Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2
Laura nie spodziewała się ze strony Marcusa tego typu wylewności i chyba nawet nie była pewna, jakie odczucia względem niej mogłaby żywić. Zawsze miała go bowiem za postać niezwykle tajemniczą i lubiącą utrzymywać się w tym nieco owianym mrokiem klimacie, toteż nawet w rozmowach z rodzicami nie poruszała kwestii takich jak to, gdzie się poznali, czemu zdecydowali się akurat na jego usługi, czym zajmował się dotychczas i czy naprawdę był takim dupkiem, na jakiego się kreował. Teraz, mogąc zdobyć tych kilka informacji na własną rękę, zdawała się patrzeć na mężczyznę nieco przychylniej, co było zaskoczeniem dla samej zainteresowanej, biorąc pod uwagę to, jak niefortunnie rozpoczął się ten wieczór.
– To dobry wybór. Ja też je lubię – przyznała, dopiero po chwili gryząc się w język. Nie miała pojęcia, czy ta informacja z perspektywy Marcusa była jakkolwiek istotna i czy wnosiła cokolwiek do prowadzonego aktualnie dialogu, ale Harlow nawet to nieprzemyślane wyznanie uznała za całkiem dobry znak na drodze do porozumienia, które stopniowo zaczynali budować. Przynajmniej tak się wydawało blondynce. Co o tym sądził on – wolała nie dopytywać, dość odważnie zakładając, że pewnie miał opinię ewidentnie różną od tej jej. Celowo również porzuciła kwestię wpisujących się w jego gusta knajpek, wszak domyślała się, że rządzący w nich przedział cenowy znacząco odbiegał od standardów, do których przywykła ona. – Masz jakieś ulubione danie? – dodała, bo temat ten wydawał się może i banalny, ale jakże bezpieczny, a ona chyba właśnie tego uczucia potrzebowała w najbliższych minutach.
– Dlaczego miałbyś chcieć zachęcić mnie do odważnych kroków? – To pytanie należało do grona zdecydowanie bardziej odważnych, ale sam Marcus musiał przyznać, że była to kwestia dość nietypowa, biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg ich znajomości. Żadna ze stron nie wykazywała bowiem chęci do przekształcenia tej relacji w coś innego niż to, czym pozostawała ona dotychczas; on był prawnikiem pomagającym jej rodzicom, ona dzieciakiem, który przynosił kawę, kiedy został o to poproszony. Nie istniały żadne punkty, w których mogliby się zetknąć, toteż wszelkie objawy zainteresowania wydawały się co najmniej dziwne i niespodziewane.
– I wzajemnie. – Również ona pozwoliła sobie na subtelny uśmiech. Nie zamierzała bowiem wypominać Josephine tego, że skazała ją na początkowo bardzo niechciane towarzystwo. Wystarczyło kilka kieliszków czegoś mocniejszego, by Marcus stał się nieco bardziej znośnym kompanem do rozmowy i dość nieoczekiwanie jego towarzystwo wydawało się najmniej kiepską perspektywą na przebieg tego wieczoru.
– Możemy iść w kierunku… – podjęła, a krótką pauzę wykorzystała na odnalezienie w niewielkiej torebce telefonu, gdzie w notatkach zapisany miała dokładny adres mieszkania, w którym Josie wynajmowała pokój. Harlow, choć bywała w Fairbanks dość często, nadal nie czuła się w tym miejscu tak pewnie, jak faktycznie by mogła, toteż wszelkie umowne punkty wolała mieć spisane w bezpiecznym miejscu. Pokazawszy Marcusowi wyświetlacz komórki, schowała ją z powrotem. – Co jakiś czas, na weekend, żeby spędzić czas z Josie. Kiedyś przyjeżdżałam częściej, a potem w moim życiu pojawił się ten cholerny pensjonat – odpowiedziała, nie kryjąc dezaprobaty dla takiego stanu rzeczy. Nie chodziło nawet o to, że w domu zaczęło być krucho z pieniędzmi. Biznes rodziców pochłaniał dużo siły oraz czasu, wymagał zaangażowania ze strony całej rodziny i bardzo skutecznie odbierał chęci na jakiekolwiek wycieczki i typowo miejskie rozrywki. – Lubię tu być. Lubię chodzić do kina, do teatru, na wydarzenia sportowe. Zawsze coś się tu dzieje – dodała z rozmarzeniem, poprawiając materiał płaszcza, którym otulone były jej ramiona.
Offline
Hearnshaw był zaskoczony tym, z jaką łatwością przychodziło mu udzielanie informacji na swój temat. Widział w tym jednak sposób na to, by jakoś dotrzeć do Laury i przekonać ją do swojej osoby. Jeśli więc miał odpowiadać na pytania, mówić o sobie i stopniowo zdobywać jej zaufanie, to był gotowy się poświęcić i nagiąć swoje zasady, by koniec końców czerpać z tego zyski, nawet jeśli nie miał gwarancji, że w ogóle jakieś będą. Na tym etapie znajomości było mu bowiem ciężko ocenić to, czy Laura okaże się tak łatwa w obsłudze, jak wstępnie zakładał.
– Fettuccine alla papalina i polędwica wieprzowa z ananasem – odparł po chwili namysłu. Lubił wiele dań, ale jeśli miał wybrać to ulubione, to w jednej, jak i drugiej kuchni najchętniej sięgał po te wymienione. – A ty? – zapytał, chcąc wykazać nieco więcej zainteresowania jej osobą, z nadzieją, że tym zaplusuje w oczach Laury.
– Bo mam takie widzimisię. Co za różnica, jakie są powody? – odparł zobojętniałym tonem. Mógł mieć taką zachciankę i nie mogła tego zmienić. O tym, że sam kiedyś znajdował się na takim etapie życia, gdzie był przykładnym synem, któremu brakowało do szczęścia wiele, chociaż rodzice stawali na głowie, by spełniać jego zachcianki, to czegoś mu brakowało. I chyba była to odwaga do działania wbrew oczekiwaniom innych, którą zaszczepiła w nim ona. Mimo upływu lat i zawiści, jaką czuł względem tej kobiety, wciąż sentymentalnie wracał do czasów, kiedy zaczął poznawać życie inne od tego, jakie znał wcześniej.
Czy był taki sam jak jego mentorka?
Tak.
– W porządku. To jakieś dwadzieścia pięć minut drogi – odparł, kiedy zerknął na wyświetlacz jej telefonu, by zapoznać się z adresem, pod który chciała się dostać. Marcus wiedział, że jego kumpel wspiera finansowo swoją młodą kochankę i dzięki temu ta mogła pozwolić sobie na wynajem pokoju, ale nigdy nie dopytywał, w jakiej okolicy Josephine uwiła sobie własne gniazdko. Nie był zaskoczony, kiedy okazało się, że była to jedna z tych lepszych części miasta, w których wielu chciało zamieszkać, ale nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić. On zaś unikał tej okolicy, mimo że niegdyś miał na oku jedno z mieszkań, bo nie podobało mu się to, że była pełna terenów rekreacyjnych dla rodzin z dziećmi.
– Często tak jest? Że przyjeżdżasz, a ona cię zostawia, żeby spotkać się z Jonathanem? – zagaił, ciekawy tego, jak wyglądała relacja dziewczyn, kiedy w życiu jednej z nich pojawił się mężczyzna. Celowo pominął kwestię pensjonatu. Tę chciał zostawić na później, widząc, że interes ojca był drażliwym tematem. Nie, żeby był zaskoczony. Jego samego ten temat drażnił, ilekroć podliczał nieopłacone faktury i doliczał odsetki za zwłokę w ich spłacie. Dług pana Harlow rósł, a Marcusa frustrowała bezradność w próbach przemówienia temu człowiekowi do rozsądku. Często miewał upartych klientów, którzy myśleli, że wiedzieli lepiej, ale w tym przypadku było cholernie ciężko wykazać się siłą przebicia. – Powinnaś przyjeżdżać częściej. To miasto daje więcej możliwości, które masz szansę wykorzystać. Twój ojciec będzie rozczarowany, że nie chcesz pomagać, ale możemy to załatwić. Wstawię się za tobą, jeśli chcesz. Jakoś byśmy to rozegrali, by nie domyślili się, że mieliśmy okazję rozmawiać – zaproponował, uśmiechając się lekko. I to nie tak, że zachęcał ją do buntu. Po prostu chciał, żeby wzięła to pod uwagę i pojawiała się w Fairbanks częściej, co dałoby mu więcej okazji ku temu, by ją omotać.
– Pytałaś wcześniej jakbym to widział… – podjął, gdy skręcili za róg w spokojniejszą uliczkę i wcisnął dłonie do kieszeni swojego czarnego płaszcza. – Jesteś cholernie młoda, a twój ojciec urwałby mi jaja, gdybym cię tknął, ale wydaje mi się, że mogę ci zaoferować wszystko to, czego nie masz w Healy. Wyjścia na miasto, zakupy, imprezy. Jakieś kursy, gdybyś chciała się kształcić. W zamian za… towarzystwo. Tak po prostu. Jeśli potrzebujesz na coś kasy, możemy się dogadać i za to, że czasami do mnie przyjedziesz, mogę zapłacić, jeśli satysfakcjonowałoby cię to bardziej niż rzeczy materialne. – Zerknął na nią kątem oka, ciekaw reakcji. Nie wspominał o seksie. Była tak młoda, że nie chciał jej odstraszyć, ale samo to, jak przesuwał wzrokiem po jego sylwetce, mówiło wprost, że i taką opcję przewidywał dla ich potencjalnej relacji.
Offline
Uzyskana od Marcusa informacja sprowokowała na dziewczęcej twarzy coś, co w pierwszym momencie mogło przypominać grymas. Harlow nie zamierzała po raz kolejny wyjść na osobę, która oceniała mężczyznę po pozorach i bardzo pochopnie, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nie spodziewała się odpowiedzi tego typu. Naiwnością z jej strony byłoby wierzenie, że uraczyłby ją czymś tak banalnym jak pizza lub makaron, ale mimo to starała się nie okazywać zmieszania, jakie ją dopadło.
– Niech pomyślę – podjęła krótko i faktycznie poświęciła tych kilka dodatkowych sekund na przeanalizowanie swoich kulinarnych upodobań. Mieszkając na Alasce, oczywistym było, że dania w jej rodzinnym domu w dużej mierze składały się z ryb oraz innych owoców morza, a wymysły pokroju trufli czy innych ekstrawaganckich pomysłów nie były czymś na porządku dziennym. Gdyby jednak miała postawić na jedną rzecz, którą mogłaby jeść bez końca, to niewątpliwie byłoby to: – Makaron z krewetkami w sosie śmietanowym. – Nie był to wybór podobny do tego, na jaki zdecydował się on, ale chyba nie powinien być zaskoczony, skoro pochodzili z dwóch zupełnie różnych światów, toteż i gastronomiczne możliwości znacząco się od siebie różniły. – Ale sushi popite winem też jest w porządku – dodała, tym samym niejako poszerzając zakres swoich zainteresowań w tym temacie.
Z chęcią dodałaby do tej listy coś jeszcze, choć nie było to pragnienie podyktowane chęcią dalszego podzielenia się informacjami o samej sobie, a wygodną furtką dla uniknięcia kwestii związanych z Josephine oraz tym, jak od kilku tygodni wyglądała ich przyjaźń. Nie była to rażąca zmiana na gorsze, ale zdecydowanie Jonathan sprawił, że terminowość i dotrzymywanie słowa stały się dla dziewczyny sprawą dalszego rzędu. Najważniejszy zawsze był on i jego zachcianki w danym momencie. I choć wydawało się to zrozumiałe, skoro niejako fundował wszystko to, czym Jo mogła cieszyć się w codziennym życiu, to jednak Harlow stopniowo stawała się tym zmęczona.
– Na początku tak nie robiła. Nagminne stało się to w ostatnich tygodniach. On dzwoni, ona jedzie. Ale... skoro płaci, to chyba ma prawo wymagać? – Znów trochę za późno ugryzła się w język i domyślała się, że tego typu wylewność mogłaby okazać się nieprzyjemna w skutkach, gdyby na przykład Marcus postanowił wykorzystać te informacje, by poróżnić ją z Josie. Z drugiej jednak strony nie miała pojęcia, jaki mógłby posiadać w tym interes i czy kłótnia dwóch nastoletnich przyjaciółek niosłaby dla niego jakiekolwiek korzyści, toteż niewinne wzruszenie ramionami z jej strony miało być swego rodzaju zapewnieniem, że nie dbała o to zbyt mocno. Do pewnych spraw i sytuacji można było się przyzwyczaić, a gdyby Laura miała usilnie doszukiwać się pozytywów, to przecież nie doszłoby do jej aktualnego spaceru z Marcusem, gdyby nie nieco skrzywione postrzeganie priorytetów przez Josie. – Nie wiem, co mogłabym tutaj robić. I jak mielibyśmy to załatwić – odparła z przekąsem, celowo kładąc silny nacisk na ostatnie słowo. Nie sądziła, że to właśnie z jego strony mogłaby wyjść tego typu inicjatywa, a już na pewno nie oczekiwała propozycji wstawienia się za nią przed rodzicami. Nie umiała sobie tego nawet wyobrazić, toteż ponownie zerknęła na Marcusa z nieskrywanym zaciekawieniem, chcąc dowiedzieć się, czy miał już w zanadrzu jakąś wiarygodną wymówkę dla jej częstszych wizyt w wielkim mieście.
Nie podejrzewała również, że wystosowana przez niego sugestia mogła okazać się taką wziętą na poważnie pod uwagę. Nawet jeżeli wcześniej zdążyła wypomnieć mu to, że pasował do roli sponsora, to zdecydowanie nie widziała siebie w roli jego utrzymanki. Wciąż podtrzymywała opinię dotyczącą tego, że nie było w niej niczego, czym mógłby się pochwalić przed znajomymi i co byłoby warte zainwestowania w to jakiejkolwiek kwoty. Gdy zatem wyjaśnił jej swój punkt widzenia, Harlow przystanęła, roziskrzone, przenikliwe spojrzenie zatrzymując na wysokości męskich oczu.
– Nie sprawiasz wrażenia kogoś, kto cierpi na brak towarzystwa, jeżeli faktycznie go nie chce – skwitowała, mając wrażenie, że drżała i to bynajmniej nie z powodu przenikliwego chłodu charakterystycznego dla przełomu lata oraz jesieni. Była ewidentnie zdenerwowana. Nie z powodu samej propozycji, ale tego, że w ogóle rozważała skorzystanie z niej. – Dlaczego ja? – Nie wnikała w kwestie takie jak częstotliwość wymienionych przez niego wyjść czy cena, jaką mogłaby podyktować za tego typu usługi. I chociaż w głowie kłębiło się jej od tych i wielu innych pytań, to jednak priorytetem było dla niej to, które już padło.
Dlaczego ze wszystkich dziewcząt w okolicy wybrał akurat ją?
Offline
Dając jej czas do namysłu, wyciągnął z kieszeni płaszcza paczkę papierosów, by zapalić. Nawet nie przeszło mu przez myśl, by poczęstować jednym idącą obok niego dziewczynę. Nigdy nie widział pana Harlow z papierosem, jego małżonka zaś nie kryła niezadowolenia, kiedy Marcus pozwalał sobie zapalić w jej obecności, więc wniosek, że Laura nie sięgała po takie używki, nasuwał się sam.
– Skromnie, ale doceniam dobry gust – wtrącił, słysząc o makaronie z krewetkami i zaciągnął się dymem, który w przyjemny sposób drażnił płuca. – Jakie wino lubisz? Ja włoskie Pinot Grigio. Idealnie pasuje do posiłku. Szczególnie do dań rybnych – dodał, wątpiąc, by podzielała jego entuzjazm względem wina tak drogiego, które nie było na każdą kieszeń, a po które sam sięgał regularnie podczas wizyt w restauracjach. Zastanawiał się jednak, jak wymagająca była pod tym względem i po jakie alkohole sięgała.
– Masz rację. On ma prawo wymagać, ale ona ma prawo odmówić i nie zarobić, albo przełożyć spotkanie na inny dzień. Jestem pewny, że Jonathan nie miałby nic przeciwko – przyznał jej rację, dzieląc się przy tym swoimi spostrzeżenia. Te być może były okrutne, bo pokazywały, że łatwy zarobek w ramionach kochanka był ponad ich przyjaźń, ale nie widział sensu w mydleniu Laurze oczu i wmawianiu, że Josie naprawdę nie miała wyboru. Jonathan był zbyt wyrozumiały, żeby robić jej problemy, gdyby go wystawiła. I z pewnością pocieszyłby się inną. To łączyło go z Marcusem — nie ograniczali się do jednej kobiety. – Pracować? Studiować? Cholera, masz osiemnaście lat. Na pewno zastanawiałaś się nad tym, co mogłabyś robić w przyszłości, albo masz jakieś marzenia, które chciałabyś zrealizować. – Nie chciał wierzyć w to, że mając osiemnaście lat tak bardzo przesiąkła dotychczasowym życiem, które wiodła ze swoimi nudnymi rodzicami, by nawet nie pomyśleć o zmianach i wyrwaniu się z tego wielopokoleniowego zwyczaju, jakim było prowadzenie małego, dającego minimalne dochody biznesu i zakładanie rodziny, by dzieci na stare lata mogły podać rodzicom szklankę wody. – Nie daj sobie wmówić, że tam jest twoje miejsce do życia, bo tak nie jest. Masz prawo do tego, by decydować o sobie i swojej przyszłości – dodał, dopalając papierosa do końca i przydeptując niedopałek butem.
– Jeśli go nie chcę, to go nie szukam. Jeśli chcę, a tak jest teraz, to wybieram, czyje towarzystwo miałoby to być. Padło na ciebie – odparł bez zastanowienia. – Nie szukam przyjaciół, nie czuję potrzeby znalezienia sobie życiowej partnerki i częściej spędzam czas samotnie niż w czyimś towarzystwie, ale wciąż jestem tylko człowiekiem, który od czasu do czasu chce jakiejś odskoczni od normy – Mógłby powiedzieć, że wciąż był tylko facetem, który lubił mieć u swojego boku jakąś kobietę, z którą mógł się pokazać na mieście, czy wspólnie spędzić czas w jakimś malowniczym miejscu, ale byłoby to kłamstwem. Wcale tego nie lubił. Miał jasne oczekiwania, za które był gotów spełnić kilka zachcianek.
Zatrzymał się, kiedy padło doskonale znane mu pytanie.
Mimo wyuczonej regułki wciąż nie lubił udzielać na nie odpowiedzi, bo dla niego nie miało to żadnego znaczenia. W większości tych kobiet nie było nic szczególnego i gdyby był normalnym facetem, prawdopodobnie nie zwróciłby na nie najmniejszej uwagi. Nie mógł jednak mówić wprost, że wybierał je, bo były idealnymi kandydatkami do tego, by mógł je wykorzystać. Wystarczyło przecież połechtać ich kobiece ego, wyrazić zainteresowanie ich nudnym życiem, zapewnić, że były jedyne w swoim rodzaju i wariowały pod wpływem tego, że ktoś je dostrzegł i docenił takimi, jakimi były. Tym razem milczał, wpatrując się w nią uważnie, gdy szukał powodu, dla którego wybrał ją. Była problemem, jaki napotkał na swojej drodze, bo dostrzegał coś, co odróżniało ją od innych i sprawiało, że te wszystkie banały, którymi karmił swoje dotychczasowe zdobycze, zdawały się czymś, czego ona nie mogła ot tak połknąć.
– Bo taką mam zachciankę i lubię życie na krawędzi – stwierdził. – Widzisz? Jestem szczery. Nie wciskam ci kitu, że zawróciłaś mi w głowie. Chcę tylko twojego towarzystwa. A ty dzięki temu wyrwiesz się z dziury, w której nie jesteś w pełni szczęśliwa i zaznasz innego życia, które może się przełożyć na twoją przyszłość i niezależność. To chyba wystarczająco sprawiedliwy układ, skoro oboje dostaniemy to, czego chcemy? – podsumował, rzucając jej pytające spojrzenie.
Offline
Prawdopodobnie ku zaskoczeniu samego zainteresowanego, Laura nie skrzywiła się ani na widok papierosa, ani na drażniący jej zmysły aromat nikotynowej używki. Choć na co dzień wolała otaczać się subtelną wonią perfum, zapachowych świec lub eterycznych olejków, to jednak nie nękała osób niszczących swoje zdrowie, dlatego wykazywana względem zachowania mężczyzny obojętność zdawała się dobrze wróżyć na przyszłość - na wypadek, gdyby faktycznie mieli spędzić ze sobą nieco więcej czasu.
– Chyba nie wypiłam w swoim życiu na tyle dużo wina, by mówić o tym ulubionym. Najbardziej smakuje mi półsłodkie – wyznała zgodnie z prawdą, dość niespodziewanie również i ten temat uznając za dość niewygodny. Dotychczasowe doznania jej kubków smakowych nijak mogły się równać z daniami, których zdążył spróbować Marcus, toteż jej skromny gust mógł zostać myślą przewodnią tej dyskusji, wszak skromny budżet sprawiał, że wszelakie eksperymenty nie miały racji bytu. Harlow nie była tym zachwycona, szczególnie biorąc pod uwagę jej zamiłowanie do słodkości i jedzenia w ogóle.
Wcisnąwszy dłonie do kieszeni własnego płaszcza, kiwnęła głową na znak zrozumienia. Była ewidentnie zmęczona kwestią Josie i warunków jej układu z Jonathanem, wszak wystarczająco dużo o mężczyźnie mówiła przyjaciółka. Laura nie czuła potrzeby przerabiania tego samego z Marcusem, nawet jeżeli wymienione z nim informacje rzucały nieco inne światło na relację dziewczyny z dużo starszym kochankiem. To jednak wciąż pozostawała sprawa, do której Harlow nie chciała się aż nadto mieszać. Tak samo zresztą jak nie planowała robić koleżance jakichkolwiek wyrzutów. Na koniec dnia bowiem obydwie wchodziły w dorosłość i tylko od nich zależało to, jak miały sobie w niej poradzić. Josephine wypadała na tym tle dużo lepiej, ale tego blondynka nigdy nie przyznałaby na głos.
– Może i mam prawo, ale kiedy rzucasz się na głęboką wodę, istnieje dużo prawdopodobieństwo mocnego uderzenia o dno, a ja bardzo lubię swój kręgosłup – mruknęła nieco bardziej sceptycznie, mając nadzieję, że Marcus był w stanie zrozumieć to dość pokrętne porównanie. Być może nieco wyolbrzymiła skalę porzucenia aktualnego życia i rozpoczęcia zupełnie nowego w wielkim mieście, ale bez znajomości i chociaż minimalnie zarysowanego planu nie widziała dla siebie w Fairbanks dłuższej, optymistycznej przyszłości. – Chciałabym czegoś innego. – To chyba był pierwszy raz, kiedy przyznała się do swoich głęboko skrywanych pragnień nie tyle przed kimś obcym, ale co przed samą sobą. Spędzenie całego życia w Healy nie było żadną przyjemnością, a dziewczęce ambicje sięgały dużo dalej. Teraz, kiedy na horyzoncie pojawiła się możliwość chociażby spróbowania, Laura wiedziała, że nie byłaby w stanie się od tej natrętnej myśli uwolnić.
Harlow również przystanęła, mierząc Marcusa uważnym, acz przepełnionym zaciekawieniem spojrzeniem. Nie żywiła względem jego odpowiedzi jakichkolwiek nadziei, dlatego gdy ta padła, kąciki ust blondynki uniosły się w nieznacznym uśmiechu. Nie miała dużego pojęcia o relacjach tego typu, ale wydawało się jej, że szczerość mogła być kluczem do sukcesu, toteż tym bardziej ją doceniała.
– Tak. Chyba tak – mruknęła cicho, spuszczając wzrok. Czuła się odrobinę onieśmielona tym, z jak ogromną pewnością siebie Marcus o tym wszystkim mówił, ale jeszcze bardziej tym, co sama zamierzała przekazać jemu. – W porządku. Spróbujmy.
Miała wrażenie, że czas na moment stanął w miejscu, a dookoła znajdowali się tylko oni. Laura ewidentnie bała się spojrzeć w męskie oczy, aby nie odnaleźć w nich cienia szyderstwa czy jakiejkolwiek wątpliwości. Nie była to dla niej sytuacja komfortowa, a ponieważ jawiła się ona jako zupełna nowość w życiu dziewczyny, Harlow tak naprawdę nawet nie wiedziała, o co mogłaby zapytać, jakie powinny panować zasady, co powinni byli omówić.
Offline
– Nie jest najgorsze. Pasuje do spotkań towarzyskich i samotnych wieczorów przed telewizorem, chociaż ja w tych przypadkach preferuję coś mocniejszego – stwierdził. Wino tak chętnie spożywane przez ludzi nie było w pierwszej trójce, a nawet piątce jego ulubionych alkoholi. Hearnshaw był fanem szkockiej, wódki i innych mocniejszych trunków. Nigdy nie wnikał w to, dlaczego tak było, ale jeśliby się nad tym zastanowił, to pewnie doszedłby do wniosku, że wspomniany przez Laurę trunek pasował mu co najwyżej do tych romantycznych okoliczności pokroju randek, gdzie stwarzał on dodatek mający na celu podkręcić atmosferę wraz z kolejnymi wypitymi lampkami. Takiej atmosfery nie praktykował, to też inny alkohol w zupełności wystarczył, żeby wpłynąć na jego pierwotne instynkty jeśli tego potrzebował.
– Jedyny kręgosłup, który powinien cię interesować, to ten moralny. I to, żebyś o nim zapomniała, bo często jest kiepskim doradcą w walce o swoje – mruknął. On sam był pozbawiony kręgosłupa moralnego. Fakt, że go nie posiadał, wiele mu ułatwiał, bo po przysłowiowych trupach dążył do celu. Planował, postanawiał i zyskiwał to, czego chciał. Gdyby miał się kierować moralnością, prawdopodobnie teraz nie znajdowałby się w takim miejscu, w jakim był na swojej życiowej drodze.
– Cieszę się, że potrafisz to przyznać – zauważył. Do tej pory jedynie widział, że chciała zmian, które wpłynęłyby na jej przyszłość i sprawiły, że ta stałaby się bardziej ekscytująca niż dotychczasowa codzienność. Podobało mu się więc to, co usłyszał, zważywszy na to, że to właśnie on był prowodyrem tego, by w końcu przyznała to głośno. To dawało mu poczucie, że mógłby mieć na nią większy wpływ, doprowadzając do momentu, w którym będzie robiła wszystko wedle jego uznania i rad. Jakby był pieprzonym mentorem, choć nie takim, jakiego faktycznie mogłaby sobie znaleźć, by pokierował nią we właściwy sposób.
– Nie szukam problemów. Jeśli masz wątpliwości… Możesz to przemyśleć. Nie chcę za kilka dni dowiedzieć się, że jestem oskarżony o wykorzystywanie nastolatki – rzucił, nie kryjąc zaskoczenia związanego z tym, jak szybko poszło mu przekonanie Laury do tego, by zdecydowała się wejść w nim układ podobny do tego, jaki łączył ich znajomych. Do jej spontanicznej decyzji podchodził więc z lekkim dystansem, chcąc mieć pewność, że w jakimś stopniu wiedziała, na co się pisała.
Robiąc krok w jej stronę, chwycił ją za brodę i zmusił, by na niego spojrzała. W jego oczach nie mogła się doszukać niczego poza spokojem. Ten wydawał się czymś nie na miejscu w takiej sytuacji, ale Marcus nie miał zwyczaju dopuszczać do siebie emocji takich jak ekscytacja czy niepewność, jaka mogłaby go dopaść w związku z nową dziewczyną przewijającą się przez jego życie. Prawdę mówiąc, mało kiedy dopuszczał do siebie jakiekolwiek poza negatywnymi, które wiodły prym.
– Porozmawiajmy o szczegółach. To powinno ułatwić ci podjęcie ostatecznej decyzji i żeby było jasne, bez względu na nią, ta rozmowa ma zostać między nami – wyjaśnił, chcąc jej choć trochę nakreślić zasady, które praktykował, a które tylko w części mogły być jej znane z opowieści przyjaciółki. Odsunął się i jak gdyby nigdy nic, ruszył przed siebie, upewniając się jedynie, że Laura szła razem z nim. – Najważniejsza zasada. Nie przyzwyczajaj się. To układ, który może potrwać kilka tygodni, może kilka miesięcy. Nie mam zwyczaju sponsorować dziewczyn dłużej, niż jest to wskazane. W końcu mi się znudzisz – podjął, przechodząc do rzeczy. – Oczekiwania. To działa w dwie strony. Jeśli oczekuję, że kolejny weekend spędzisz ze mną, robisz to. A ty mówisz wprost, czego chcesz. Nie wbijasz rozmarzonego wzroku w sklepowe witryny, przeliczając w głowie zawartość swojej skarbonki, ani nie zastanawiasz się nad tym, czy to nie za drogo na mój portfel. Nie będę się domyślał jak skończony kretyn, która sukienka ci się podoba, w jakiej restauracji chcesz zjeść kolację ani gdzie masz ochotę wyjechać. – Zerknął na nią, by sprawdzić, czy docierały do niej te wszystkie informacje i czy rozumiała, co mówił. A co najważniejsze, by dowiedzieć się, co myślała o tych pierwszych punktach umowy, której jeszcze oficjalnie nie zawarli.
Offline
– Whisky zdecydowanie bardziej do ciebie pasuje – skomentowała, zerkając na swojego rozmówcę kątem oka, a wspomnieniami powracając do tych kilkunastu minut spędzonych przy barze, kiedy to krzątający się za jego blatem chłopak nieustannie uzupełniał szklankę Marcusa właśnie tym konkretnym trunkiem. Ta myśl znów sprowokowała Laurę do powrotu do sytuacji z lokalu, kiedy to tuż pod jej nos został podstawiony kieliszek z winem. Nie miała pojęcia, czy było to jedno z tych, które wymienił Hearnshaw i w gruncie rzeczy mogła jedynie domyślać się tego, że być może jego niechęć do tego właśnie alkoholu wynikała z nieporozumień na linii łączącej go z tamtym facetem. Wciąż jednak nie posiadała na tyle odwagi, by poruszyć ten temat i by przynajmniej między wersami podpytać o ewentualny konflikt, dlatego też do kolejnej kwestii przeszła niezwykle chętnie, nawet jeżeli ta była już bardzo cienką granicą od tego, co dla Harlow miało być zupełną nowością.
Brak kręgosłupa moralnego nie brzmiał jak coś, czemu byłaby skłonna się poddać, choć z perspektywy czasu wydawało się jej to jedynym rozsądnym wyjściem. Josephine zdawała się dobrze w tej roli odnajdywać i Laura nie widziała powodów, dla których sama miałaby nie spróbować czegoś innego niż tylko nudne, małomiasteczkowe życie, w którym nie było miejsca na przygodę, odrobinę szaleństwa i wszelkiej maści porywy serca, z powodu których musiałaby wydostawać się z kłopotów. Dotychczas nie brała pod uwagę scenariusza, zgodnie z którym miałaby ryzykować czymkolwiek. Układ z Marcusem był ryzykiem i to takim, którego konsekwencje mogły być trudne do opanowania. Jednocześnie jednak Laura dostrzegała to jako szansę, jakiej do tej pory nie podarował jej nikt inny.
Nie spodziewała się tak nagłego zmniejszenia dystansu między nimi, a związany z tym dyskomfort na moment stał się paraliżujący, dlatego też głowę zadarła do góry trochę na siłę, z nieskrywaną obawą zatrzymując wzrok na wysokości oczu Marcusa. Dookoła panował chłód, a ciemność rozproszona jedynie kilkoma latarniami dawała poczucie intymności, której dotychczas nie dane było jej zaznać.
I nie była pewna, czy w ogóle się jej to podobało.
– Zostanie – przytaknęła posłusznie, znów spuszczając głowę. Kilka głębszych oddechów poprzedziło kontynuowanie spaceru, choć do stawiania kolejnych kroków Laura musiała się niemal zmuszać. – Co jeśli... rodzice będą chcieli, żebym wzięła zmianę? – Brzmiało to żenująco zarówno w jej głowie, jak i w chwili, w której powiedziała to na głos. Ponieważ jednak ich sytuacja i całe tło tej historii były dość specyficzne, to Laura wolała już na samym początku omówić wszelkie ewentualności, a ta, w której ojciec lub matka nakazaliby jej pozostać na zmianie w pensjonacie była jedną z tych najbardziej prawdopodobnych. – Co będziemy... robić? – Raz jeszcze poczuła się bardzo głupio i również tą kwestią była nieco skrępowana, ale wrodzona inteligencja i instynkt podpowiadały, że wyjścia do restauracji czy na bankiety były jedynie wierzchołkiem góry lodowej, a wykosztowanie się na sukienki czy liczne kursy brzmiało jak cena zbyt wysoka, by ewentualnie powstały w ten sposób dług Harlow była w stanie spłacić jedynie swoim urokiem osobistym.
Oczywistym było, że o pewnych sprawach wolała na tym etapie nie rozmawiać, a jeszcze innych chciałaby w ogóle nie brać pod uwagę. Dmuchając jednak na zimne, wolała najgorszą prawdę niż najlepiej przygotowane kłamstwo.
– Bo to przecież nie tak, że nie masz z kim oglądać filmów na Netflixie? – mruknęła z nieco większą, chociaż wciąż wymuszoną swobodą. Nie była pewna, czy robienie dobrej miny do złej gry wychodziło jej jakkolwiek wiarygodnie, ale nie zamierzała tracić rezonu, nawet jeżeli aktualny grunt był dla niej bardzo śliski i niebezpieczny, a ona poruszała się po nim raczej na oślep i z wiarą, że w przypadku upadku, Marcus byłby skłonny ją asekurować - nawet jeżeli tylko dla własnych korzyści.
Offline
– Wiem. – Ta zdawkowa odpowiedź musiała jej wystarczyć. Wiedział, że whisky do niego pasowało. Było równie paskudne co jego charakter. Pozostawiało gorzki posmak, tak jak on pozostawiał w życiu tych wszystkich wykorzystanych kobiet. Może właśnie dlatego tak bardzo je lubił? Nie wiedział, ale upodobał sobie ten konkretny trunek i regularnie po niego sięgał, podobnie jak zadatków na alkoholika przy częstotliwości i ilości, w jakich go spożywał. Nie chciał również dłużej ciągnąć tematu alkoholu, bo chociaż nie dawał po sobie poznać, to nadal trzymało się go zdenerwowanie związane z mężczyzną przy barze. Człowiek, którego mógł określić swoim znajomym, ale należącym do grona tych, którzy niszczyli wszystko, czego się dotknęli, a jemu psuli krew. Był to facet, z którym potrafił rozmawiać tylko wtedy, kiedy chodziło o konkrety. W innych sytuacjach unikał go jak ognia, a ostatnie problemy, jakie z nim miał, wystarczyły, by chciał się trzymać od niego z daleka. Ten zaś wykorzystywał tę niechęć, by napsuć mu więcej krwi tak zwyczajnymi gestami, jak ten, jakim wykazał się względem Laury.
– Dobrze, że się rozumiemy – odparł chłodno. To jedno krótkie zapewnienie mu wystarczyło. Gdy znów spuściła głowę, zrozumiał, że nie musiał jej tłumaczyć tego, że nieposłuszeństwo w tej kwestii poniosłoby za sobą konsekwencje, których ofiarą by się stała. – Zapytaj, ile ci za to zapłacą – prychnął, wiedząc, że nie daliby jej nic. Była ich córką i w ich oczach miała obowiązek pomagać w rodzinnym biznesie, który funkcjonował tylko z nazwy. – Jeśli wejdziemy w ten układ, kiedy wrócisz do domu, powiedz im, że znalazłaś pracę. Nie wiem jaką, wymyśl coś. Jesteś blondynką, ale nie wyglądasz na głupią. Opchniesz im jakąś tanią bajkę. – Nie zamierzał podsuwać jej pomysłów na tacy, ale słysząc takie pytania, czuł powracającą irytację, jaką poczuł, gdy dziewczyna naskoczyła na niego w barze. – W związku z tym, że nie uczysz się i nie pracujesz, wspomnij, że to nie jest praca weekendowa i w tygodniu również będziesz do niej wzywana. Jeśli to łykną, to myślę, że z biegiem czasu pomyślimy o jakimś mieszkaniu albo pokoju, żebyś nie musiała marnować czasu na ciągłe dojazdy. W końcu to też mój czas – podsumował, nie dbając o to, że właśnie zachęcał ją do okłamywania rodziców. Jeśli chciała się wyrwać, zaznać czegoś nowego i się uniezależnić, to musiała kombinować. Spryt i kłamstwo były w tym przypadku najlepszym doradcą, żeby osiągnęła to, czego chciała.
– Chryste, nie zgrywaj cnotki i nazywaj rzeczy po imieniu. Po co ta pruderyjność? – zapytał, parskając śmiechem, który nie miał nic wspólnego z rozbawieniem. Niezamierzenie ją wyśmiał, ale denerwowały go te wszystkie cnotki, które zgrywały zawstydzone i wstydliwe, a doświadczeń w swoim młodym życiu nabrały tyle, co kobiety kilkukrotnie starsze od nich. A ona… Cóż, była tak atrakcyjna, że nawet wiocha, na której mieszkała, nie stanowiła punktu, którym mógł się kierować w ocenianiu jej. Był pewny, że również nie stroniła od randek i romansów z sąsiadem zza płotu albo chłopakiem mieszkającym na drugim końcu miasteczka, który w szkole średniej podbijał serce wszystkich dziewczyn.
– Właściwie to nie mam i nie planuję tego zmieniać. Wy kobiety macie głupi zwyczaj komentowania wszystkiego. Boicie się horrorów, płaczecie na dramatach, zachwycacie się romantycznym gównem i psujecie tym frajdę z oglądania czegokolwiek, więc preferuję samotne seanse – odparł, celowo pakując ją do jednego worka wraz ze wszystkimi kobietami, z którymi do tej pory miał okazję spędzać czas. Kilkukrotnie próbował omamić je namiastką normalności, nawet pokusił się kilka razy o atmosferę niemal randkową, ale każda bez wyjątku doprowadzała go do irytacji, przez co odpuścił sobie tak dalekie starania. – Wróćmy do tematu… Nie wiem, jak wygórowane masz oczekiwania. Zakładam jednak, że na początku nie będziesz zbyt wymagająca więc… czasami pojedziesz ze mną na spotkanie biznesowe, żeby być obok i ładnie wyglądać, innym razem zostaniesz u mnie na dzień lub dwa dla towarzystwa, rozmowy i przyjemności. Nie twierdzę, że od razu w grę wejdzie seks, ale jestem facetem i mam swoje potrzeby, które będę chciał, żebyś spełniała, jeśli uznam, że to odpowiednia zapłata za to, co otrzymasz ode mnie – wyjaśnił. Miał wiele upodobań, które mogła zaspokajać bez konieczności rozkładania przed nim nóg, ale musiała się liczyć z tym, że i tego w którymś momencie będzie oczekiwał. W końcu chodziło o zaspokojenie jego zachcianek na różne sposoby. Tak, jak on miał zaspokoić te jej, lecz od strony finansowej.
Offline
Laura nie kryła zaskoczenia związanego z tego typu bezpośredniością. Chociaż takowa bardzo pasowała do osoby Marcusa, wszak mężczyzna nieustannie roztaczał dookoła siebie aurę silnej pewności siebie oraz wiary we własne przekonania, to jednak prowadzony aktualnie dialog wciąż dotyczył jej rodziców oraz ewentualnej kwestii pozwolenia sobie na kłamstwo.
To wcale nie przychodziło jej łatwo. Istotnie - była inteligentna, czasami nawet wykazywała się sprytem, ale nigdy nie były to sytuacje na tyle poważne, by musiała postawić na szali budowane przez lata zaufanie panujące w domowym zaciszu. Nawet jeżeli państwo Harlow poszli w swoich marzeniach nieco za daleko i ewidentnie zaniedbali rodzicielskie kwestie, to jednak Laura nie uważała, by w swojej roli sprawdzili się najgorzej na świecie. Kłamstwo byłoby jednak tego potwierdzeniem.
- W porządku. - Nie brzmiała na w pełni przekonaną, ale to wcale nie tak, że oczekiwała od Marcusa jakiejkolwiek formy wsparcia czy podsuwania jej gotowych rozwiązań wszelkich problemów. On takich dziewczyn mógł mieć na pęczki, toteż niewątpliwie to właśnie Harlow musiała wykazać się nieco większą inicjatywą, dzięki której byłaby w stanie pokazać, że zależało jej na tego typu układzie - w zdrowy, pozbawiony emocji sposób, bo przecież była to szansa na lepszą przyszłość, nie zaś na wielką miłość. - Załatwię to - dodała po chwili, tym samym niejako deklarując swoją gotowość do podjęcia działań mniej lub bardziej zgodnych z zasadami, które wyznawała do tej pory. Wizja zmiany całego dotychczasowego życia była jednak zbyt kusząca, by Laura tak po prostu ją odrzuciła bez chociażby spróbowania.
Harlow miała wrażenie - i to wcale niemylne - że wyśmianie jej naiwnego pytania przyszło Marcusowi z niezwykłą łatwością. Nie była tym zachwycona, zwłaszcza że kilkanaście ostatnich minut rozmowy upłynęło w naprawdę przyjemniej w odbiorze atmosferze, ale mimo to ugryzła się w język i świadomie zrezygnowała z mniej lub bardziej trafnej riposty. Wolała nie pogrążać się bardziej.
- Nigdy niczego ze mną nie oglądałeś. Nie możesz stwierdzić, że jestem jak inne kobiety i będę ci przeszkadzać w seansie - zauważyła sprytnie, zerkając na Marcusa kątem ona. To nie tak, że bardzo zależało jej na wspólnym zgłębianiu tajemnic zasobów Netflixa, ale sama również lubiła taką formę spędzania wolnego czasu i nie miałaby nic przeciwko, aby jeden z wieczorów poświęcili właśnie na seans.
Powaga powróciła na dziewczęcą twarz bardzo szybko, ponieważ takowej zdawał się wymagać poruszony temat. Marcus mógł mówić o tym wszystkim w sposób podobny do tego, jaki miał miejsce w rozmowach dotyczących pogody, ale Harlow nie miała w sobie aż tyle bezpośredniości, toteż pewne kwestie wolała omówić przy pomocy krążenia naokoło, nawet jeżeli jego miałoby to zirytować.
- Co jeżeli będę chciała się wycofać? Bo rozumiem, że kiedy zapragniesz tego ty, to nie będzie stanowiło to większego problemu - stwierdziła pewnie, stawiając bardzo odważną tezę na temat męskiego podejścia do tego układu. Zdążyła zauważyć, że Marcus zamierzał postawić siebie w centrum i jako osobę decyzyjną. Nie mogła go za to winić, biorąc pod uwagę, że to właśnie on był inicjatorem wszystkiego i to on miał zapewnić finansową podstawę tej relacji, ale nie widziała powodów, dla których miałaby być bezwolną maskotką bez prawa do głosu, dlatego też wolała to ustalić już na samym początku, by wraz z upływem czasu nie znaleźli się w sytuacji niekomfortowej dla każdej ze stron.
Offline
Był bezpośredni w wielu kwestiach, o czym miała się jeszcze niejednokrotnie przekonać. Nie mogło tego zmienić również to, że rozmawiał z córką swoich klientów ani to, że zachęcał ją do tego, by ich okłamywała i to z premedytacją, żeby koniec końców opuścić swoje rodzinne gniazdko i zacząć życie na własną rękę, co tak chętnie chciał jej ułatwić wprowadzeniem jej do świata większego niż ten, jakim było Healy. Żeby jednak to zrobił, musiała się wykazać inicjatywą i sprytem, by przekonać państwo Harlow, że coś było dla niej ważniejsze od pomocy w pensjonacie i dawało jej większe szanse na to, by jej życie wyglądało lepiej niż ich własne, kiedy nad głowami mieli ciemne chmury w postaci długów i braku perspektyw na to, że kolejny dzień coś zmieni i wszystko stanie się prostsze.
– Zawsze możemy spróbować. Dawno nie miałem okazji sprawdzić, czy nie trafi się wyjątek od reguły – rzucił z lekkim uśmiechem. Wyrobił sobie zdanie, twardo trzymał się postanowienia, żeby czas przed telewizorem spędzać w pojedynkę, ale jej słowa były niczym rzucone w jego stronę wyzwanie. A że lubił wyzwania, to był skłonny pójść na ustępstwo, by mogła się wykazać i udowodnić mu, że jednak istniały wyjątki od reguły. – Ale licz się z tym, że jeśli mnie nie zaskoczysz i okażesz się taka jak wszystkie, to wylecisz za drzwi. Nie będzie mnie interesowało, która jest godzina ani to, czy masz gdzie iść – uprzedził całkowicie poważnie. Był stanowczy i jeśli wytrąciłaby go z równowagi, pozostałoby jej opuszczenie jego mieszkania, by mógł w spokoju skończyć film lub serial w zależności od tego, na co by się zdecydowali.
– Nie będę cię zatrzymywał. Jeśli stwierdzisz, że dostałaś wszystko, czego chciałaś i dalej poradzisz sobie sama, to możesz się wycofać. Dla mnie to żaden problem. Na twoje miejsce znajdę sobie kolejną, która spełni moje zachcianki, żebym ja spełnił te jej. Takich lasek jest na pęczki – odparł, wzruszając ramionami. Nie była pierwszą i na pewno nie miała być ostatnią utrzymanką w jego życiu. Takie życie było dla Marcusa niezwykle wygodne, nawet jeśli czasami balansował na krawędzi, po której przekroczeniu mógł mieć zatarg z prawem za wchodzenie w układy z kimś tak młodym, jak ona. Chciał też podkreślić ten fakt, by wiedziała, że nie będzie jedyna. Nie był monogamistą i często miał dwie, a nawet trzy kobiety, którym pomagał finansowo i materialnie. Dzięki temu, kiedy chciał odpocząć od jednej, mógł się zwrócić do drugiej, by utrzymać ciąg w zaspokajaniu własnych pragnień. Ponadto każda z nich dawała mu coś innego w postaci różnych emocji i doznań. To było dobrym urozmaiceniem.
– Ogólnie rzecz biorąc, jesteśmy sobie w tym wszystkim równi. Każde z nas ma prawo głosu, ale w związku z tym, że będziesz mi towarzyszyć na różnego rodzaju spotkaniach i mając na uwadze to, że dzieli nas spora różnica wieku, w pewnych sytuacjach musisz się słuchać – dodał, raz jeszcze rzucając jej pytające spojrzenie. Nie oczekiwał chyba zbyt wiele, chcąc, by była posłuszna, kiedy będzie tego wymagał? – Jeśli jesteś zdecydowana, to sugeruję, żebyś wzięła rzeczy z mieszkania Josie – podsumował, zauważając, że zbliżali się do budynku, w którym mieszkała jej przyjaciółka.
Offline
Hearnshaw niewątpliwie posiadał rzadko spotykaną umiejętność zaskakiwania ludzi na każdym kroku i wielu różnorakich płaszczyznach. Laura nie była pewna, czy była to kwestia jakiegoś wrodzonego uroku osobistego, czy może jednak wyuczonej na potrzebę chwili maniery. O cokolwiek jednak nie chodziło, to w jakiś sposób działało i sprawiało, że człowiek chciał przebywać w jego towarzystwie, czując niejakie rozdwojenie; z jednej strony można było bowiem zupełnie podstawnie obawiać się o każdy kolejny moment, z drugiej zaś do głosu dochodziła ciekawość i pragnienie zaznania nieznanego. Harlow bardzo szybko poddała się tej rozbieżności, celowo ignorując odzywający się zdrowy rozsądek.
– Skoro zadeklarowałam spokojny seans, zaskoczeniem byłoby złamanie tej obietnicy. Tyle tylko, że niemiłym – odparła nieco bardziej filozoficznie, ale w zgodzie z podstawowymi prawami logiki. Zapewniając go o swoich możliwościach siedzenia cicho podczas oglądania filmu czy serialu, niejako nastawiała go na tę konkretną formę spędzenia razem czasu - w ciszy i półmroku. – Nie zachowuj się tak, jak gdybyśmy rozmawiali o kwestii zniszczenia świata. To tylko film na Netflixie – zauważyła, tym razem nawet nie podejmując próby wywrócenia oczami. Groźby niewątpliwie przynosiły zamierzony skutek, ale ich nadmiar stawał się nużący, dlatego Laurze niestraszna była przedstawiona przez Marcusa perspektywa - przecież już wiedziała, czego mogła się spodziewać.
Być może było w tym - powinno być - coś niepokojącego, ale Harlow mimo to z uwagą słuchała kolejnych zasad i szczegółów tworzącego się pod osłoną nocy układu. Wszystko to brzmiało bardzo prosto, ale Laura już na tym etapie przeczuwała, że czekały na nią konieczne do pokonania schody. To nie mogło być bowiem aż tak proste, dlatego ze wszystkich sił starała się zachować daleko idącą czujność, wyłapywać pozornie niewiele wnoszące do rozmowy słówka i sugestie, które Marcus mógł z premedytacją ukrywać między wersami. Wydawał się być mocnym przeciwnikiem, a ponieważ ona w tej grze miała znikome doświadczenie, musiała być tym ostrożniejsza.
– Zamówisz taksówkę? – zagaiła, gdy znaleźli się pod odpowiednim blokiem.
Laura nie czekała na odpowiedź ze strony Marcusa. Spokojnym, miarowym krokiem ruszyła przed siebie w kierunku głównych drzwi, w międzyczasie starając się odnaleźć w torebce komplet kluczy. Nie przejmując się powoli upływającym czasem, przechadzała się po pokoju przyjaciółki, wrzucając do niewielkiej walizki wcześniej wypakowane już rzeczy. Na dłużej zatrzymała się dopiero przy biurku, gdzie uwagę skupiła na stosie niewielkich karteczek. Napisanie krótkiej wiadomości, w której poinformowałaby Josie o miejscu swojego pobytu, wydawało się zachowaniem bardzo fair, ale ponieważ sama zainteresowana opuściła bar niemal po angielsku, to Harlow zrezygnowała z tego pomysłu.
– Zastanawiałam się, czy wciąż tutaj będziesz – rzuciła w eter, ale ewidentnie w kierunku czekającego na chodniku Marcusa. Przed opuszczeniem wynajmowanego mieszkania zdążyła wyjrzeć przez okno w celu upewnienia się, czy miała w ogóle do kogo schodzić. Ponieważ wciąż tam był, pozwoliła sobie na drobną zaczepkę, do której nie zdążyła dodać niczego więcej, gdyż na horyzoncie pojawił się samochód mający zawieźć ich do obranego przez mężczyznę celu.
Laura nie oponowała, gdy kierowca podjął się pomocy z przeniesieniem jej walizki do bagażnika. Sama zaś zajęła jedno z miejsc na tylnym siedzeniu, nie przejmując się panującą w aucie ciszą. W gruncie rzeczy doceniała, że siedzący za kierownicą mężczyzna nie próbował ich zagadywać aż do chwili, w której zatrzymał się pod jedną z posiadłości za miastem.
zt.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2