Nie jesteś zalogowany na forum.
Ostatnie dni miesiąca przelatywały mu bardzo szybko od momentu, kiedy w jego codzienności zagościła Laura. Czas wolny poświęcany spotkaniom z dziewczyną był doskonałym urozmaiceniem po całym tygodniu spędzonym na kursowaniu między kancelarią, siedzibami firm klientów i sądami. Im więcej czasu mijało, tym łatwiej było mu uwierzyć w to, że zdoła wkręcić Harlow w swój świat i sprawić, by stała się bardziej pewna siebie w tym, co zaczęło ją otaczać. Zgodnie ze swoim planem nadal fundował jej mniejsze i większe zachcianki. Kupował ubrania, kosmetyki, fundował zabiegi kosmetyczne różnego rodzaju, zabierał do najlepszych restauracji, ale również do miejsc, w których nastolatka odnajdywała się najbardziej, a jakimi były kina czy kluby nocne i huczne imprezy, podczas których lały się litry alkoholu. Stwarzanie pozorów, że jej samopoczucie było dla niego ważne, stało się czymś powszednim. Szybko wbił się w ten rytm i potrafił czerpać przyjemność z czasu spędzanego w taki sposób, w jaki chciała go spędzać ona. I nie oczekiwał niczego w zamian. Mimo upływu czasu nadal trzymał ręce przy sobie i przedłużał dystans, choć to zaczynało się robić coraz cięższe dla Marcusa. Nie był wystarczająco cierpliwy, żeby ciągnąć tę szopkę w nieskończoność i udawać, że wystarczą mu takie zasady, jakie panowały do tej pory, a pojedyncze buziaki, które pozwalał sobie składać na jej policzku czy w kąciku ust, były dla niego satysfakcjonujące. Postanowił sobie jednak dotrzeć do niej małymi krokami i trzymał się tego planu, po cichu licząc na to, że impreza, na którą mieli wyjechać do doskonale znanego mu hotelu za miastem, przełamie te większe lody dotyczące bliskości. W końcu to w tym miejscu Laura miała zobaczyć, czym był brak wstydu, rozwiązłość i zatracenie się w bliskości z drugim człowiekiem.
Największym problemem na kilka dni przed wyjazdem wciąż pozostawało jego przebranie. Zdał się jednak na gust Laury i ostatecznie postawił na nieco przerobiony strój Batmana, którego dolna część nie pozostawiała za wiele miejsca dla wyobraźni, ale maska jasno dawała do zrozumienia, kim miał być tej nocy. Dużo większe wrażenie robiło na nim przebranie Laury. Kiedy postanowiła pojechać z nim, nawet nie przypuszczał, że wkręci się w to na tyle, by pozwolić sobie na większą swobodę i ubrać coś, przez co ciężko było mu oderwać od niej wzrok i za sprawą czego podczas podróży do hotelu jego dłoń, którą dotąd zmieniał biegi, znalazła się na jej nagim kolanie i przesuwała leniwie w górę uda, a potem znowu w dół.
Gdy dotarli na miejsce, pozwolił pracownikowi hotelu zabrać samochód na parking podziemny, sam zaś objął Laurę ramieniem i ruszył w stronę wejścia do hotelu, przy którym stało już kilku gości.
– Pamiętaj, masz prawo wszystkim odmówić i nikt poza mną nie może nalegać na to, żebyś zmieniła zdanie – mruknął, gdy zbliżali się do drzwi i skinął głową kilku znajomym, którzy nie szczędzili sobie kilku niewybrednych komentarzy pod adresem Laury, która wiedzieli, że była jego nową zdobyczą i najwyraźniej nie tylko na nim robiła wrażenie swoim wyglądem. To sprawiło, że na jego ustach pojawił się pełen satysfakcji uśmiech, kiedy przekraczali próg hotelu. – I jak pierwsze wrażenie? – zapytał, kiedy ich oczom ukazał się główny hol przystrojony różnymi dekoracjami związanymi z Halloween, ale przede wszystkim większe grono gości, którzy w przeciwieństwie do tych na zewnątrz, opatulonych płaszczami, byli już w pełni przygotowani do rozpoczęcia imprezy. Wszędzie można było dostrzec mniej i bardziej roznegliżowane kobiety oraz mężczyzn, którzy również nie dbali o to, by mieć na sobie przyzwoitą ilość materiału. Wśród nich znalazł się również organizator całej imprezy, który od razu do nich podszedł. – Marcus, jesteście ostatni. Już myślałem, że dałeś spokój, ale widzę, że znalazłeś niezłą dupeczkę. Dobrze was widzieć – przywitał się, lustrując Laurę wzrokiem od góry do dołu. – To Laura. Odpuść dzisiaj, to jej pierwszy raz – odparł Marcus, ściskając dłoń znajomego. – Pierwsze razy są najbardziej ekscytujące. Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić mała. Rozgośćcie się. Wiesz, gdzie jest szatnia, stary – dodał mężczyzna i wrócił do swojej partnerki. – Są bardzo rozmowni. Chodź, zaniesiemy płaszcze do szatni, a potem będziesz się mogła rozejrzeć i pójdziemy się czegoś napić na rozluźnienie – Nie czekając na odpowiedź, poprowadził ją w stronę szatni, gdzie pracownik hotelu odebrał od nich wierzchnie ubrania.
Offline
Laura po dziś dzień nie wiedziała, czy pomysł wzięcia udziału w imprezie organizowanej przez znajomego Marcusa był odpowiedni. Wciąż biła się z myślami względem tego, czy otoczenie i goście mogliby stać się czymś, w czym ona umiałaby się odnaleźć. O ile przyjęcia z okazji Halloween były dla niej normalnością i ogromną przyjemnością, to jednak ta impreza miała być zupełnie inna od wszystkich tych, które miała okazje przeżyć. Nie przerażała jej jednak nowość, a jej bardzo określona, opisana przez mężczyznę forma, z którą teoretycznie miała czas, by się oswoić, a na którą nie mogła się nastawić, skoro była przesycona czymś zupełnie dla niej obcym - erotyzmem, seksem, ludźmi, którzy za nic mieli moralne zasady i szacunek do samych siebie. To wystarczyło, by targały nią sprzeczne uczucia już na etapie przygotowywania się do wieczornego wyjścia.
Do Marcusa przyjechała poprzedniego popołudnia. Nie czuła się komfortowo w związku z kolejnym kłamstwem wymierzonym w rodziców, choć próbowała usprawiedliwić się tym, że w gruncie rzeczy przecież zamierzała spotkać się również z Josie, nawet jeżeli to nie jej pokój w wynajmowanym mieszkaniu był głównym celem piątkowej podróży. I o ile początek weekendu upłynął na rozmowie i jedzeniu, to jednak od sobotniego poranka Laura zaczęła poddawać się narastającym wraz z każdą kolejną godziną obawom. Rozluźnienie przyszło na krótką chwilę, gdy niczym prawdziwa syrena spędziła w ogromnej wannie ponad godzinę, korzystając z niedawno zakupionych płynów, olejków i innych kosmetyków mających sprawić, że kąpiel była prawdziwą celebracją czasu dla samej siebie. Potem przyszła pora na makijaż i ułożenie fryzury, a kiedy jej niebieskie oczy były podkreślone nieco mocniejszymi kolorami, a lśniące blond fale luźno opadały na jej plecy, Laura przystanęła przed lustrem, oglądając się ze wszystkich możliwych stron i oceniając, czy biały, idealnie podkreślający wszystkie jej krągłości gorset z koronkowymi wstawkami aby na pewno prezentował się tak dobrze, jak wydawało się jej podczas ostatnich zakupów. Nie sądziła, że mogłaby odnaleźć w sobie odwagę do założenia czegoś takiego i to do miejsca, w którym mieliby ją widzieć zupełnie obcy ludzie, ale zawiązana na szyi czerwona peleryna zakrywała wystarczająco dużo ciała, by blondynka poczuła się swobodniej, nawet jeżeli męski dotyk wciąż nie był czymś, z czym się oswoiła i co przyjmowała ze stuprocentowym spokojem.
Jednocześnie jednak miło było czuć ciepło bijące od jego ciała, dlatego nie oponowała, gdy trzymał dłoń na jej kolanie lub układał ją w dole jej pleców, gdy opuścili samochód. Z nerwów miała wrażenie, że niebotycznie wysokie szpilki stały się jeszcze mniej wygodne i zdecydowanie bardziej niestabilne.
– Pamięta... wow – westchnęła przeciągle, kiedy przekroczyli próg ogromnego budynku, a jej oczom ukazało się bogato zdobione wnętrze. Dotychczas sądziła, że to posiadłość mężczyzny urządzona była z ogromnym rozmachem, ale w zestawieniu z tym hotelem za miastem dom Marcusa wyglądał zaledwie jak skromny przedpokój. A kiedy pierwszy szok minął, pojawił się kolejny, bo związany ze strojami pozostałych gości. Niespodziewanie okazało się, że należała do grona tych bardziej odzianych ludzi, co w gruncie rzeczy wcale jej nie przeszkadzało i co sprawiło, że nawet się uśmiechnęła.
– Cześć – odezwała się nieśmiało, wzrokiem lawirując między twarzą Marcusa a jego znajomego i, jak się okazało, gospodarza imprezy. Spojrzenie, jakim ją uraczył, nie należało do najprzyjemniejszych w odczuciu blondynki, dlatego roziskrzone oczy skupiła na jakimś punkcie w odległym kącie sali. – Dzięki – mruknęła tylko, wyraźnie zadowolona z faktu, że ten dialog zakończył się tak szybko. I tak przecież utrudniała go dudniąca dookoła muzyka.
– Myślisz, że znajdziemy Josie i Jonathana w tym tłumie? – Domyślała się co prawda, że Marcusowi niekoniecznie musiało na tym zależeć, ale świadomość, że gdzieś wśród tych półnagich i lekko wstawionych już ludzi znajdował się ktoś, kogo znała, nieco podnosiła ją na duchu i sprawiła, że zsunięcie z ramion płaszcza okazało się zadaniem łatwiejszym, niż przypuszczała. – To hotel tamtego faceta, z którym rozmawialiśmy przy wejściu? – zagaiła, kiedy znaleźli się przy jednym z barów, a pod jej nosem znalazł się ulubiony drink.
Offline
Jednym z podstawowych sposobów na to, by nie zrezygnowała w ostatniej chwili, jakich postanowił użyć Marcus, było nieporuszanie tematu nadchodzącej imprezy. Przekonany, że każda wzmianka o niej, mogłaby wpłynąć na Laurę w negatywny sposób, wolał przemilczeć wiele szczegółów związanych z tym, czego świadkiem miała się stać. A było tego wiele, poczynając od ludzi gotowych urozmaicić sobie doznania wszelkiej maści używkami, a skończywszy na tych bezbożnikach, którzy byli gotowi urządzać sobie czyste orgie zarówno w sypialniach, jak i miejscach ogólnodostępnych. I może powinien, ale nie zdecydował się na to, by przestrzec ją przed zaglądaniem do niektórych pomieszczeń, czy nawet przed tym, by nie wchodziła do toalet na pewniaka. Wolał, by przeżyła lekki szok, niż stchórzyła i zmusiła go tym samym do zmiany planów. A te musiałby zmienić, bo kiedy stanąłby przed wyborem udania się do hotelu, a pokazania jej, że była ważniejsza, to wybrałby to drugie. W końcu to miał być klucz do sukcesu i sposób na to, żeby ją omotać i namieszać w głowie, co okazywało się zadaniem nie tak prostym. Wielokrotnie bowiem łapał ją na tym, że kiedy zmniejszał pomiędzy nimi dystans i pozwalał sobie na jakąś minimalną bliskość i drobne gesty mające w sobie jednoznaczny podtekst, ona lekko się spinała, uciekała od niego wzrokiem i co najważniejsze nie wiedziała, jak ma się zachować. Na tę chwilę dawał jej czas na to, by sama podjęła się jakiejś inicjatywy i przełamała swoje bariery, ale i to był gotów w niedługim czasie zakończyć, by pokazać jej czego chciał i przede wszystkim wziąć sobie to. A chciał jej dotyku, ciepła jej ciała przy swoim, miękkich ust, których smaku nie miał okazji jeszcze poznać oraz wielu innych rzeczy.
Tego wszystkiego jeszcze bardziej pragnął tego dnia, kiedy cały jej strój krzyczał, by w końcu wziął to, czego chciał. Na szczęście Laury wiedział, że był to efekt niezamierzony, a ona wcale nie chciała kusić jego, czy któregoś z gości imprezy, a jedynie starała się dostosować do wymogów, by spełnić tę jego pierwszą zachciankę, gdzie wspólne wyjście miało być zapłatą za prezenty w postaci szafy pełnej ubrań i półek uginających się od kosmetyków i perfum.
– Wow? To chyba dobry znak – zaśmiał się, widząc jej zafascynowanie tym, jak prezentowało się wnętrze hotelu. Musiał jednak przyznać, że jego właściciel stawał na wysokości zadania i urządził budynek w taki sposób, że czasami Marcus miał ochotę kupić sobie jeszcze większy dom, a nawet całą posiadłość i pozwolić na to, by raz w życiu ktoś zajął się urządzaniem wnętrza za niego. Hotel robił wrażenie, ale to niosło za sobą skutki w postaci cen za pobyt, które sięgały cholernie wysokich sum i nie pozwalały na spędzenie tam urlopu szaremu człowiekowi. Wiedział, że głównie gościli tam wszelkiej maści politycy, muzycy, aktorzy i milionerzy, którzy na różne sposoby dorobili się sporego majątku, a miejsce to wybierali przez fakt, że znajdowało się w takiej okolicy, w której można było zaznać nieco spokoju i odpocząć od codziennego zabiegania. Czasami zastanawiał się nad tym, czy przyjeżdżaliby tam tak chętnie, gdyby wiedzieli o tym, co działo się we wszystkich sypialniach podczas odbywających się kilka razy do roku imprez organizowanych przez dwóch braci.
– Nie umawiałaś się z nią, że się tu spotkacie? – zapytał, dotąd nawet nie myśląc o tym, żeby przeprowadzać tu towarzyskie spotkania, ale jeśli obecność przyjaciółki miała być dla Laury ważnym elementem imprezy, dzięki któremu zdołałaby przetrwać do jej końca, to był skłonny poszukać Jonathana i Josie, by wypić z nimi kilka drinków i pozwolić na to, żeby dużo bardziej doświadczona dziewczyna, zaszczepiła w Laurze nieco więcej optymistycznego nastawienia względem tego dnia i wszystkiego tak naprawdę, co wiązało się z Marcusem i sponsorowaniem jej.
– Jego brata. Pewnie też się gdzieś tutaj kręci. Będziesz wiedziała, że to on, kiedy do ciebie zagada. Obaj są w tym całym towarzystwie najbardziej szajbnięci, a mnie ciężko określić, który z nich bardziej – wyjaśnił, tym samym chcąc zapalić ostrzegawczą lampkę w głowie Laury, by nie dała się omotać tym dwóm. – Organizator imprezy to Steven. Jest nieszkodliwy. Trochę nachalny, ale potrafi odpuścić, kiedy widzi, że nie ma szans, bo sam ustalił zasady. Jego brat, Joseph to większy upierdliwiec, ale z tego, co mi wiadomo, gustuje w kobietach starszych od siebie, więc co najwyżej spróbuje cię zagadać na śmierć swoimi historyjkami o wszystkich dotychczasowych zdobyczach – dodał, rozglądając się po gościach, którzy bawili się w najlepsze. Większość wciąż ograniczała się tylko do tańca, picia czy korzystania z ustawionych przy sofach pod jedną ze ścian bongo, ale nie brakowało kilku par, które już obściskiwały się w najlepsze, nie robiąc sobie nic z tego, że wokół kręciło się tak wiele osób. Wśród nich dostrzegł jedną ze swoich dawnych kochanek, która podobnie jak Laura pojawiła się na tego typu imprezie pierwszy raz w towarzystwie Marcusa i... Tak już została, szukając kolejnych sponsorów gotowych płacić jej za wszystko, by nie musiała szukać pracy.
Offline
Ciężko było stwierdzić, czy wypowiedziane zupełnie niekontrolowanie wow jednoznacznie oznaczało zachwyt, czy może masę innych, zupełnie skrajnych emocji. Niewątpliwie budynek i całe jego otoczenie robiły ogromne wrażenie pod kątem architektonicznym oraz całej aranżacji, wszak już pierwszy rzut oka dawał bardzo dokładny obraz tego, w jak luksusowym miejscu człowiek się znajdował. Ogromne przestrzenie, wysokie pomieszczenia, zwisające z sufitu żyrandole aktualnie osnute sztucznymi pajęczymi sieciami i innymi charakterystycznymi dla Halloween ozdobami - to wszystko zapierało dech w piersiach, budziło ciekawość i sprawiało, że chciało zajrzeć się do niemal każdego kąta, jednocześnie mając świadomość, że fizycznie niemożliwym było, aby zwiedzić każdy metr podczas zaledwie jednej nocy. Wyczulona na piękno dusza estetki kazała zatem Laurze zachwycać się każdym elementem oraz hotelem jako całością w ogóle, jednak zdrowy rozsądek podpowiadał, że była to zaledwie zbudowana z pozorów otoczka, na którą nie powinna była się nabrać.
Wnętrze jawiło się przecież jako zupełnie zepsute przez brak zasad i ograniczeń. Harlow nie była pewna, czy ta swoboda była czymś dobrym, ale przede wszystkim czymś, w czym ona na dłużej umiałaby się odnaleźć. Alkohol, przekąski i dobra muzyka były zaledwie kroplą w morzu tego, co już udało się jej zaobserwować; tańce dalekie od niewinnych, gesty mocno odbiegające od nieśmiałych, zachowania lawirujące na pograniczu przesady - przesycone erotyzmem i pragnieniem zwolnienia wszystkich hamulców.
– Wspomniałam, że będziemy – odparła krótko i dość rzeczowo, nie widząc powodów do tego, by wdawać się w szczegóły, wszak jej ostatnie spotkanie z Josie nie należało do grona tych najprzyjemniejszych. Wciąż czuła względem przyjaciółki urazę za to, jak ta tak po prostu zostawiła ją w barze na rzecz schadzki z kochankiem. Laura nie chciała myśleć o tym w ten sposób, ale wiedziała, że gdyby nie Marcus i jego towarzystwo, to pewnie pod wpływem emocji wróciłaby do mieszkania koleżanki, zabrała swoje rzeczy i zdecydowała się na nocny, samotny powrót do domu. I choć od tego czasu Josephine niezwykle mocno zabiegała o uwagę blondynki - prawdopodobnie kierując się przede wszystkim wyrzutami sumienia - to Laura nie zamierzała tak po prostu jej odpuścić.
– Steven i Joseph. Jasne – przytaknęła, tym samym dając Marcusowi do zrozumienia, że zakodowała w głowie wszystkie uzyskane informacje. W głębi serca Harlow po prostu liczyła na to, że szczęśliwym trafem udałoby się jej wspomnianych mężczyzn uniknąć.
Jednocześnie jednak zdawała sobie sprawę z tego, że w tak ogromnym tłumie mogliby natknąć się na wiele innych mniej lub bardziej przyjemnych osób z życia Marcusa, a przykładu nie trzeba było szukać daleko, skoro dziewczęcy wzrok powędrował w tym samym kierunku, co ten męski.
Kierowana doświadczeniem, zrezygnowała z pytań na rzecz kolejnego łyka alkoholu, dodatkowo ciesząc się z faktu, że w zasięgu jej wzroku pojawiła się Josie z Jonathanem.
– Cześć – przywitała się lakonicznie, odwzajemniając łagodny uścisk koleżanki. Nie skomentowała stroju, który dość mocno odbiegał od standardów, jakie przyjęła Laura; kilka złotych sznurków opinających ciało rówieśniczki mogłoby w gruncie rzeczy w ogóle nie istnieć. Jednocześnie zaś nie mogła pozbyć się wrażenia, że jej własny kostium był bardzo skrupulatnie oceniany przez uważne spojrzenie Jonathana. – Całkiem dobrze, dziękuję – odpowiedziała na pytanie mężczyzny o to, jak się bawiła. Krótkie zerknięcie w kierunku kobiety, która zdawała się dojrzeć Marcusa wśród gości sprawiło, że Laura tym bardziej zapragnęła skupić się na rozmowie o niczym.
– Jak go przekonałaś, żeby wcisnął się w ten kostium? – zagaiła Josie, mając na myśli strój Batmana, w którego tego wieczoru wcielił się Marcus. Laura wzruszyła ramionami, dopijając swojego drinka.
– To nie było zbyt trudne. Nie bronił się. – Harlow ostrożnie zsunęła się z barowego stołka, informując najbliższe towarzystwo o chęci skorzystania z łazienki. Doceniała propozycję Josie, gdy ta zasugerowała pójście we dwie, dzięki czemu droga przez salę pełną półnagich, obściskujących się ludzi była nieco przyjemniejsza.
Offline
– Czyli dogadałyście się po tym, jak cię wystawiła? – zapytał, szczerze zaciekawiony tym, jak po tamtym wieczorze miała się ta przyjaźń. – Mówiła coś o naszym układzie? – dodał. Chciał wiedzieć, jak rozwiązła Josie zapatrywała się na to, że jej przyjaciółka również dała się wciągnąć w ten świat. A przede wszystkim, jakie miała podejście względem tego, że sponsorem Laury był właśnie on – człowiek, który dał się poznać jako ktoś niezbyt przyjazny, marudny, odizolowany i stanowczy, a który w jej oczach zyskał w niewielkim stopniu przy bliższym poznaniu.
– Głowa do góry. Przeżyjesz – powiedział, trącając ją lekko ramieniem. Wszystko mogło wydawać się straszne, ale wcale takim nie było. Wystarczyło zaakceptować to, że klimat imprezy był przesycony erotyzmem, a na zasady, które znała ze swojego życia, w tutaj nie było miejsca. Ponadto alkohol i ewentualne używki często okazywały się doskonałym sposobem na rozluźnienie, co znał z doświadczenia, bo za każdym razem, kiedy pojawiał się na takiej imprezie z nową dziewczyną, a ta okazywała się zbyt spięta, to podsuwał jej kolejne drinki, a czasem nawet coś mocniejszego, dzięki czemu w pewnym momencie zapominały o tym, jak czuły się wraz z przekroczeniem progu hotelu. Gdyby Laura go do tego zmusiła, to jej również bez zastanowienia dorzuciłby czegoś do szklanki wypełnionej kolorowym alkoholem.
– Josie, z imprezy na imprezę rozkręcasz się coraz bardziej – rzucił z uznaniem, patrząc na strój dziewczyny, który męskiej wyobraźni nie pozostawił praktycznie żadnego pola do popisu. Słowa te wypowiedział z premedytacją, by niebezpośrednio dać Laurze do zrozumienia, że również mogłaby się rozbrykać i porzucić wrodzoną skromność, która nakazywała jej zasłaniać odpowiednią ilość ciała. Z drugiej strony, czy nie było mu to na rękę, że inni nie mogli w pełni nacieszyć nią wzroku? Nie chciał, żeby ustawiła się do niej kolejka napalonych mężczyzn, gotowych przekonywać ją na wszelkie sposoby, że to właśnie z jednym z nich powinna udać się na piętro. I chociaż czuł, że nie zaskoczyłaby go nagle swoją ukrytą, puszczalską naturą, to wolał trzymać rękę na pulsie. W tym swoim nienaruszonym stanie należała do niego.
Nie chcąc jednak zbyt długo rozmyślać nad tym, że i tak mógł zostać zmuszony do mierzenia się z zainteresowaniem innych mężczyzn młodziutką blondynką, oddał się rozmowie z kumplem, by dowiedzieć się, jak minęły mu ostatnie dni, podczas których nie mieli okazji zamienić ze sobą słowa, a tym bardziej spotkać się przy butelce ulubionej whisky. Jego uwagę od rozmowy odwróciła Josie, która zaczęła wypytywać o strój Batmana.
– Każda sugestia była lepsza od konieczności szukania stroju na własną rękę. Trochę go zmodyfikowaliśmy i… Chyba jest dobrze – dodał, zerkając na Laurę, jakby szukał poparcia i aprobaty względem swojego przebrania, nawet jeśli dziewczyna nie przykuwała do tego większej uwagi i zapewne wolałaby inny rodzaj imprezy, gdzie mogliby się pojawić ubrani jak normalni ludzie albo chociaż wskoczyć w bardziej przyzwoite stroje. – Czy ona ma tyłek i cycki wystylizowane na dynie? – zapytał, wskazując na jedną z kobiet, która stanęła w pobliżu, a jej strój ograniczał się do majtek i… farbek. Marcus do tej pory wiele widział, ale odnosił wrażenie, że z roku na rok stroje były coraz bardziej wymyślny. A raczej to, co je zastępowało. Niemniej kobieta wpadła mu w oko. Pasowało to do niej i ładnie współgrało ze zgrabną sylwetką, dlatego jeszcze przez moment wodził za nią wzrokiem.
– W porównaniu z innymi wyglądamy całkiem przyzwoicie – zaśmiał się, powracając spojrzeniem do Jonathana, Josie a ostatecznie też Laury. I może nie do końca wbili się w ten klimat, ale nie miał z tego tytułu żadnych wyrzutów sumienia. Najważniejsze było to, że czuł się dobrze w tym, co na sobie miał. Laura też nie sprawiała wrażenia niezadowolonej, więc liczył na to, że wieczór przebiegnie spokojnie, a na koniec dnia oboje stwierdzą, że nie było wcale tak źle. – Która z was ze mną zatańczy? – zapytał, kiedy dopił do końca swojego drinka i odstawił pustą szklankę na bar, kiwając do pracownika, by uzupełnił ją kolejną porcją alkoholu.
Offline
– Nie określiłabym tego w ten sposób – odpowiedziała zgodnie z prawdą, zerkając na Marcusa kątem oka. Nie wydawał się zainteresowany nieporozumieniami na nastoletnim tle, a cała sytuacja nawet dla Laury z perspektywy czasu wydawała się absurdalna. Mimo to nie zamierzała się zwierzać i zanudzać go szczegółami, bo tych w gruncie rzeczy i tak pozostawało niewiele. – Wydaje mi się, że jest ostatnią osobą, która powinna mieć na ten temat coś do powiedzenia. – Nie chciała zabrzmieć przy tym niemiło (choć mogłaby, skoro on nigdy się nie hamował), ale opinia Josephine w akurat tym temacie nie miała zbyt dużego znaczenia, skoro w zasadzie wszystko zaczęło się od niej i kłamstwa, które sprzedała swojej rodzinie. Harlow sama nigdy nie wpadłaby na tego typu pomysł, toteż można by rzec, że po prostu wzięła z przyjaciółki przykład. Nie wiedziała, czy odpowiedni, czy wręcz przeciwnie, ale o tym miała się dopiero przekonać. – Pewne sprawy pozostawiamy tylko dla siebie – dodała w ramach wyjaśnienia, choć wciąż brzmiała dość tajemniczo. Prawdą było jednak, że nie dyskutowała z Jo na każdy możliwy temat; nigdy nie wnikała w to, co przyjaciółka robiła z Nathanielem, w jakich miejscach i konfiguracjach i sama milczała w kwestii kolejnych baz zaliczanych z Marcusem, mimo iż nawet ta kwestia zdążyła paść w jednej z telefonicznych rozmów. Laura zdecydowanie skąpiła jej informacji i nie widziała powodów, dla których ten stan rzeczy miałby ulec zmianie. Ona na pewno też nie mówiła jej wszystkiego.
– Proponowałam jeszcze kostium w stylu Zorro, ale Batman jest bardziej na czasie – dodała od siebie, niejako tym samym wyrażając aprobatę dla ostatecznego wyboru. Nie narzucała Marcusowi niczego, a jedynie podsuwała kolejne pomysły, z których mógł, ale wcale nie musiał korzystać, skoro ilość pieniędzy na koncie w banku pozwalała na wszelkiej maści udziwnienia i realizację nawet najbardziej szalonych fantazji w odniesieniu do dzisiejszej imprezy. – Ponoć dynie mają odstraszać złe duchy. Najwidoczniej ona chce kilka przyciągnąć – mruknęła do Josephine, na co ta parsknęła śmiechem. Harlow przed samą sobą musiała przyznać, że nieco jej tego brakowało; typowo dziewczęcych wypadów na miasto, z imprezami do białego rana i ogromnym kacem dzień później, nawet jeżeli dostęp do alkoholu był w ich wieku znacząco utrudniony i wymagał kilku typowo kobiecych zagrywek. Nie pamiętała, kiedy ostatnio bawiły się w ten sposób i chociaż dzisiejsza impreza była tego miłą namiastką, to jednak panujący dookoła klimat wciąż przypominał, że nie były zwykłymi dziewczynami, a kimś, kto dał się wciągnąć w pozornie zupełnie niepasującą do nich ciemność.
– Chyba mam pierwszeństwo? Ktoś powiedział dzisiaj, że pierwsze razy zawsze są ekscytujące – zasugerowała, celowo nawiązując do słów, którymi powitał ich gospodarz tej imprezy. Laura, dokończywszy kolejnego drinka, chwyciła Marcusa za rękę, pozwalając poprowadzić się w kierunku parkietu, na którym w najlepsze bawili się mocno wstawieni już goście. Blondynka nie brała pod uwagę tego, ile musieli wypić i jak wiele innych środków odurzających krążyło już w ich organizmach, sprawiając, że ich ruchy były zmysłowe i przesycone erotycznym napięciem.
Ona wciąż pozostawała - względnie - trzeźwa, ale tych kilka łyków drinków wystarczyło, by nieco się rozluźniła, a akompaniament ulubionej piosenki sprawił, że nabrała nieco większej pewności siebie w związku z pierwszym w życiu tańcem z Marcusem u boku.
Nie była wyuzdana i całkowicie wyzwolona, ale dzielona aktualnie bliskość niewątpliwie nijak przypominała tę dzieloną dotychczas, kiedy ona i mężczyzna tylko siedzieli obok siebie, a jego dłoń sunęła po jej kolanie lub udzie. Byli blisko, naprawdę blisko, a rytmiczna muzyka i szumiące w głowie procenty wystarczyły, by Laura oplotła ramionami męską szyję, tym samym sugerując, że powinien był przyciągnąć ją do siebie jeszcze bliżej.
Offline
– W porządku. Pasuje mi to – powiedział, tym samym kończąc temat. Z jednej strony był ciekawy, jakie zdanie na ten temat miała jej przyjaciółka, która prawdopodobnie wolałaby widzieć Laurę w towarzystwie kogoś pokroju Jonathana, ale z drugiej pasowało mu to, że nie poruszały tego tematu, a co za tym szło, nie musiał się martwić tym, że dziewczyna pozna w przyszłości bardziej mroczne szczegóły relacji jego i Laury.
– Zorro jest oklepany. W tamtym roku widziałem co najmniej trzech, a jeden stoi tutaj – odparł, ruchem głowy wskazując na Jonathana i uśmiechnął się złośliwie, wiedząc, że znajomy nie chciałby, żeby dziewczyny poznały szczegóły tej imprezy, na której byli wówczas z innymi partnerkami i stroju, który skupił na nim całą uwagę gości i przywołał masę prześmiewczych komentarzy. Na szczęście Jonathana nie dodał nic więcej. Wystarczyło mu to, że Josie zmarszczyła lekko czoło, ewidentnie zainteresowana tematem i gotowa pociągnąć go na osobności.
– Liczyłem na to, że wykorzystasz ten fakt – przyznał z cwanym uśmiechem. Byłby rozczarowany, gdyby postanowiła spędzić imprezę przy barze, gdzie mogła się zapijać w najlepsze, by w końcu całkowicie wyłączyć się na wszystko, co ich otaczało. A skłamałby, gdyby powiedział, że nie nastawiał się na taki scenariusz, który był jednym z kilku, jakie błąkały mu się po głowie, gdy w ciągu kilku ostatnich dni rozmyślał nad tym, jak Laura się tam odnajdzie. Najwyraźniej miało być lepiej, niż zakładał, dlatego rzucił Josie krótki uśmiech, bo spadła na dalszy plan i musiała się zadowolić Jonathanem lub kimkolwiek innym. Nie wiedział bowiem, jak to właściwie u nich wyglądało i czy chętnie się sobą dzielili, czy wręcz przeciwnie, woleli mieć się dla siebie. Ciężko było mu rozgryźć tę dwójkę i wywnioskować jednoznacznie ile ich na ten moment tak naprawdę łączyło. Sam angażować się w nic nie chciał, ale perspektywa zatańczenia z Laurą była niezwykle kusząca, dlatego ujął jej dłoń i poprowadził na parkiet, gdzie trzymał ją blisko siebie. Bliżej, niż kiedykolwiek wcześniej, ocierając się swoim ciałem o to jej i błądząc dłońmi po jej sylwetce w rytm muzyki, która miała pobudzić zmysły gości i zachęcić ich do tego, by w końcu pozwolili sobie na odrobinę szaleństwa.
Trochę im tego zazdrościł.
Chociaż za tego typu imprezami nie przepadał, to jednak za każdym razem, kiedy się na nich pojawiał, atmosfera mu się udzielała za sprawą wszechobecnych bodźców, jakich dostarczały wpół nagie i nagie ciała atrakcyjnych kobiet, obrazy par, które pozwalały sobie na coraz więcej i dawały przedstawienia rodem z filmów erotycznych. Marcus był zaś tylko facetem, który poddawał się temu, w pewnym momencie również chcąc się w tym zatracić. Jednak nie tym razem. Nie planował zaspokajać swojego pragnienia, jakim było dobranie się do Laury na oczach tylu ludzi. Pozwolił sobie jednak na przekroczenie granic, które do tej pory istniały i kiedy znalazł się za jej plecami, odgarnął włosy z jej szyi i pochylił się, sięgając do jej karku, na którym złożył pierwszy pocałunek będący początkiem ścieżki, którą wyznaczył na jej smukłej szyi, kierując się w stronę jej ucha. – Podoba mi się to, jaki efekt daje ta peleryna i co robi z moją wyobraźnią – mruknął, owiewając ciepłym oddechem płatek jej ucha, który niespodziewanie dla Laury, znalazł się między jego zębami, gdy oplótł ją ramionami w talii i mocno do siebie docisnął, nie tracąc zmysłowego rytmu muzyki w swoich ruchach.
Offline
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że i Laura nie chciała poznać szczegółów historii dotyczącej ubiegłorocznej imprezy oraz tego, że Jonathan ewidentnie wbił się w panujące wtedy trendy, jednocześnie jednak doprowadzając do momentu konieczności dzielenia pomysłu z kilkoma innymi osobami. Choć sam zainteresowany sprawiał wrażenie nieco zażenowanego akurat tym wspomnieniem, to jednak Harlow podzielała rozbawienie przyjaciółki i przez krótką chwilę chyba nawet pożałowała tego, że z ust Marcusa padła propozycja tańca.
Mogło to brzmieć śmiesznie, może nawet odrobinę naiwnie, ale blondynka przez kilka ulotnych sekund poczuła się niemalże tak, jak gdyby ona i Marcus oraz Josie z Jonathanem znajdowali się nie na przesyconej erotyzmem imprezie dla snobów lubujących się w różnorakich seksualnych ekscesach, ale na zwyczajnym spotkaniu ze znajomymi lub może nawet podwójnej randce. Słowo nijak pasowało do okoliczności oraz charakteru tych dwóch bardzo podobnych do siebie relacji, ale dawało Laurze złudne poczucie normalności i przekonania, że wcale nie robili niczego nieodpowiedniego. O ile dla mężczyzn czy samej Josephine taka forma spędzania wolnego czasu wydawała się czymś zupełnie w porządku, to jednak Harlow wciąż czuła się tam odrobinę zagubiona, dlatego po omacku i z uporem maniaka poszukiwała elementów, których mogłaby się uczepić i mocno trzymać w celu przetrwania najbliższych godzin. Intuicja podpowiadała jej jednak, że z każdą kolejną minutą i wydanym przez barmana drinkiem miało być tylko gorzej, skoro wiele osób już na tym etapie spotkania zaczynało tracić nad sobą panowanie.
Tym bardziej doceniała więc fakt, że na parkiecie znalazła się właśnie z Marcusem. Chociaż w swojej znajomości byli aktualnie dopiero na etapie raczkowania, to jednak kolejne kroki również wolała wykonywać w jego towarzystwie. W głównej sali niemal roiło się od spoglądających w jej stronę mężczyzn i chociaż uwadze Laury nie umykały te dość jednoznacznie prezentujące się spojrzenia, to jednak dziewczyna skrupulatnie ignorowała je wszystkie, spojrzenie skupiając na oczach i twarzy Hearnshawa.
Z ufnością wsparła się na jego tułowiu, pozwalając, by docisnął jej plecy do swojej klatki piersiowej. Kołysała się w narzuconym przez muzykę i Marcusa rytmie, z aprobatą i posłuszeństwem odchylając głowę w celu ułatwienia mu dostępu do smukłej szyi - dziś okraszonej intensywnym zapachem ciężkich, przeznaczonych na tego typu wyjścia perfum.
Uśmiechnąwszy się pod nosem, chłonęła ciepło bijące od jego ciała, rąk i - przede wszystkim - ust, gdy ich miękkością wyznaczał kolejne ślady na jej skórze. Było to doznanie nowe, ale bardzo przyjemne i to na tyle, by Harlow zupełnie się temu poddała.
– Tak? Co robi? – mruknęła w odpowiedzi, tym razem zupełnie nie przejmując się tym, jak donośna była muzyka. Znajdowali się wystarczająco blisko siebie, by prowadzić normalną, względnie płynną konwersację, choć to nie same słowa były tutaj najważniejsze, a odczuwane między nimi napięcie, pod którego wpływem Laura raz jeszcze poruszyła biodrami, swoją drobną dłonią sięgając do jednej z tych, które obejmowały jej talię. – Opowiedz mi. – Tym razem nie była to prośba czy sugestia, a raczej postawienie go przed faktem dokonanym. Dodatkową zachętą do zwierzeń miało być z kolei przesunięcie jego ręki na wysokość skrytego pod materiałem czerwonej peleryny uda. Samo zetknięcie rozgrzanej skóry z miękkimi opuszkami męskich palców wystarczyło, by wzdłuż dziewczęcego kręgosłupa przebiegł intensywny dreszcz, prowokujący ją do kolejnego cichego, acz równie rozkosznego westchnięcia.
Offline
Marcus nikomu szczegółów zdradzać nie chciał, ale osobiście nie miałby nic przeciwko temu, by Jonathan jednak zaspokoił ciekawość obu dziewczyn i przy tym dostarczył mu nieco śmiechu oraz okazji do ponabijania się w ramach wspominek. Czasami przy piwie i tak wytykał kumplowi tę wpadkę, ale jednak robił to, gdy byli sami, bo nie chciał, żeby obróciło się to przeciwko niemu i żeby przy najbliższej okazji Jonathan wykorzystał ten fakt, w towarzystwie poruszając temat momentów, które były żenujące dla Marcusa. A tych wbrew pozorom nie brakowało. Jak każdy zaliczał wpadki różnej maści. Z tym że jemu brakowało poczucia humoru. Mógł się złośliwie nabijać z innych, ale kiedy chodziło o niego, to jak na hipokrytę przystało, ciskał z oczu piorunami.
Skoro jednak nikt nie zdecydował się pociągnąć tematu, a w szczególności sam zainteresowany, chętnie ruszył z Laurą na parkiet. Taniec zawsze traktował jak coś, co zbliżało ludzi i przełamywało lody. Muzyka miała w sobie tę moc, która sprawiała, że nagle wszystko traciło znaczenie a skupienie się na drugiej osobie i tym, jak blisko się znajdowała, przychodziło z dziecinną łatwością. Miał więc być to klucz do tego, by Laura w końcu zaczęła oswajać się z tym, że chciał mieć ją blisko. Że pragnął jej dotykać i zatracać się w pocałunkach i pieszczotach. I żeby zrozumiała, że tego samego oczekiwał od niej, bo przecież na tym polegał ten układ. Dawał jej czas, mając na uwadze to, że była dziewicą, ale nie mogło to trwać wiecznie. W jego odczuciu dotychczas spędzony razem czas był wystarczający, by poczyniła jakikolwiek krok i się przełamała, jeśli chciała wyrwać się z jego pomocą z tego nudnego życia, które do tej pory wiodła.
– Wolałbym… – Zamilkł i westchnął ciężko, kiedy ułożyła sobie jego dłoń na udzie. Opuszkami palców powoli przesunął po skórze, czując znajome mrowienie w podbrzuszu, kiedy zapoznawał się z jej miękkością i delikatnością. Nie spodziewał się, że Laura okaże się tak skuteczną prowokatorką, ale musiał jej przyznać, że jak na dziewczynę, która nie miała za dużego doświadczenia w relacjach z mężczyznami, wiedziała co robić, by jeszcze bardziej rozpalić jego zmysły, z którymi nie zamierzał walczyć, wskutek czego naparł biodrami na jej pośladki, by poczuła, jak wielki wpływ miała na niego w tym momencie i jak skutecznie pobudzały go ruchy jej bioder. Przez kilka krótkich chwil czerpał przyjemność z tego, jak jej ciało ocierało się o to jego w tym najbardziej strategicznym punkcie, po czym chwycił dłoń Laury i okręcił ją, by stanęła przodem do niego. – Wolałbym ci pokazać, ale myślę, że dosadnie to poczułaś – mruknął, wspierając podczas tańca swoje czoło o to jej i wracając dłonią na jej udo. Ze wzrokiem wbitym w te niebieskie tęczówki, które nabrały w panującym półmroku większej głębi, uniósł kącik ust w zadziornym uśmiechu.
– Rozejrzyj się. Wszędzie są nagie ciała i mroczne kolory, oddające klimat tego święta. Czerń. Czerwień… A ty przychodzisz tutaj w bieli kojarzącej się z czymś niewinnym i dobrym… Do tego ze smakiem podkreśliłaś wszystko to, co w twoim ciele jest najlepsze. Nie wiem, czy znajdzie się chociaż jeden facet, który nie sfiksuje na punkcie anioła, który przyszedł kusić stado diabłów – wyjaśnił. Oczywiście wiedział, że nie przebrała się za anioła, ale nie mógł odpuścić sobie tego staromodnego tekstu, kiedy naprawdę wyróżniła się w całym tłumie i sprawiła, że nie wykazywał większego zainteresowania kobietami, które postawiły na mrok i chętnie dałyby się zaciągnąć do łóżka. Mógł zaszaleć na całego, zabawić się i wyżyć, ale w tej chwili, kiedy dała mu przyzwolenie na dotyk, to nie miało znaczenia. – Ja sfiksowałem i w tym momencie mam ochotę zedrzeć z ciebie tę pelerynę, całować cię, dotykać i pokazać im wszystkim, że jeśli będzie dane komuś doprowadzić do tego, że twoja moralność przestanie istnieć, to będę to ja – dodał, przesuwając dłoń, aż kciukiem sięgnął jej kości biodrowej, na której zaczął kreślić niewielkie kręgi, co jakiś czas zahaczając o materiał dziewczęcej bielizny.
Offline
Jedno i krótkie, pozornie niewiele wnoszące do rozmowy słowo bardzo skutecznie przykuło dziewczęcą uwagę, sprawiając, że cała jej sylwetka zamarła w bezruchu, a mięśnie napięły się niekontrolowanie w przyjemnym, acz niecierpliwym oczekiwaniu na dalszą część. Laura była szczerze zaintrygowana tym, co w istocie wolałby Marcus, nawet jeżeli odpowiedź na to pytanie wydawała się niemal tak oczywista, jak to, że na Alasce było mroźnie i śnieżnie. Mimo to czekała, czując, jak smukłe palce mężczyzny przesuwały się po jej udzie - tylko do pewnej wysokości otulonym cienkim materiałem białej, utrzymywanej przez przymocowany do gorsetu pasek pończochy. Wyżej była już tylko naga skóra, po której raz za razem przebiegały rozkoszne dreszcze.
Harlow czuła na sobie wszystko; ciepły oddech muskający wrażliwą skórę w okolicy szyi czy ucha, subtelny dotyk miękkich opuszków, to, jak ich sylwetki stykały się ze sobą w strategicznych, wyczulonych na wszelkiej maści bodźce miejscach. Była to dla niej sytuacja zupełnie nowa, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie podobało się jej to, jak blisko znajdował się Marcus i jak mocno wpływała na jego samopoczucie oraz... podniecenie.
Przesunąwszy językiem po dolnej wardze, ostatecznie zacisnęła na niej zęby w geście nieznacznego zawstydzenia nie tyle rozgrywającą się aktualnie na parkiecie sceną, ale myślami, które krążyły jej w głowie oraz wnioskami, do jakich dochodziła, kiedy Marcus nie próżnował i nie tracił czasu. Podobała mu się. Pociągała go. Pragnął jej. I nie sądziła, że tak bardzo mogłoby jej to przypaść do gustu, budząc w niej apetyt na więcej.
Posłusznie obróciła się przodem do niego, ramionami oplatając szyję Marcusa, a wzrokiem sunąc po jego twarzy i roziskrzonych tęczówkach. Czający się w nich mrok był pociągający i kusił swoją głębią, słowa zaś pobudzały wyobraźnię blondynki i popychały w kierunku porzucenia dotychczasowych zasad.
– Lepszym porównaniem byłby chyba Czerwony Kapturek kuszący stado wilków – odparła cichym, przepełnionym rozbawieniem pomrukiem, choć błysk w jej oczach i czający się w kącikach warg uśmiech sugerowały, że odpowiadała jej także metafora użyta przez niego; przekonanie, że działała na wszystkich dookoła, że zwracała na siebie uwagę i to w sposób tak różny od nachalności, z jaką obnosiły się wszystkie inne kobiety w tym budynku, że była obiektem pożądania i nie zawsze grzecznych fantazji.
Ku jej własnemu zaskoczeniu - podobało się jej to.
– Więc zrób to – zaproponowała, wykonując nieznaczny krok do przodu, w którego wyniku ich sylwetki znów się ze sobą zetknęły. – Pocałuj mnie. – Nie czekała na jego reakcję czy odpowiedź. Ten jeden raz zdawała się być gotowa do tego, by przejąć inicjatywę, dlatego zadarła głowę w celu doprowadzenia do spotkania ich ust - prawdziwego, nie takiego, jak miało to miejsce dotychczas, gdy Marcus nieśmiało raczył ją krótkimi muśnięciami w zaledwie kąciku warg czy na policzku.
I być może dopięłaby swego, gdyby nie to, że dookoła szalał pijany już tłum, a parkiet rządził się swoimi prawami, a raczej ich brakiem, co poskutkowało nieprzyjemnym spotkaniem z jakimś szczupłym, niezbyt wysokim mężczyzną, w wyniku którego zawartość jego szklanki z - jak mniemała Laura - drinkiem, znalazła się na pelerynie Harlow.
– Cholera – fuknęła, czując, jak mocno lepił się wylany przez nieznajomego napój. Nie przywiązywała zbyt dużej wagi do jego pijackich przeprosin i prób ratowania sytuacji. – Niech pan to zostawi – warknęła w złości, kiedy ten nie ustępował i nadal starał się uratować czerwony materiał.
Offline
– Coś w tym jest. Chyba bliżej mi do tego dużego i złego wilka, gotowego pożreć niewinnego kapturka – przyznał, świadom tego, że nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele prawdy było w tym porównaniu. Z tą różnicą, że ich wydanie tej bajki miało być podobne do tej oryginalnej wersji znanej jej bajki, a nie tej, która miała na celu zabawiać dzieci i pokazywać im, że wszystkie historie miały swoje szczęśliwe zakończenie, a zło nie miało najmniejszych szans na to, by wygrać z dobrem.
Zaskoczenie kolejny raz pojawiło się na jego twarzy, gdy z taką pewnością siebie wyszła z propozycją i zmniejszyła dzielących ich dystans, gotowa spełnić jedną z jego zachcianek. Czekał na to od pierwszego dnia. Nie mógł powiedzieć, że nie, skoro już tamtego wieczoru w barze, kiedy zostali sami, jej usta na krawędzi szklanki pobudzały jego wyobraźnię i zachęcały do tego, by postawić wszystko na jedną kartę. Wtedy jednak kierował się rozsądkiem, a teraz rozsądek nie miał już żadnego znaczenia, skoro zasady ich relacji były dla obu stron jasne. Pochyliwszy się, zamierzał ją pocałować. Bez zbędnej delikatności, bez podchodów. I zrobiłby to, gdyby nie nagłe zamieszanie, które wywołało w nim niezadowolenie, kiedy zrozumiał, co właściwie się stało.
– Pierdolona dżungla – warknął, odruchowo chwytając Laurę za łokieć na wypadek, gdyby spotkanie z pijanym mężczyzną miało się okazać groźniejsze w skutkach, niż wydawało się na pierwszy rzut oka, kiedy w grę wchodziły jej niebotycznie wysokie szpilki. Asekuracja okazała się jednak zbędna, więc zaraz dłoń Hearnshawa znalazła się na ramieniu mężczyzny. Krótkie szarpnięcie miało przykuć jego uwagę. – Powiedziała, że masz to zostawić, ogłuchłeś? Idź, przewietrz się i wytrzeźwiej – fuknął, odpychając człowieka, którego zamroczone spojrzenie jasno dawało do zrozumienia, że nie tylko alkohol miał tu swój udział, ale również coś mocniejszego. Ten tylko uniósł dłonie i oddalił się, rzucając jeszcze nieśmiałe przeprosiny w stronę Laury, na którą Marcus przeniósł swoje rozzłoszczone spojrzenie. – Na piętrze, po prawej od schodów są łazienki. Idź się doprowadzić do porządku. Przepierz to, wyrzuć, czy co tam chcesz – mruknął oschle, wskazując jej schody, którymi powinna się udać, by trafić do łazienki bez konieczności przebijania się przez jeszcze większy tłum ludzi, którzy tracili kontrolę nad swoim zachowaniem. – Poczekam przy barze – dodał i nie czekając na jej odpowiedź, ruszył przed siebie, szturchając ramieniem kilka osób, które nie zwracały uwagi na to, co działo się wokół nich, a co za tym szło, stanęły mu na drodze i nie paliły się do tego, by go przepuścić.
Musiał się napić.
I ochłonąć.
Jeden taniec wystarczył, żeby się napalił. Tak samo, jak jeden naćpany i pijany frajer wystarczył do tego, żeby cały czar prysł, pozostawiając go ze zgromadzonym w ciele napięciem i dziewczyną, której nastrój nie miał już nic wspólnego z tym, sprzed kilku minut. Naiwnością było jego zdaniem wierzenie w to, że po powrocie z łazienki, mogłaby w dalszym ciągu być tak chętna do przełamania tych pierwszych lodów. Wodząc znudzonym spojrzeniem po bawiących się imprezowiczach i popijając whisky, które nalał mu barman, co jakiś czas spoglądał w stronę schodów. Laury nie dostrzegł ani schodzącej na dół, ani błądzącej po piętrze, skąd był doskonały widok na to, co działo się na dole. Jego uwagę od niej odciągnęła kobieca dłoń, która niespodziewanie znalazła się na jego ramieniu i należała do dawnej kochanki. Ta mimo tego, że już dawno przestał wykazywać zainteresowanie sponsorowaniem jej zachcianek, w dalszym ciągu należała do tych kobiet, z którymi był skłonny zapomnieć się na niezobowiązujących zasadach. I nie inaczej był gotów postąpić w tym momencie, kiedy jego podniecenie za wszelką cenę chciało znaleźć ujście, a krótka rozmowa i kilka poruszonych w niej wspomnień z dawnych czasów wystarczyło, by znalazł się z kobietą na jednej z kanap ustawionych pod ścianą.
Ona była czymś pewnym. Sprawdzonym. Tym, czego teraz potrzebował, żeby ochłonąć.
Nie mogła nagle zmienić zdania. Nie mogła powiedzieć, że nie miała ochoty na seks.
Była chętna i dawała mu to do zrozumienia każdym pocałunkiem i dotykiem swoich smukłych dłoni, które błądziły po jego sylwetce, gdy on jedną ze swoich zdążył wcisnąć w jej majtki, a drugą wpleść w długie włosy, zapominając o wszystkim. Włącznie z Laurą, która w tym momencie musiała radzić sobie sama, nawet jeśli wiązałoby się to z siedzeniem przy barze i wypatrywaniem w tłumie przyjaciółki, która być może zdecydowałaby się dotrzymać jej towarzystwa, o ile sama nie migdaliła się w tej chwili z Jonathanem w jednym z pokoi.
Offline
Laura nie była pewna, czy większą irytację czuła w związku z nieporadnością nieznajomego mężczyzny i jego nieudolnymi próbami pomocy, czy może dlatego, że cała ta sytuacja zmusiła ją do odsunięcia się od Marcusa i przerwania tego, co oczami wyobraźni postrzegała jako doznanie bardzo przyjemne, którego podświadomie zaczynała pragnąć. Nie miała również pojęcia, czy istniałaby siła, dzięki której raz jeszcze nabrałaby podobnej pewności siebie w celu zainicjowania podobnego zbliżenia, dlatego w kierunku łazienki ruszyła z głową spuszczoną w dół. Czuła, jak mięśnie napinały się w nieznanej dotychczas irytacji i jak mocnym rumieńcem płonęły policzki. Tym razem jednak wcale nie wynikało to z zawstydzenia, ale złości, jaką czuła na cały wszechświat i bawiących się dookoła ludzi - w tym na samego Marcusa za to, że jak gdyby nigdy nic odprawił ją i zmusił do samotnego przeciskania się przez tłum, w którym istniało duże prawdopodobieństwo ponownego wypadku jak ten sprzed kilkunastu sekund.
Próg łazienki przekroczyła w bojowym nastroju, drzwi zatrzaskując w teatralnie przesadzony sposób, nad którym chyba nie do końca była w stanie zapanować, toteż na kilka zdziwionych spojrzeń znajdujących się w środku kobiet zareagowała krótkim, przepraszającym uśmiechem.
Panujący tam i niosący niewielką ulgę chłód był zaledwie początkiem procesu wyciszenia myśli i zmysłów. Muzyka nie docierała do tego pomieszczenia tak dosadnie, jak miało to miejsce zaraz za drzwiami, a chłodna woda i odrobina mydła pozwoliły zmyć z siebie resztki lepkiego alkoholu. Peleryny nie udało się tak zupełnie uratować, ale szybkie przepłukanie przesiąkniętego napojem skrawka wystarczyło, by pozbyć się drażniącego zapachu i doprowadzić materiał do względnie normalnego stanu.
Harlow wykorzystała czas spędzony przed lustrem również na poprawę makijażu i kilku niesfornych kosmyków włosów, dlatego też łazienkę opuściła w nieco lepszym humorze. Po wyjściu z niej znów jednak uderzył w nią zaduch, aromat papierosów, alkoholu i spoconych ciał, a mieniące się we wszystkich kolorach światła znacząco utrudniały i ograniczały pole widzenia. Między innymi dlatego tak szybko zrezygnowała z gorączkowych poszukiwań Marcusa, za dobry pomysł uznając znalezienie sobie miejsca przy barze i poczekanie, aż podejdzie do niego również mężczyzna.
Czuła się zmęczona; tańcem, muzyką, tymi ludźmi, buzującym w żyłach alkoholem. Wszystkim tym, co wiązało się z imprezą, która zdawała się nie mieć końca, a której kolejny element jeszcze bardziej pogorszył jej samopoczucie. I kiedy sądziła, że gorzej już być nie może, pojawił się on - nie była pewna, czy miała do czynienia z właścicielem hotelu i organizatorem tego przyjęcia, czy może jednak z jego bratem; w tym migoczącym oświetleniu i panującym półmroku wszyscy wyglądali bardzo podobnie.
– Nie, dziękuję – odpowiedziała krótko, kiedy padła pierwsza tego wieczoru propozycja udania się w nieco bardziej ustronne miejsce. Laura nie sprawiała wrażenia zachwyconej tym, że nadszedł moment przekonania się na własnej skórze, jak wiele w rzeczywistości były warte zapewnienia Marcusa co do panujących tam zasad. W gruncie rzeczy Harlow doświadczyła tego, że niewiele, na własnej skórze bardzo szybko i to dosłownie, biorąc pod uwagę ogromną dłoń, spokojnie przesuwającą się po jej kolanie. – Powiedziałam, że nie mam ochoty – mruknęła z dużo mniejszą kurtuazją. O ile wcześniej faktycznie próbowała ją zachować, tak aktualnie była skłonna sięgnąć po środki dużo poważniejszego sortu, byle tylko uwolnić się od niechcianego towarzystwa.
– Tak? Na parkiecie widziałem coś innego. Wiłaś się przy nim jak kotka w rui – rzucił z rozbawieniem brunet, z którym ktoś przywitał się krótkim klepnięciem w plecy. To wystarczyło, by Laura domyśliła się, że miała do czynienia ze Stevenem - inicjatorem całego tego zbiorowiska. – Twojego bohatera tu nie ma. Może posuwa właśnie jakąś Wonder Woman. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś i ty się zabawiła. Jako gospodarz muszę o to zadbać – zaproponował, raz jeszcze podejmując się próby zmniejszenia dzielącego ich dystansu.
Offline
Olanie Laury nie było fair.
Wiedział o tym, ale wiedział też, że jeśli tej nocy nie zaliczy nikogo, szlag go trafi.
To, co robiła z nim Harlow, przekraczało wszelkie granice. To jak na niego działała i jak bardzo pobudzała wyobraźnię, która podsuwała wiele obrazów dotyczących tego, co, gdzie i w jakich konfiguracjach był gotów z nią zrobić wykańczało go. Gdyby bieg wydarzeń zależał tylko od niego, wziąłby ją na środku parkietu i nie przejmowałby się niczym, ale musiała mu to nieświadomie utrudnić. Ten jeden raz dziewictwo zaczął postrzegać nie jak coś, co miało mu dać wiele frajdy, ale jak przekleństwo sprawiające, że ta noc stawała się koszmarem.
Mógł porzucić początkowy plan. Nie skupiać się na tym, by uzależniła się od tego, co mógł jej dać i nie zaczęła naiwnie wierzyć w to, że była wyjątkowa i nijak miała się do innych, bardziej doświadczonych kobiet, jakie wyobrażała sobie jako jego partnerkę na życie. Mógł ją po prostu zaliczyć, nie zważając na żadne protesty i na to, że nie była gotowa. Mógł wziąć to, czego chciał, a potem zabrać ją do Healy i wyrzucić z samochodu pod domem jak psa, po czym zniknąć z życia jej rodziny. Nie był jednak idiotą i wiedział, że zapłaciłby za to, co w normalnym świecie nazywało się gwałtem. Nigdy się go nie dopuścił. Nie mógł sobie na to pozwolić. Zawsze to one musiały dobrowolnie rozłożyć przed nim nogi, dzięki czemu w chwili, w której je porzucał, nie miały na niego żadnego haka.
– Stary, nie chcę przeszkadzać, ale twoja panna nie wygląda na zachwyconą nowym towarzystwem. – Nieznajomy głos wyrwał z jego gardła pomruk dezaprobaty. Zbyt pochłonięty przyjemnością, którą dawała mu Judith, wijąc się na jego kolanach, kiedy zabawiał się jej biustem, nie połączył faktów od razu. Chciał jedynie przelecieć pannę, która na nim siedziała i prosiła o to, by zaraz ją wziął. Tu i teraz. Na oczach wszystkich. Był skłonny to zrobić, ale wtedy do jego uszu dobiegł drugi głos. – Skoro już ją tu przywlokłeś, to może zainteresowałbyś się tym, co się z nią dzieje? – fuknęła Josie, a spojrzenie Marcusa zatrzymało się na twarzy dziewczyny, obok której ze zmarszczonym czołem stał Jonathan. Jego postawa dawała do zrozumienia, że nie podobało mu się to, co działo się w innej części sali.
– Co wy pierdolicie? Zmówiliście się do cholery? – burknął, zsuwając z kolan swoją niedoszłą zabawkę. Judith jęknęła z niezadowoleniem i mruknęła coś o tym, że ma się pieprzyć, po czym wstała i wróciła do swojego dotychczasowego towarzysza. Marcus pokręcił głową i słuchając wywodów Josie na temat Laury i tego, że pozostawił ją samą sobie, rozejrzał się po sali, zauważając ją przy barze. – Siedzi ze Stevenem i co z tego? – wzruszył ramionami, nie widząc w tej sytuacji niczego złego. Steven lubił zagadywać gości i zawierać nowe znajomości, a wyraz twarzy Laury, Marcus początkowo przypisał temu, że wciąż była zła przez to, co wydarzyło się gdy tańczyli. Dopiero Jonathan wyjaśnił mu, że nie o to chodziło i że zdążył usłyszeć, jak organizator imprezy przechwalał się znajomym, że tej nocy zaliczy Laurę, a wraz z tym posypały się zakłady na pokaźne sumy wśród gości.
Wystarczyło.
Marcus zaklął pod nosem i ruszył w stronę baru, zatrzymując się za plecami Stevena. Przez moment przysłuchiwał się temu, jak ten nalegał na to, by Laura mu uległa, a rozwścieczone spojrzenie wciąż sunęło za dłonią mężczyzny, która przesuwała się po jej nodze, gdy ten natarczywie zmniejszał dystans.
– Nie jestem pewny, ale chyba powiedziała, że nie ma ochoty? – zagaił w końcu, nie chcąc dopuścić do tego, by wielka łapa Stevena znalazła się jeszcze wyżej. – Nie mam w planach jej niańczyć, ale kiedy mówi nie, to znaczy nie. Sam ustaliłeś tę zasadę, a to, że organizujesz ten burdel, nie zwalnia cię z jej przestrzegania – dodał i przeniósł wzrok na blondynkę. – A ty? Nie umiesz sobie poradzić z jednym facetem? Nie będę cię niańczył i pilnował, żeby nie wpakowali w ciebie chuja, bo nie umiesz postawić na swoim i psujesz imprezę – warknął, chwytając ją za ramię i zmuszając do tego, żeby zsunęła się z krzesła przy barze. – Zjeżdżaj stąd. Zejdź mi, kurwa, z oczu. Pierw pogadam z nim. Potem z tobą – dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu i ruchem ręki wskazał jej, że miała się oddalić. Nie dbał o to, gdzie pójdzie. Czy usiądzie w kącie naburmuszona, czy pójdzie pospacerować po hotelu a może nawet jego okolicy. Jedyne czego był pewny to tego, że nie wróci do domu, kiedy okolica o tej porze nie oferowała bezpośredniego i łatwego transportu do miasta.
Offline
Powiedzieć, że nie czuła się komfortowo, to jakby nie powiedzieć nic. Od samego początku nie czuła się przekonana co do swojego udziału w imprezie tego typu. Jej dotychczasowe doświadczenia z przyjęciami prezentowały się przecież zupełnie inaczej; do szkolnych zabaw, do balu z okazji ukończenia edukacji, do domówek w gronie znajomych czy nocy spędzanych przy ognisku. Nigdy nie uważała, by taki tryb spędzania wolnego czasu z przyjaciółmi był nudny czy gorszy od hucznych, klubowych ekscesów. Aktualna zabawa daleka była zatem od dziewczęcych przyzwyczajeń oraz upodobań, ale Laura była świadoma, że w związku z relacją, jaka miała ją połączyć z Marcusem, musiała się przemóc i chociaż spróbować. I to wcale nie tak, że bawiła się źle. Przeciwnie - szukanie kostiumu i cały proces przygotowań niosły ze sobą sporo frajdy, tak samo zresztą jak możliwość przebywania w tak luksusowym obiekcie, gdzie nie brakowało jedzenia, picia i możliwości tańczenia. Nieco więcej cienia na całe przedsięwzięcie rzucało wszystko to, co działo się po kilku drinkach i po tym, jak większość gości rozkręciła się na dobre. Na to Harlow nie czuła się w żaden sposób przygotowana, dlatego też niekoniecznie potrafiła się w tym odnaleźć.
Tracąc Marcusa z zasięgu wzroku, straciła również pozorowaną pewność siebie. Kiedy on był obok, jej krok był mocny, sylwetka wyprostowana, a głowa uniesiona wysoko; dawał jej poczucie, że naprawdę nie mógł dotknąć jej nikt poza nim i to niosło ze sobą komfort, którego brakowało Laurze aktualnie.
Mimo zapewnień Marcusa, Steven wcale nie okazał się tak wyrozumiały, jak można byłoby tego oczekiwać od gospodarza mającego za zadanie pilnować porządku i bezpieczeństwa gości. Mężczyzna - wysoki, przystojny - robił spore wrażenie, ale pod wpływem alkoholu nawet on tracił cały swój urok, zwłaszcza kiedy nie rozumiał słów tak prostych jak nie. To padało z jej ust regularnie i z uporczywością maniaka, ale nawet to nie sprawiło, że gospodarz postanowił odpuścić i znaleźć sobie inne towarzystwo na najbliższe minuty.
To, że Marcus pojawił się jakby znikąd, niosło ze sobą ulgę i obawę jednocześnie. Laura nie wiedziała, jak dużo widział i słyszał, ale nie była głupia; czuła, że mogłoby brakować niewiele, by zrozumiał coś na opak, by zinterpretował to po swojemu. Kiedy jednak zorientowała się, że nic takiego nie miało miejsca, pewność siebie wróciła.
Na krótko, bo przecież nawet nie zdążyła się odezwać.
– Słucham? – parsknąwszy śmiechem, zsunęła się z barowego stołka. Palący dotyk Marcusa na ramieniu nijak przypominał ten, którym obdarzał ją podczas niedawnego tańca, ale to nie miało żadnego znaczenia, bo Laura sama się spod niego wyrwała. – Przypominam ci, że sam mnie na nią ciągnąłeś i jeżeli ktoś ją psuje, to ty i twoi zdesperowani koledzy – warknęła w złości, niespecjalnie przejęta swego rodzaju podważeniem autorytetu, jakim teoretycznie powinien być dla niej Marcus. Wystarczyło tych kilka minut, by zrozumiała, że wszystkie spędzone dotychczas dni były kłamstwem; teatrem przygotowanym na jego własne potrzeby, wśród których nie było miejsca na myślenie o tym, czego chciała i jak czuła się ona - zwłaszcza w obliczu zagrożenia, którym Steven w jej oczach - i pewnie wielu innych kobiet - po prostu był. – Pierdol się. Nie mamy o czym gadać. – Celowo zignorowała pełen satysfakcji uśmiech Stevena czy konsternację odmalowaną na twarzy Marcusa. Sama chyba nie spodziewała się, że takie słowa mogłyby paść z jej ust i że tak po prostu byłaby w stanie odejść, pozostawiając niedoszłego kochanka w niewygodnej pozycji; nie zamierzała go ośmieszyć przed przysłuchującymi się całej tej rozmowie ludźmi, ale nie pozwoliłaby również na to, by traktował ją w ten sposób, dlatego przez tłum przecisnęła się sprawnie i szybko, celowo kierując się na piętro z nadzieją na to, że istniało tam pomieszczenie wolne od tych wszystkich osób i dramatów, choć sama przed sobą - na szczęście już bez świadków - musiała przyznać, że zachowanie Marcusa najzwyczajniej w świecie ją zabolało.
Po piętrze - najpierw drugim, potem trzecim i kolejnym - błądziła bez celu, a do ogromnej hali trafiła zupełnym przypadkiem. Była zaskoczona, że panowały tam cisza i spokój, ale ulga znacząco przewyższyła to uczucie, dlatego Laura przeszła się wzdłuż basenu, ostatecznie siadając na kanapie, z której miała dobry widok na znajdującą się za oszkloną ścianą okolicę.
Offline
Pozostawiając ją samą sobie, błędnie założył, że da sobie radę. Gdy była obok, wykazywała się opanowaniem i taką pewnością siebie, że nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłaby z taką łatwością zostać złamana i że wróciłaby ta niepewna siebie dziewczyna, którą była, kiedy poszli na pierwszy spacer, pierwsze zakupy, a nawet wtedy, gdy spędzili wieczór w jacuzzi. Wtedy każde jego słowo i zasady, którymi rzucał na każdym kroku, informacje o tym, jak to wszystko miało wyglądać, zdawało się wzbudzać w niej wiele wątpliwości. Dni jednak mijały, a tutaj, na imprezie pośród wielu napalonych i pozbawionych wstydu ludzi, Laura mniej lub bardziej świadomie pokazała swoje nowe oblicze, które przypadło mu do gustu. Skoro więc z taką łatwością poddała się temu, co działo się podczas ich tańca, dlaczego miałaby nie wykazać się podobną odwagą w starciu ze Stevenem?
Był rozczarowany.
Był też zły, bo wszystko szło nie po jego myśli.
Pierw mężczyzna, który na nią wpadł i wylał drinka, burząc całą atmosferę, jaką udało im się między sobą stworzyć pod wpływem jednej chwili, a teraz to, w momencie, kiedy był bliski zaspokojenia własnych potrzeb. Przelecenie Judith miało go przecież uspokoić. Sprawić, że chociaż na chwilę uwolniłby się od tych natrętnych myśli, które dotyczyły Laury, gdy ogarnęłoby go to błogie zaspokojenie.
Największa frustracja ogarnęła go jednak wtedy, kiedy zrozumiał, że Steven naprawdę chciał złamać własną zasadę i był gotów nachalnie się do niej dobierać, wbrew wszelkim sprzeciwom padającym z jej ust. Żałował, że nie porzucił tego pomysłu i nie został z nią w domu. Wszystko wyglądałoby inaczej, ale... Czy wtedy zdecydowałaby się choć trochę przełamać? A może tkwiliby w tym martwym punkcie, gdzie jej wzrok uciekał w bok, a policzki oblewały się czerwienią, kiedy próbował nawiązać fizyczny kontakt w nawet niewinnej formie?
Nie wiedział, a to nie był odpowiedni moment na gdybanie o tym, co by było, gdyby. Tym bardziej że niczego mu nie ułatwiła swoim nastawieniem.
Złość nagle wymieszała się z konsternacją i niepewnością. Rozejrzał się, widząc, że wbitych w nich było kilka par oczu. Niektórzy goście podłapali to zamieszanie i nie kryli się z tym, że czekali na rozwój wydarzeń pomiędzy nim a organizatorem imprezy. Oczy Marcusa pociemniały w furii, gdy przy wszystkich podważyła jego autorytet. Myśl, że nie potrafiła tak stanowczo odnieść się do Stevena, a zrobiła to względem niego, sprawiła, że krew zawrzała mu w żyłach i niewiele brakowało do tego, by ją uderzyć i pokazać, gdzie było jej miejsce.
– Pomyśl, zanim dodasz coś jeszcze gówniaro – ostrzegł, zaciskając dłoń w pięść. Ta świerzbiła go jak nigdy wcześniej, ale ostatecznie cios został wymierzony nie w Laurę, która zdążyła się ku jego zaskoczeniu oddalić, ale w twarz Stevena, który zachwiał się na swoim krześle, chwytając jedną dłonią za krawędź barowego blatu, a drugą za szczękę.
W tej jednej chwili wszystko, co w nim siedziało, przybrało na sile. Nerwy kotłowały się w nim, kiedy Steven mruknął coś pod nosem i rzucił się na niego z pięściami. Jonathan chciał zainterweniować, ale Marcus odepchnął go, by okładać się z mężczyzną, który miał odwagę, by nachalnie dążyć do wzięcia tego, co należało do Marcusa. Do niego i nikogo innego. Nawet jeśli wiedział, że Laura była wściekła i prawdopodobnie stracił w jej oczach, to nie zamierzał się poddać. Musiała być jego. Czy tego chciała, czy nie.
Szarpanina pełna wymiany mniej i bardziej celnych ciosów ze strony Marcusa, jak i Stevena nie trwała długo. O ile wszyscy wydawali się interesować tym, co się działo, to kiedy polała się krew, a Steven sięgnął po stłuczoną butelkę po alkoholu, kilka osób zainterweniowało. W tym Joseph, który pojawił się znikąd i zaskoczył Marcusa, zabierając swojego brata i wspominając coś o tym, że dla niego impreza się zakończyła i... Przepraszając Hearnshawa za tę sytuację. To dało Marcusowi do myślenia i pozwoliło wywnioskować, że nie był to pierwszy raz.
Otarł kącik ust wierzchem dłoni, sięgnął do swojej skroni, która pulsowała bólem, ale nie wyczuł pod palcami krwi. Barmanka podała mu woreczek lodu i jakiś mały ręcznik do wytarcia krwi, ale olał to.
Musiał znaleźć Laurę.
W momencie, kiedy wszystko z niego uleciało wraz z bójką, odzyskał rozum i... spokój.
Błądząc po korytarzach hotelu, zaglądał do różnych pomieszczeń, chcąc ją jak najszybciej znaleźć. Rozmiar budynku nie ułatwiał mu tego zadania, podobnie jak wszechobecni ludzie, którzy pieprzyli się po kątach. W pewnym momencie, kiedy po zamknięciu kolejnych drzwi nie znalazł blondynki, przywitał niechcianą myśl, która zasugerowała mu, że opuściła hotel. I to wystarczyło, żeby spanikował. Okolica nie była odpowiednia do samotnych spacerów. Było zimno, do tego późno, a lasu, które otaczały okolicę, stały się czynnikiem zmuszającym wyobraźnię do snucia czarnych scenariuszy. Zdenerwowany dotarł na ostatnie piętro, wiedząc, że jeśli tam jej nie znajdzie, będzie musiał prosić znajomych o pomoc w poszukiwaniach na zewnątrz, nim dojdzie do nieszczęścia.
Odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł znajomą sylwetkę nad basenem. Całe napięcie towarzyszące mu od kilkunastu minut zniknęło jak za dotknięciem magicznej różdżki, a on powoli ruszył w stronę dziewczyny, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć, żeby ją ugłaskać.
– Przepraszam... – To jedno słowo z trudem przeszło mu przez gardło. Nie miał zwyczaju przepraszać. Właściwie to nigdy tego nie robił. – Nie powinienem zostawiać cię samej – dodał, przystając obok. Co zaskakujące, wcale nie udawał skruszonego. Zdawał sobie sprawę z tego, że za szybko pozwolił sobie uwierzyć w to, że dałaby sobie radę sama w tym świecie. – I wyładowywać się na tobie – rzucił jeszcze, wbijając wzrok w widok za oknem.
Offline