pragnąc, by było mu równie przyjemnie, co jej. Gdy zatem domagał się mocniejszego uścisku, wkładała w niego więcej siły; gdy potrzebował szybszego ruchu, zwiększała tempo. – Cie... – Nie była w stanie dokończyć tej jednej, krótkiej frazy, skoro on raz jeszcze znalazł się krok przed nią, rozproszył jej uwagę, ale przede wszystkim doprowadził do szoku, pod którego wpływem wszystkie jej mięśnie napięły się niczym struny w instrumencie zwanym ciałem. Nie była przygotowana na tak intensywną bliskość, ani tym bardziej na uczucie, jakie towarzyszyło jej, kiedy ciasne, wilgotne wnętrze musiało oswoić się z obecnością i dotykiem jego smukłych palców.
Laura jęknęła, wypuszczając całe nagromadzone w płucach powietrze. Nogi ugięły się pod nią, a serce zadrżało, tak samo zresztą jak wszystkie zakończenia nerwowe odpowiedzialne za rejestrowanie rozkosznych bodźców wynikających z bliskości drugiej osoby.
Marcus. – Znów nie była pewna, czy bardziej prosiła, nakazywała, czy może szukała sposobu na odwrócenie uwagi od przyjemności, jaka odmalowała się na jej twarzy, a jaka przeplatała się z dyskomfortem; tym psychicznym, bo przecież nadal była w tym niedoświadczona, reagowała bardzo gwałtownie i wbrew jakiejkolwiek kontroli.
Ciche sapanie stało się lepiej słyszalne, kiedy po omacku sięgnęła do rączki odpowiedzialnej za regulację intensywności i temperatury wody. Jeden mocny ruch wystarczył, by natrysk został wyłączony, a dookoła zapanowała cisza przerywana jedynie nieśmiałymi pomrukami, wśród których Marcus mógł wyłapać prośbę o to, by przenieśli się na miękki materac łóżka.
Droga ta nie była długa i skomplikowana, jednak i ją Harlow postanowiła umilić im kilkoma ulotnymi pocałunkami. Ignorując pozostawione za sobą ślady, to, że mokre były również jej włosy, a makijaż pozostawał już lekko rozmazany, znów znalazła się na kolanach Marcusa; w ten najbardziej wyuzdany, niezwykle jednoznaczny sposób. Siedząc na nim okrakiem, celowo pozwalała, by twarda męskość ocierała się o wilgotne spojenie jej ud.
Co mam zrobić, żeby sprawić ci przyjemność? – zagaiła miękko, pocałunki przenosząc na jego szyję; tym razem to ona w zaczepny sposób zassała skórę w jednym miejscu, pozostawiając po sobie widoczny ślad, a jego widok sprawił, że uśmiechnęła się z dumą i satysfakcją, ale przede wszystkim z błyskiem w spojrzeniu.
Błyskiem sugerującym, że była gotowa na pierwszą z wielu lekcji.

Offline

#39 2022-10-25 22:19:31

Marcus Hearnshaw
Administrator
Dołączył: 2022-09-18
Liczba postów: 73
WindowsOpera 91.0.4516.95

Odp: 3. Hotel za miastem

Cały ten wieczór był splotem różnych sytuacji, przypadków i chwil wymykających się spod kontroli. W związku z tym, nawet on czuł się zaskoczony tym, jak wszystko przebiegało i jak wiele różnorakich emocji wykrzesały z nich ostatnie godziny, podczas których nie tylko dobrze się ze sobą bawili, ale również kłócili, obrażali, byli bliscy rzucenia sobie do gardeł, by na sam koniec oddać się najzwyklejszemu, ludzkiemu pożądaniu, które byli zmuszeni utrzymać w ryzach, by nie zabrnąć pod jego wpływem o krok za daleko i nie zniszczyć tego niewielkiego zaufania, jakim Laura go obdarzała.
To jak szczera była ich rozmowa i jak naturalnie przyszło mu ją z Laurą przeprowadzić, by nieco się uzewnętrznić i dopuścić do siebie niechciane przemyślenia i nowe uczucia, miało wpływ na to, jak Marcus czuł się obecnie. A czuł się błogo. Po całej złości, wkurwieniu i uzewnętrzniającej się pod wpływem impulsu agresji nie pozostał żaden ślad. Nie było już mroku, którym chciał pochłonąć każdego nieszczęśnika stającego mu na drodze. Nie było miejsca na oznaki żalu czy chęci obwiniania kogokolwiek za różnorakie niepowodzenia. Obecnie, patrząc w jego oczy Laura mogłaby dostrzec spokój, opanowanie, niewielkie ślady zagubienia dowodzące tego, że i dla niego ta sytuacja była czymś nowym, ale przede wszystkim iskierki, których nie mógł ukryć, a które odzwierciedlały to, jak zafascynowany był nią, ich relacją, dzieloną bliskością. Kręciła go. Zawracała mu w głowie. Podniecała. Tworzyła mieszankę wybuchową, ale przede wszystkim wzbudzała coś dobrego, co odpowiadało za wyrozumiałość, cierpliwość i ciepło, jakim ją obdarzał z każdym uśmiechem, pocałunkiem i dotykiem.
Wiesz, pierwsza lekcja powinna brzmieć... Uważaj, o co prosisz i czego chcesz – odparł spokojnie i poważnie, ale błysk w jego oku i cień uśmiechu dawały do zrozumienia, że sobie pogrywał. To, czego w tym momencie chciała, mógł odebrać na różne sposoby. Jej niedoprecyzowana odpowiedź mogła ponieść za sobą różne konsekwencje, gdyby nie to, że zeszło z niego całe negatywne napięcie, a chęć wykorzystania jej na własnych zasadach straciła na znaczeniu. Nie musiała prosić dosłownie. Ten jeden gest pojął bez większego trudu i wrócił do pieszczot, którymi zasypywał jej piersi, wodząc koniuszkiem języka po ich zarysie, ssąc wrażliwą skórę i podgryzając sterczące sutki raz delikatniej innym razem mocniej, by ewentualny dyskomfort zagłuszyć delikatnymi pocałunkami. – Masz – sapnął, kiedy poddała się nowemu doznaniu i dopuściła do tego, by jego palce w niewielkim stopniu wypełniły jej rozpalone wnętrze. – Masz mnie, Laura – powtórzył, bo to nie podlegało wątpliwościom. Chociaż to on chciał owinąć wokół palca ją, to jej również udało zrobić się to samo z nim. Dlatego tak spokojnie przyjął jej stwierdzenie, że byli od siebie zależni. Byli. Chociaż wcale tego nie chciał. Chociaż do tej pory nie zakładał nawet takiej możliwości. Marcus nigdy nie chciał być zależny od drugiej osoby, ale w tym przypadku robił daleko idący wyjątek. I robił go z przyjemnością, bo kiedy Laura była obok, wszystko w nim płonęło żywym ogniem. To było uzależniające.
Nie wstydź się... Mów, czego potrzebujesz – mruknął, nie będąc w stanie odgadnąć, co chciała mu przekazać. Opcji było wiele i każda wydawała się tą właściwą. Począwszy od tej, która sugerowała, że chciała, by przestał, a skończywszy na tej, w której jego imię mogłoby zostać zastąpione otwartymi prośbami o więcej. Czymkolwiek to było, chciał, by Laura się przed nim otwarła i pogrzebała swoje zawstydzenie i nieśmiałość na rzecz wypracowania wspólnie jednej drogi ku temu, by również w kwestii cielesnych uniesień mogło być między nimi równie swobodnie, co w chwilach, kiedy nie przejmowali się niczym i po prostu spędzali wspólnie kolejne dni.
Bo przecież obiecał, że da jej czas i postara się być cierpliwym. Musiała mu to jednak ułatwić w nawet najmniejszym stopniu.
Zbyt pochłonięty tym, by dać jej namiastkę przyjemności, którą był gotów podarować jej w przyszłości w dużo intensywniejszym stopniu, nie zarejestrował momentu, w którym jej dłoń sięgnęła do kranu. Zaskoczony nagłym brakiem wody spływającej strumieniami po ciele, uniósł głowę i zrównał swoje spojrzenie z tym Laury. Drobna zmarszczka niezrozumienia przyozdabiała jego czoło do chwili, w której Laura poprosiła o przeniesienie się do łóżka.
Skinął w ramach aprobaty i bez słowa opuścił kabinę prysznicową, a kiedy dziewczyna do niego dołączyła, bez zastanowienia zamknął ją w ramionach, by móc odwzajemniać kolejne ulotne pocałunki, kiedy stawiał niezbyt pewne kroki w stronę drzwi, a następnie sypialni i łóżka, na którego krawędzi usiadł, śledząc uważnie każdy ruch blondynki, gdy zmniejszyła dzielącą ich odległość i bezwstydnie na nim usiadła, ocierając się o jego wciąż twardą męskość, dosadnie prezentującą to, jak bardzo niezaspokojony się czuł, ale przede wszystkim to, jak bardzo oddziaływała na jego podniecenie Harlow. Potęgowała to każdym kolejnym ruchem bioder. Nowe doznania, gdy prześlizgiwał się po jej wilgoci i otulało go ciepło bijące od spojenia dziewczęcych ud, wprowadzały go na wyżyny cierpliwości. Był świadomy tego, że wystarczył jeden stanowczy ruch, by znaleźć się w jej wnętrzu, ale zarazem boleśnie uświadamiał sobie, że nie mógł tego zrobić, bo nie czuła się gotowa, a co najważniejsze, on sam nie chciał odbierać tego, co było dla niej najważniejsze, w tak beznadziejnych okolicznościach, jakie stwarzał hotel, mająca w nim miejsce impreza, a także liczni goście przechadzający się za drzwiami w celu znalezienia wolnego łóżka, w którym można było się oddać pozbawionym wszelkich granic erotycznym ekscesom. Wyrażał więc niemą zgodę na to, żeby się nad nim pastwiła, będąc tak blisko i obdarowując jego skórę pocałunkami, pod których wpływem odchylił się lekko, wspierając rękę gdzieś za plecami i dając Laurze lepszy dostęp do swojej szyi i ciała. Skazany na to, by brać tylko tyle, ile była skłonna mu dać, poddawał się wszystkiemu bez najmniejszego sprzeciwu, jednocześnie nie potrafiąc pozostawać biernym, co miała jej uzmysłowić jego wolna ręka, której dłoń sunęła po jej udzie, płaskim brzuchu i biuście, a ostatecznie sięgnęła szyi, na której Marcus zacisnął lekko swoje palce, gdy tylko usłyszał pytanie i napotkał roziskrzone spojrzenie kochanki. Przez kilka chwil zastanawiał się nad odpowiedzią. Myślał o tym, jak daleko powinien się posunąć w swoich prośbach i jak bardzo wykorzystać jej chęci na to, by zaznał spełnienia z jej pomocą. Kolejny raz tego dnia zatrzymał spojrzenie na jej pełnych, miękkich ustach, których miał okazję posmakować wiele razy w ciągu ostatniej godziny, a psotna wyobraźnia podsunęła obrazy tego, jak się w nie wsuwał. Odgonił je jednak, bo...
Nie jesteś tanią dziwką.
Ta jedna myśl wystarczyła, żeby zrozumiał, jak miały przebiegać kolejne minuty, by to ona czuła się w tym wszystkim bezpiecznie i by nie miała poczucia, że robiła coś złego i za szybko pozwalała sobie na więcej.
Sprawiasz mi ją w każdej sekundzie – przyznał, odpychając się podpartą dłonią od miękkiego materaca i oplótł Laurę ramionami. Musnął lekko jej wargi. Raz, drugi i trzeci. Leniwe pocałunki pomagały mu pozbierać w kupę rozbiegane myśli. – Połóż się obok mnie – poprosił, owiewając jej wargi swoim ciepłym oddechem tuż przed tym, jak położył się wygodnie na łóżku i poklepał dłonią miejsce obok siebie. Gdy znalazła się obok, otoczył ją ramieniem i przyciągnął bliżej siebie, inicjując kolejny głęboki pocałunek, który miał być dla niej rozproszeniem. Jej drobną dłoń naprowadził na swoją klatkę piersiową. Splatając swoje palce z tymi jej, sunął w dół swojego ciała, drażniąc swoją skórę jej paznokciami. Drżał pod wpływem tej nietypowej dla niego formy bliskości. Był to jego kolejny pierwszy raz. Pierwszy raz, gdy kierował kochanką, by mogła nauczyć się tego, co lubił. Pierwszy raz, gdy sam poznawał zupełnie nowe sposoby na zaznanie przyjemności, a ten niewątpliwie do nich należał, bo wszechobecna cisza i atmosfera pełna intymności, przez którą przebijała się niewinność Laury, była idealną okazją do tego, żeby docierające do niego bodźce skupiały się nie tylko na fizycznych odczuciach, ale również tych psychicznych. Nieustannie splatając swój język z tym jej, a dłoń wplótł w mokre pasma jej włosów, kiedy naprowadził jej rękę na swoje przyrodzenie i zachęcił do tego, by nie tylko przesunęła palcami po prężącej się pod wpływem dotyku męskości, ale również ułożyła dłoń na jego jądrach i na nich także skupiła swoją uwagę. Sam zaś puścił jej włosy i wsunął rękę pomiędzy ich ciała, by raz jeszcze odnaleźć spojenie jej ud. – Też chcę ci sprawić przyjemność – wyjaśnił z lekkim uśmiechem, gdy zmusił ją do nieznacznego uniesienia nogi, by zyskać lepszy dostęp do miejsca, któremu chciał poświęcić swoją uwagę.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum