Nie jesteś zalogowany na forum.
Po niespełna dwóch tygodniach spokoju wszystko prysnęło niczym mydlana bańka. Kiedy żona Kellera wróciła z urlopu, uderzyła w niego ponura rzeczywistość. Od dwóch dni nie było chwili, w której między nim i żoną nie dochodziłoby do kłótni, a żeby je sprowokować, nie musieli się zbytnio wysilać. Każdy powód był dobry, ale najwięcej kłótni związanych było z tym, jak mało zainteresowania małżeństwem wykazywał Mason. Kobieta naciskała na to, żeby coś zmienili, dając mu do zrozumienia, że wciąż jej zależało, a dla niego obrączka była tylko sposobem na zbicie większego majątku, choć musiał przyznać, że początkowo też mu zależało. Gdy zdecydowali się pobrać, wierzył w to, że będą w stanie spędzić ze sobą całe życie. Potrafił dochować wierności, zabierał ją na randki, organizował kolacje i wspólne wyjazdy za miasto. Kiedy pojawił się ich syn, wszystko się zmieniło. Z każdym kolejnym rokiem to małżeństwo zaczynało go coraz bardziej męczyć. Nie chciał czułości, nie chciał seksu, nie chciał nawet rozmowy i wieczoru spędzonego we dwoje przed telewizorem i z lampką wina. To wszystko, co budowali niezbyt udolnie przez te wszystkie lata, obecnie było pułapką, w której utknął i z której chciał się wydostać, ale nie kosztem straty połowy majątku. Chociaż pragnął wolności, to materializm wygrywał z rozsądkiem, a on uparcie uciekał od tego, co dawało mu w kość.
Tego dnia również uciekł. Kiedy jeden z talerzy znalazł się na podłodze, a krzyki żony nie miały końca, machnął na to ręką, ubrał się i wyszedł z domu. Początkowo jeździł bez celu po mieście, ale w końcu zdecydował się odwiedzić Leighton. Życie z nią również nie było proste, a kłótnie też były nieodłącznym elementem tej relacji, ale nie było to tak frustrujące, jak to, z czym zmagał się w domu. Mógł nawet powiedzieć, że kłótnie z kochanką dawały mu pewnego rodzaju frajdę, bo chociaż lubili sobie skakać do gardeł, to potrafili też ze sobą rozmawiać. Był więc rozczarowany, kiedy pojawił się w klubie i napotkał zamknięte drzwi kobiecego biura oraz ochroniarza, który jasno dał mu do zrozumienia, że pod nieobecność szefowej Mason mógł szukać rozrywek tylko i wyłącznie w barze. Siedzenie w samotności nad kieliszkiem przez resztę dnia nie było zaś tym, czemu chciał się oddawać, dlatego podjął próbę nawiązania kontaktu z Howard, a każda kolejna wymieniona z nią wiadomość rodziła nadzieję na to, że ten dzień może nie skończy się tak źle.
Po blisko godzinie pojawił się pod dobrze znanym sobie adresem. Dwukrotnie zadzwonił do drzwi i zakładając na głowę czapkę Mikołaja, czekał, aż kobieta wpuści go do środka. Kiedy jego oczom ukazała się sylwetka Leighton, uśmiechnął się lekko.
– Nie waż się śmiać. Niektórzy daliby się zabić za prywatnego Mikołaja – uprzedził nieco ostrzegawczym tonem, ale można się było w nim doszukać nieznacznego rozbawienia, bo nieczęsto pozwalał sobie na to, żeby robić z siebie kretyna, a ostatni raz czapkę Mikołaja założył, kiedy jego syn miał dwa albo trzy lata. – Wpadłem sprawdzić, czy byłaś grzeczna i zasługujesz na prezenty, czy może jednak powinienem ci dać rózgę – wyjaśnił, przekraczając próg jej mieszkania i wskazał na dwie siatki, które miał ze sobą. W drodze do niej poświęcił chwilę na to, by wstąpić do galerii i zrobić niewielkie zakupy. – Ale zanim wskoczysz mi na kolana, żebym mógł posłuchać o tym, jak minęły ci ostatnie dni, proponuję jedzenie i wino – dodał, wyciągając z jeden siatki papierową torbę z chińszczyzną i butelkę wina, które podał Howard, by mogła rozłożyć wszystko na talerze. Sam zaś skierował się w stronę salonu, gdzie odłożył resztę zakupów na komodę, po czym rozsiadł się wygodnie na kanapie.
Offline
Leighton nie była pewna, jak dużo czasu minęło od pamiętnej nocy w klubie. Wiedziała jedynie, że proces rekonwalescencji po wszystkich erotycznych ekscesach zajął jej kilka dni, w efekcie czego jej zawodowa aktywność została zmniejszona do potrzebnego minimum. W swoim lokalu pojawiała się wtedy, gdy wymagały tego okoliczności, natomiast wszelkiej maści dokumentacje, zestawienia i inne sprawy formalne starała się załatwiać przez internet czy drogą telefoniczną. Ponadto bardzo ochoczo korzystała z pomocy menadżera, dzięki czemu zyskała możliwość dojścia do siebie.
Fakt, że Mason nie kontaktował się z nią przez ten czas, niósł swego rodzaju ulgę. Howard wprawdzie ani nie wstydziła się tamtej nocy, ani też nie ubolewała nad jej konsekwencjami, ale znając siebie i mężczyznę, czuła, że kolejne spotkanie mogłoby mieć podobny finał, a to z kolei mogłoby negatywnie odbić się na jej ogólnym samopoczucia. Musiała odpocząć. Tak po prostu.
Wiadomość od Kellera nie była zatem zaskoczeniem; minęło przecież kilka dni, a doświadczenie podpowiadało Leighton, że był to okres zdecydowanie za długi, by mogła dalej czuć się swobodnie. Jednocześnie musiała jednak przyznać, że wymienione esemesy sprowokowały w niej pozytywne odczucia, nawet jeżeli w pewnym momencie ich ton brzmiał dość bezpośrednio, a forma przekazywania informacji mogła wydawać się nieco zbyt ordynarna. Howard nie wiedziała, czy była to część męskiego planu, czy może naturalny dla ich znajomości stan rzeczy, ale wszelkie zaczepki bardzo skutecznie obudziły apetyt na więcej, w efekcie czego wizja spotkania okazała się cholernie kusząca.
Prysznic trwał krótko, a zwieńczony został szybkim poprawieniem fryzury, użyciem ulubionego balsamu i okraszeniem skóry kilkoma kroplami perfum, które już dawno temu przypadły Masonowi do gustu. Atłasowy szlafrok w pozornie niewinnym odcieniu pudrowego różu był jedynym materiałem, jakim postanowiła okryć swoje ciało. W salonie panował półmrok rozproszony jedynie słabym, ciepłym światłem bijącym od stojącej w rogu pomieszczenia lampki oraz blaskiem telewizora, gdy w tle Leighton włączyła jakiś pierwszy z brzegu serial o kryminalnych zagadkach. Dookoła unosił się łagodny aromat kadzidełka i gdyby nie fakt, że jej gościem miał być Keller, blondynka pokusiłaby się o stwierdzenie, że szykowała się do randki, a uzyskany dzięki tym kilku dodatkowym klimat zyskałby miano romantycznego.
Kąciki jej warg drgnęły nieznacznie, kiedy jej oczom ukazała się nie tyle sylwetka Masona, co znajdująca się na czubku jego głowy czapka.
– Możliwe. Ale skoro ten Mikołaj sam chciał do mnie przyjechać? – rzuciła zaczepnie, przepuszczając go w drzwiach i zamykając je za nim. – Co w sytuacji, w której bywałam niegrzeczna, ale mój Mikołaj ewidentnie to lubi? – dopytała, nie widząc powodów, dla których miałaby nie zmieszać tych dwóch kwestii na własną korzyść. Celowo odpuściła sobie komentarz pokroju rózgi jako prezentu, który mógłby się jej spodobać; czuła bowiem, że i do tego tematu mieli jeszcze dotrzeć i dokładnie go omówić.
– Rozpieszczasz mnie dzisiaj. Jeszcze chwila i pomyślę, że czegoś ode mnie chcesz – skomentowała, zerkając na niego kątem oka i odbierając torbę z jedzeniem oraz winem.
Skierowała swoje kroki do kuchni, gdzie wyłożyła wszystko na talerze, przygotowała sztućce oraz kieliszki. Ustawiwszy wszystko na tacy, ruszyła do części stanowiącej salon, po drodze jednak zatrzymując się przy komodzie, na której Mason pozostawił drugą z toreb.
– Co przywiozłeś? – mruknęła, tylko kątem oka zerkając do środka, by ostatecznie usiąść na kanapie tuż obok Kellera.
Offline
Mason lubił ją sponiewierać i potraktować jak tanią dziwkę, pozostawiając po sobie pamiątki, które miały jej towarzyszyć przez kolejne dni, ale zdecydowanie nie był kochankiem-sadystą. Po każdej takiej zabawie odzywał się w nim głos rozsądku, dzięki któremu miała czas dla siebie. Keller wiedział, że gdyby pojawił się u niej wcześniej, kolejny raz nie mógłby się oprzeć pokusie, a ostatnim czego chciał, to zaszkodzenia jej zdrowiu regularnymi, przepełnionymi brutalnością seksualnymi maratonami na każdej dostępnej powierzchni płaskiej. Trzymał się z daleka, bo tak było lepiej dla niej, ale również dla niego. Kiedy wracał, nie musiał słuchać o tym, że nie czuła się jeszcze na siłach, a owijanie jej wokół swojego palca kolejny raz stawało się czymś dziecinnie prostym. Sęk w tym, że ostatnim razem to ona przejęła kontrolę nad nim i chociaż ostatecznie oddała mu pałeczkę, to echo tamtej nocy wciąż dawało o sobie znać w postaci wspomnień i niekontrolowanego dreszczu, jaki przeszywał męską sylwetkę, ilekroć myślał o tym, jak czuł się, kiedy to Leighton była górą. Dodatkowym bodźcem była zasklepiona już, niemalże wygojona rana na podbrzuszu. Podobało mu się to i był gotowy prędzej czy później powtórzyć tę noc, by znowu mogła się zabawić wedle własnego uznania, pokazując mu, gdzie było jego miejsce i że ona też potrafiła pokazać pazur.
Wymienione z nią wiadomości wprawiły go w dobry nastrój. Były inne. Nieco bardziej żartobliwe, wyluzowane. Były takimi, na jakie nie pozwalali sobie często, ale pozytywnie wpływały na samopoczucie Masona, w efekcie czego stojąc pod jej drzwiami, nie próbował zwalczyć błąkającego się w kącikach jego ust uśmiechu. Jeśli czegoś był pewny, to tego, że podjął dobrą decyzję, przyjeżdżając do niej, bo nic nie wskazywało na to, że miałaby się okazać kolejną kobietą, która zdecydowałaby się tego dnia pograć mu na nerwach.
– Kiedyś w szkole słyszałem, że Mikołaj odwiedza tylko swoich ulubieńców – odparł. Pamiętał, jak lata wstecz podczas szkolnej przerwy natknął się na grupkę dzieciaków, które szydziły z jakiegoś chłopca, który upierał się, że Mikołaj nie istnieje, bo nie przynosi mu prezentów. Nie wtrącał się, ale sytuacja sama w sobie zapadła mu w pamięć. Teraz zaś z łatwością przyszło mu wykorzystanie jej do tego, by na swój pokręcony sposób okazać sympatię, jaką darzył Howard, a do której nie przyznawał się wprost i na głos nawet przed samym sobą. Przyznanie, że ją lubił, byłoby dużo prostsze, ale odebrałoby mu frajdę z prowadzenia słownych gierek, które sobie upodobali. – Śmiem twierdzić, że w tym roku twój Mikołaj jest dość zaborczy, więc wszystko zależy od tego, jak bardzo niegrzeczna byłaś – dodał, zerkając na nią trochę podejrzliwie. Nie. Nie był zazdrosny. Był zaborczy. Tak to sobie tłumaczył i tego się zamierzał twardo trzymać. Nie było powodów do zazdrości. Nie była przecież nikim ważnym, jedynie jego ulubioną kochanką, a to nie było nic zobowiązującego.
Prawda?
– A może po prostu zacząłem cię trochę bardziej doceniać? – zagaił, wzruszając ramionami, co miało stwarzać pozory obojętności. Jej pozostawiał wnikliwą ocenę tego, o co chodziło i skąd takie zmiany jak te, które zaszły tego dnia. Faktem było jednak to, że naprawdę ją doceniał. Nie było łatwo, często miał jej po dziurki w nosie (wiedział, że z wzajemnością), ale w finalnym rozrachunku wcale nie była taka zła i żyło się z nią dużo łatwiej. Nie brakowało mu przy niej nerwów, ale dostarczała również pozytywnej ekscytacji, potrafiła obudzić adrenalinę do życia, a do tego nie była tak nudna, marudna i czepialska jak kobieta, z którą dzielił życie. Leighton była piękna, szalona, ale też jebnięta tak jak on. Mógłby powiedzieć, że było jej blisko do zyskania miana chodzącego ideału w jego oczach.
– Prezenty, kochanie. Jeden dla grzecznej dziewczynki, drugi dla tej niegrzecznej – odparł z zawadiackim uśmiechem i pokiwał jej palcem w ramach niemej groźby, żeby nie próbowała nawet sięgać po dwa pudełka. – Problem tkwi w tym, że obie w tobie siedzą, więc nie jestem pewien, co powinienem potraktować jak prezent, a co jak rózgę, ale myślę, że jakoś to rozwiążemy – dodał, puszczając jej oczko i sięgnął po butelkę wina, którego rozlał do kieliszków, od razu chwytając za swoje szkło. Toastu nie wzniósł od razu. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, dopiero teraz skupił większą uwagę na tym, jak w panującym półmroku prezentował się salon. – To randka? Bo nie wiem, za co pijemy – rzucił ze śmiechem, ale zaraz westchnął wyraźnie zrelaksowany. Podobał mu się ten klimat. Rodził wewnętrzny spokój, którego tak bardzo potrzebował i którego nie chciał tego dnia zburzyć. U Leighton chciał znaleźć chwilę wytchnienia od codziennych problemów, które uderzały w jego prywatne życie. Ona zaś, prawdopodobnie nieświadomie, przyczyniła się do tego, że nie były to już tylko nadzieje.
Offline
– To komplement? Uznam, że tak, bo nie raczysz mnie nimi zbyt często – odparła, nie dając mu zbyt wiele czasu na jakąkolwiek reakcję czy możliwość zaprzeczenia, wszak żwawym, acz wciąż odpowiednio spokojnym tempem ruszyła do kuchni. Nigdy nie była łasa na pochlebstwa, szczególnie z ust kogoś, kogo opinią niespecjalnie się przejmowała, ale czasami nawet ona potrzebowała kilku miłych słów oraz dowodu na bycie docenioną - nawet pod względem czegoś tak prymitywnego, jak seks i wszelkiej maści erotyczne eksperymenty.
W gruncie rzeczy wiedziała przecież, że pod tym względem nadawali na bardzo podobnych falach, choć samej siebie nigdy nie określiłaby mianem wyuzdanej czy szalonej. Lubiła się dobrze zabawić, ale urozmaicenia pokroju butelek czy innych niebezpiecznych sprzętów, które mogły doprowadzić nie tyle do niewinnego krwawienia, co dużo poważniejszych obrażeń, były dla niej nowością, którą bardzo chętnie poznawała i której wprowadzenie do łóżkowego życia ewidentnie przypadło jej do gustu.
– Bardzo niegrzeczna – odpowiedziała, unosząc brew i pozwalając sobie na krótką chwilę milczenia. Przedłużająca się cisza miała za cel wzbudzić w Masonie poczucie niepewności względem tego, czy niegrzeczna bywała jedynie z nim, czy może pojęcie to dotyczyło wielu innych jej spotkań z mężczyznami. – Ale przecież Mikołaj coś o tym wie. Czy jednak będzie potrzebne dodatkowe spisanie zeznania? Lub rekonstrukcja pewnych zdarzeń? – dodała, świadomie sięgając po ten specjalistyczny język. Psotny błysk w jej spojrzeniu sugerował, że nie miałaby nic przeciwko ponownej demonstracji tego, na co zarówno ją, jak i jego było stać.
To wcale nie tak, że tęskniła.
Ona po prostu doszła do siebie i była gotowa zaszaleć raz jeszcze.
– Prezenty – powtórzyła za nim, uśmiechając się pod nosem. Nie spodziewała się podarunków, szczególnie takich, które mógłby podzielić na różnorakie kategorie, ale była ewidentnie zaintrygowana tym, co znajdowało się w torbie.
Ostatecznie jednak odpuściła sobie zaglądanie do środka, wierząc, że cierpliwość z jej strony zostałaby przez Masona odpowiednio doceniona.
– Wiem, która rózga mogłaby być dla mnie odpowiednia – zakomunikowała krótko, trochę w nawiązaniu do wymienionych przez nich wcześniej wiadomości, trochę dla zaczepki, a trochę w nadziei na to, że dałaby radę nakłonić Kellera do uchylenia rąbka tajemnicy i zdradzenia, co dla niej kupił.
Rozsiadając się na kanapie, sięgnęła po kieliszek z winem, pozwalając, by dzierżone przez nią szkło spotkało się z tym, które trzymał Mason. Nigdy nie była dobra we wznoszeniu toastów, dlatego też nie podejmowała się tego wyzwania. Nie sądziła jednak przy tym, że Keller mógłby zwrócić uwagę na panujący dookoła klimat. Ten powstał zupełnym przypadkiem i właściwie niczym nie różnił się od standardowej atmosfery, w jakiej Leighton zwykła spędzać wieczory w swoim apartamencie.
– Nie planowałam określić tego w ten sposób, więc może po prostu za udane spotkanie? – zaproponowała, zaraz potem robiąc niewielkiego łyka. Odłożywszy kieliszek, sięgnęła po talerz z jedzeniem. – Masz jakieś specjalne życzenia co do repertuaru? – zagaiła, głową kiwając w stronę telewizora i leżącego nieopodal nich pilota.
Ostatnio edytowany przez Leighton Howard (2022-12-04 20:57:12)
Offline
– A powinienem częściej? – zapytał, nie spodziewając się odpowiedzi, skoro ostatnim co zobaczył, były jej plecy, kiedy zniknęła mu za rogiem, zaszywając się na kilka minut w kuchni. Nie miał zwyczaju prawić jej komplementów. Właściwie to mało komu je prawił, a kiedy już padały dość często, to wtedy, kiedy kierował je do własnego odbicia w lustrze, chwaląc się za to, ile zdołał osiągnąć i jak dobrymi zarobkami mógł się poszczycić. Tym sposobem podbudowywał swoje ego i na tym kończyło się bycie miłym dla siebie i świata. Czasami jednak były takie dni jak ten, kiedy jego tok myślenia zbaczał z toru i prowokował go do niecodziennych zachowań. Tym sposobem Leighton miała okazję do tego, by nie tylko poczuć, że była doceniona, ale również, by zmierzyć się z jego dobrym humorem, którego doskonale wiedziała, że nie miewał często.
Zmrużywszy oczy, przyglądał się Leighton wnikliwie. Sunął wzrokiem po każdym widocznym fragmencie jej skóry, chcąc doszukać się jakichkolwiek śladów świadczących o tym, że mogła być bardzo niegrzeczna. Nie dostrzegł jednak żadnego, którego sprawcą mógłby być ktoś inny niż on, co i tak nie przywołało pewności względem tego, że nie zabawiała się z kimś innym. Szlafrok, który miała na sobie, zakrywał wystarczająco wiele, by utrzymać u niego to poczucie niepewności.
– Myślę, że opowiesz mi o wszystkim, kiedy zabierzemy się za przesłuchanie. Wtedy zdecyduję, czy rekonstrukcja wydarzeń jest wskazana – odpowiedział, gdy swoimi kolejnymi słowami podbudowała jego pewność siebie na tyle, by założył, że jedynym, do czego nawiązywała wcześniej, były ich ostatnie eksperymenty w noc, która przebiegła w sposób zaskakujący ich oboje. Prawdą było bowiem to, że kolejnego dnia, kiedy obudził się skacowany i zaczął sobie przypominać poszczególne momenty, był pełen podziwu dla tego, jak daleko się posunęli, łamiąc wszystkie dotychczasowe granice ludzkiej przyzwoitości. Nie wspominając o granicach bezpieczeństwa. Trochę pluł sobie w brodę w związku z tym, że pod wpływem alkoholu i używek tak się zapędzili, bo chociaż wszystko skończyło się dobrze, to wcale nie musiało tak być. Lubił ryzyko, ale wiedział też, że warto było się go podejmować z głową. Oni wtedy stracili głowę. Oboje.
– Uważaj, bo mam kilka w zanadrzu i nic nie powstrzyma mnie przed tym, żeby popraktykować z każdym pomysłem, który wpadnie mi do głowy – odparł, jej pozostawiając zastanawianie się nad tym, czy mówił o konkretnych przedmiotach, czy może jednak tylko pomysłach, w których ramach mógłby wykorzystać kolejny raz wszystko, co wpadnie mu w rękę, a niekoniecznie będzie się nadawało do tego, by ją karać za ewentualne grzeszki popełnione w ostatnich dniach.
Mason niezbyt często zwracał uwagę na atmosferę, kiedy u kogoś przebywał. Na pierwszy ogień szła tylko ocena tego, czy ktoś żył na wystarczająco wysokim poziomie, żeby chciał tam przebywać, bo luksus i estetyka były dla niego ważne, ale cała reszta nie miała dla niego większego znaczenia. Sam nie wiedział więc, dlaczego tym razem zwrócił uwagę na to, że u Leighton ta atmosfera była inna niż ta, do której zdążył się przyzwyczaić. A przyzwyczajony był do luksusów, ale pozbawionych tego klimatu i ciepła, jakie gościły u niej. Czasami nawet słyszał od znajomych, że jego własny dom przypominał sklep meblowy, a nawet muzeum i ciężko było się doszukać dowodów na to, że ktoś tam mieszkał - a szczególnie rodzina, dla której atmosfera powinna być niezwykle ważna. Nie była, a jedynym pomieszczeniem, które miało w sobie to coś, był pokój nastolatka, który miał gdzieś porządek i zdążył się urządzić po swojemu.
– Już się bałem – rzucił i skinął głową na zgodę. Udane spotkanie brzmiało idealnie. Randki były ostatnią rzeczą, na którą miał ochotę, a że nie przebywał u Howard zbyt często, to nie był świadom tego, że atmosfera w jej domu była czymś, co towarzyszyło jej na porządku dziennym. Rozwiała jednak jego wątpliwości, a on swoją uwagę przeniósł na jej szlafrok, by zaraz zerknąć na pozostawioną na komodzie reklamówkę z paczuszkami, na co w męskich oczach pojawiły się psotne iskierki. – Daj spokój, nie przyszedłem, żeby toczyć walkę o pilota, tylko żeby posiedzieć z tobą – zauważył, kątem oka patrząc na telewizor. Nie kojarzył serialu, który tam leciał, ale wynikało to tylko i wyłącznie z tego, że jemu telewizor nie był potrzebny do szczęścia, bo nie miał czasu go oglądać. Większość swojego czasu przebywał poza domem, a kiedy już trafiały się dni, kiedy mógł się zaszyć w swoich czterech ścianach, to jego głowę zaprzątało wiele innych rzeczy. – Od kiedy interesujesz się kryminalnymi zagadkami? – dopytał po chwili, kiedy dość szybko połączył fakty i zrozumiał, że jej dotychczasowym repertuarem był jakiś kryminał.
Offline
Oczywiście, że powinien.
Nie powiedziała tego wprost, ale błąkający się w kącikach jej ust uśmiech sugerował odpowiedź wystarczająco wymownie. Lub może tylko był zasłoną dymną dla prawdziwych przemyśleń aktualnie kłębiących się w jej głowie? Leighton nie byłaby w stanie jednoznacznie określić, czy wizyta Masona napawała ją zadowoleniem, ekscytacją, czy może jednak jeszcze jakąś inną bliżej nieokreśloną emocją. Keller budził ich w kobiecie bardzo wiele i często jedna przeczyła drugiej, w efekcie czego Howard popadała w głęboką konsternację związaną z tym, jak faktycznie kochanka postrzegała.
Z jednej strony wiedziała, że wchodzenie w tego typu relację z facetem nie tyle żonatym, co będącym dodatkowo ojcem zbuntowanego nastolatka, mogło nie tyle jej zaszkodzić, co negatywnie wpłynąć na to, jak jej osobę postrzegaliby ludzie ściśle związani z opinią publiczną. Ich znajomość pozostawała wprawdzie tajemnicą, o której szczątkowe informacje posiadali chociażby pracownicy klubu czy prowadzonego przez Kellera hotelu (spędzanie za zamkniętymi drzwiami gabinetów długich godzin budziło przecież jednoznaczne skojarzenia), ale zawsze przecież istniało ryzyko popełnienia błędu i narażania się na zupełnie niechciane konsekwencje. Z drugiej strony to wszystko było cholernie fascynujące. Mason uratował Leighton od monotonii dnia codziennego, wprowadził do jej życia coś nowego, często związanego z nutą adrenaliny, a nawet strachu o kolejne minuty. Sprawiał, że przekraczała swoje własne granice, wystawiała się na ryzyko, podejmowała kroki, które często lawirowały na granicy przyzwoitości, przyjemności oraz bólu. Wydobywał z niej to, co było w niej najgorsze, a ona pławiła się w tym uczuciu, pozwalając, by popychał ją w stronę jeszcze większego szaleństwa.
Tym łatwiej więc przychodziła jej obojętność względem tego, jak w domu tłumaczył długie godziny nieobecności, ślady paznokci na swoich ramionach lub plecach, a ostatnio nawet rany zadane kawałkami stłuczonej butelki. Nie wnikała to, jak postrzegał go syn, co mogła zrobić jego żona. Kiedy byli razem, liczyła się tylko chwila - być może któraś z nich byłaby przecież ostatnią, a Howard egoistycznie pragnęła wyciągnąć z niej jak najwięcej.
– Więc dzisiaj masz ochotę bawić się w policjanta i przestępcę? – zasugerowała, unosząc brew. Nie byłaby zaskoczona, gdyby tego wieczoru przypadł im do gustu taki podział ról, choć domyślała się, że w tym przypadku jedynym rekwizytem mogłyby okazać się kajdanki lub ich prowizoryczny, wymyślony na szybko zamiennik. Nie oponowałaby, bo przecież niezwykle podniecająco działały na nią chwile, w których pozbawiona była wolności i możliwości wyboru, a pozostawała skazana na łaskę i niełaskę Kellera.
– Przecież obydwoje dobrze wiemy, że popraktykujesz z czymkolwiek byś chciał – zauważyła, zerkając na mężczyznę kątem oka. Nie był to żaden przytyk czy sposób na wypomnienie mu tego, co działo się przed kilkunastoma dniami w jej gabinecie, chociaż niewątpliwie również ona zdawała sobie sprawę z tego, jak daleko się posunęli i jak nieprzyjemne mogły być konsekwencje decyzji podejmowanych pod wpływem alkoholu, narkotyków i szalejącego w obu organizmach podniecenia. Zapomnieli się, dali się ponieść, być może nawet przesadzili, ale Howard nie żałowała.
– Interesuję się to za dużo powiedziane. Lubię, kiedy po prostu coś gra w tle – odparła zgodnie z prawdą, zaraz potem sięgając po pilota. Wyłączyła telewizor i zamiast tego podeszła do zestawu stereo w celu odnalezienia wśród wielu utworów czegoś, co swoją melodią dopasowałoby się do aktualnie panującego w apartamencie nastroju. Płynąca z głośników muzyka była cicha i subtelna, ale przyjemnie wypełniała wnętrze i pieściła zmysł słuchu podczas wspólnego spożywania kolacji.
– Dziękuję. Było bardzo smaczne – skwitowała z uznaniem, kiedy odsunęła od siebie talerz i otarła kąciki warg serwetką. Kolejny łyk wina miał miejsce już w chwili, w której Leighton ułożyła nogi na kanapie i rozsiadła się wygodnie, wzrok zatrzymując na wysokości twarzy Masona.
Offline
– Dysponuję tylko jedną pałką. Myślisz, że wystarczy? – podchwycił temat w żartobliwy sposób i wymownie sięgnął do swojego krawatu, luzując nieco wiązanie, mimo że wiedział, że miał o wiele ciekawsze rzeczy, którymi tym razem mógł ją pozbawić wolności i kolejny raz skazać na własną łaskę lub jej brak. Było to przecież coś, co oboje lubili. On mógł rządzić, ona musiała się temu poddać. Koniec końców oboje wychodzili z tego usatysfakcjonowani, więc czemu mieliby rezygnować z tego typu praktyk?
– Prowokujesz, czy coś mi zarzucasz? – zapytał, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, co mógłby wykorzystać tym razem, nawet jeśli nie miał w planach powtórki z tego typu szaleństw, gdzie balansowaliby na niebezpiecznej granicy bezpieczeństwa. Sięgnął jednak po butelkę z winem i zaczął ją leniwie obracać w palcach. – Jak się czujesz? – zapytał nagle, a rzucone jej spojrzenie miało jej dać do zrozumienia, że dopytywał o to, czy długo dochodziła do siebie i czy przypadkiem nie poczynili jakichś mniejszych szkód. – Nie powiem, bawiłem się dobrze, ale na drugi dzień... Uderzyło we mnie sumienie – dodał szczerze, wracając wzrokiem do butelki, by zaraz dolać wina do kieliszków. Również nie żałował, ale wiedział, że mógłby, gdyby coś poszło nie tak. Bez problemu, kiedy był trzeźwy, wyobraził sobie konsekwencje tego wszystkiego i skutki, które uderzyłyby bezpośrednio w niego, gdyby coś się stało. Wówczas wszystko trafiłby szlag. Ten romans, a nawet jego małżeństwo, a wraz z tym jego opinię w społeczeństwie.
– Mam podobnie, choć w moim przypadku jest to radio – przyznał. Muzyka pomagała mu się skupić na pracy, na wypełnianiu rozmaitych wniosków i pozwalała się zrelaksować, kiedy głowa pękała od nadmiaru informacji. Przyglądając się poczynaniom blondynki, pokiwał z uznaniem głową. Zmiana jakiegoś serialu na subtelną muzykę, była w jego odczuciu dobrym wyborem, tym bardziej że wciąż pozostawał pod wrażeniem tego, jaki klimat panował w salonie.
– Cieszę się. Nie byłem pewny, jak zapatrujesz się na chińszczyznę, ale skoro lubimy ryzyko... – odparł, uświadamiając sobie, że tak naprawdę to niewiele wiedział o Leighton. Jedyne rozeznanie miał w jej życiu zawodowym, tym jakie alkohole piła, o czym świadczył barek w jej biurze i w upodobaniach erotycznych, które wciąż odkrywał. Poza tym nie wiedział nic. To było o tyle dziwne, że naprawdę czuł się w jej towarzystwie dobrze, a mimo to zachowywał daleko idący dystans, który wydawał się nie mieć większego sensu, skoro spędzali ze sobą sporo czasu. To wszystko miało jeszcze mniej sensu, kiedy dotarło do niego, że przed życiem uciekał właśnie do niej. Bez względu na to, czy dręczyły go problemy, czy chodziło o kłótnie w domu, czy może jednak nieudane interesy związane z tą nielegalną częścią jego działalności, to zawsze ukojenia szukał u niej. Co gorsza, wiedziała o nim więcej, niż on wiedział o niej, a to przywołało nieproszoną myśl, że może jednak...
Oderwawszy wzrok od jej tęczówek, w których odbijał się blask stłumionego światła lampki, przeniósł go w dół, wodząc spojrzeniem po jej sylwetce i smukłych nogach, które wręcz zachęcały do tego, by się na nią rzucić, ale mieli jeszcze prezenty do rozpakowania, a w tym widział okazję do nowej zabawy. Pokręcił głową i sięgnął po talerze.
– Wyniosę to, nie przepadam za bałaganem.
Kłamstwo. Skłamał z premedytacją, bo leżące na stole talerze nie robiły na nim większego wrażenia, kiedy jej osoba skupiała na sobie coraz większą uwagę Masona, ale musiał wyjść i nabrać dystansu, żeby pozbyć się tej niechcianej myśli ze swojej głowy.
Dałabyś się poznać?
Trzy słowa odbijały się echem w jego głowie, kiedy skierował się do kuchni. Tam wrzucił talerze do zlewu, przy którym zatrzymał się na kilka ulotnych sekund, by wybić sobie z głowy ten pomysł. Kobiety na dłuższą metę zawsze okazywały się problemem, a nowego nie potrzebował. Niezobowiązująca relacja była najlepszym, co go spotkało i chciał, żeby tak zostało, a coś mu mówiło, że jeśli tylko poznałby ją lepiej, jego szczątkowa sympatia do Leighton mogłaby stać się większa. Wracając z kuchni, zwrócił uwagę na jej płaszcz i szalik, które wisiały w korytarzu. Zabierając szalik, wrócił do salonu i uśmiechnął się do kobiety. – To co? Rozpakujemy prezenty? – zapytał, chwytając siatkę i podszedł do kanapy, zatrzymując się obok Leighton. – Mamy tutaj trzy paczki... – podjął, kładąc reklamówkę na podłodze. – Mikołaj jest wyjątkowo hojny, ale żeby nie było za łatwo, proponuję zacząć od prezentu dla grzecznej dziewczynki. Do wyboru są dwie paczki. Od ciebie zależy, którą dostaniesz w pierwszej kolejności, a z pozostałymi.... zabawimy się w zgadywanki – dodał, kładąc na oparciu obok niej szalik, który miał mu posłużyć za chwilę.
Siadając obok Leighton, złapał ją w pasie i ubrał sobie czapkę, która leżała na stole, a następnie złapał kobietę w pasie i spokojnie wciągnął na swoje kolana. Swoje roziskrzone spojrzenie zrównał z tym jej, a dłonie ułożył na kobiecej talii. – Więc? Leighton, co porabiałaś od naszego ostatniego spotkania? Trafił się jakiś szczęściarz, któremu umiliłaś wolny czas? – zapytał i przesunął koniuszkiem języka po swojej dolnej wardze, w międzyczasie chwytając za wiązanie w jej szlafroku, by jednym pociągnięciem rozplątać supeł.
Offline
– Znając jej możliwości i umiejętności samego właściciela? – zagaiła, odbijając piłeczkę, a wzrokiem sunąc za dłońmi Masona w celu skontrolowania, jak daleko byłby w stanie posunąć się względem krawatu. Z nieskrywanym zainteresowaniem obserwowała, jak tasiemka powoli ustępowała pod wpływem jego wprawionych palców, a oczami wyobraźni niemal widziała, jak materiał wżynał się w jej własne nadgarstki. – Wystarczy – dodała po krótkiej pauzie, tak naprawdę nie precyzując, czy miała na myśli możliwości wspomnianej już pałki, czy może to, jak mozolnie obchodził się z wiązaniem pod swoją szyją. Leighton nie miałaby nic przeciwko temu, by w jej ślad poszły pozostałe warstwy ubrań, choć przed samą sobą musiała przyznać, że niecierpliwe oczekiwanie również wzmagało apetyt i sprawiało, że ostateczne odczucia były jakby intensywniejsze.
– Może po raz kolejny sprawdzam granice? – Omijanie jednoznacznie brzmiących odpowiedzi było jednym z jej ulubionych zajęć, nawet jeżeli w tej kwestii wiedziała, kiedy przestać, by nie igrać z męskimi nerwami zbyt długo.
Zdziwiło ją za to kolejne pytanie, na którego dźwięk Howard ewidentnie spoważniała, wzrok z kolei zatrzymując na wysokości oczu Masona. Zupełnie tak, jak gdyby chciała upewnić się, czy żartował, czy może jednak mówił zupełnie serio i naprawdę przywiązywał minimalną wagę do jej stanu. Prawdą było, że dojście do siebie po tamtej nocy zajęło jej kilka dni, a czynności tak banalne jak poruszanie się były mocno ograniczone, ale nie brała pod uwagę ewentualnej troski z jego strony. Prędzej obawę o to, czy nie pokusiłaby się o pozwanie go za spowodowanie stałego uszczerbku na zdrowiu.
– Sumienie? Wiesz w ogóle, co to takiego? – mruknęła w rozbawieniu, zaraz potem jednak pozwalając sobie na subtelny uśmiech; zupełnie niepodobny do szyderczego czy zaczepnego gestu, jakim obdarzała go już wielokrotnie.
– Przez jakiś czas wolałam spać na brzuchu i unikałam chodzenia, ale to wcale nie tak, że żałuję – wyjaśniła krótko, z trudem powstrzymując się przed sprzedaniem mu zaczepnego kuksańca w bok. Nie był to czas najbardziej dla niej komfortowy, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że absolutnie wykluczała ewentualną powtórkę z bliższej lub dalszej przyszłości. Związane z tamtymi doznaniami emocje powracały do niej z siłą tsunami uderzającego o skalisty brzeg, a wspomnienia wszystkich słów i pieszczot, które miały wtedy miejsce, bardzo skutecznie podjudzały kobiece pragnienia.
Nie żałowała.
Nawet jeżeli było to chore.
Nie chciała się leczyć.
– Jaką lubisz muzykę? Może mam jakąś płytę będącą czymś w twoim guście? – zasugerowała, nie kryjąc się z pragnieniem, by ten wieczór przebiegł w miłej atmosferze. Było to w ich przypadku dość niespotykane, ale również Leighton wychodziła z założenia, że nie zawsze musieli krzyczeć, grozić sobie, wyzywać się lub sięgać po słowa powszechnie uznawane za wyuzdane.
– Co? Przecież to tylko talerze – zauważyła, chcąc go zatrzymać i powstrzymać przed uskutecznianiem porządków, którymi mogli zająć się później, ostatecznie również dopiero o poranku. Nie zarejestrowała przy tym nagłej zmiany jego nastroju, a już na pewno nie tego, że brudne naczynia były jedynie wymówką do ucieczki od tego, co kłębiło się w jego głowie. Ta wciąż pozostawała ogromną zagadką.
Zrobiwszy łyka wina, uśmiechnęła się na ponowny widok Masona. Kwestia prezentów była niezwykle ciekawa. Nie tyle z powodu tego, że Leighton była materialistką, bo przecież czymkolwiek Keller by jej nie uraczył, istniało spore prawdopodobieństwo, że pod wpływem kaprysu mogłaby sobie to kupić sama, ale dlatego, że jego inwencja twórcza zawsze robiła na niej ogromne wrażenie.
Opadła grzecznie na jego kolana, jedno z ramion układając na męskim karku. Wzrokiem nieustannie lawirowała między jego twarzą a torbą, czując narastającą ekscytację - niemal tak, jak gdyby faktycznie miała dziesięć lat i czekała na upragniony podarunek i to ten długo wyczekiwany, wybrany dawno temu.
– Jeszcze jedna sugestia o innych mężczyznach i pomyślę, że jesteś zazdrosny – zagaiła, celowo nawiązując do wcześniejszej wzmianki o zaborczości Świętego Mikołaja. – Odpoczywałam i zbierałam siły na wieczór taki jak dzisiejszy. Wiesz, co to oznacza? – mruknęła, pozwalając mu rozsunąć materiał szlafroka, w efekcie czego miał lepszy widok i dużo łatwiejszy dostęp do jej ciała. Sama Leighton z kolei pochyliła się tuż nad uchem Masona. – Że dziś w końcu mogę być bardzo niegrzeczna. – Zacisnąwszy zęby na płatku jego ucha, zachichotała kokieteryjnie.
Ostatnio edytowany przez Leighton Howard (2022-12-05 19:35:05)
Offline
– Wystarczy? – powtórzył, nieco zaintrygowany jej reakcją, której nie potrafił jednoznacznie przypisać do rozmowy, kiedy żył w przekonaniu, że lubiła tego typu słowne gierki. A za nic w świecie nie przypisałby jej protestu do momentu, w którym mozolnie pozbywał się swojego krawata, robiąc to z rozmysłem, bo nie umknęło jego uwadze to, jak blondynka przypatrywała się jego poczynaniom.
– Naprawdę kiepsko u ciebie z instynktami samozachowawczymi, co jest zaskakujące, skoro przekonałaś się już, że dla mnie nie ma żadnych granic – zauważył z lekkim rozbawieniem, ale w jego oczach mogła dostrzec ten znajomy, mroczny błysk, który sugerował, że butelka mogła być zaledwie luźną zabawą. Pytanie brzmiało, czy na pewno była aż taką masochistką, żeby dowiedzieć się, co jeszcze był skłonny zrobić i jak bardzo skrzywdzić ją, a może i siebie, by wprowadzić do tej znajomości jeszcze więcej adrenaliny, od której był tak bardzo uzależniony i od której chyba uzależniał powoli ją.
– Jestem draniem, ale do samego diabła jeszcze mi brakuje, więc… Tak, może to zaskakujące, ale mam jeszcze resztki sumienia – przyznał. Był dupkiem, często dawał wszystkim do zrozumienia, że był pozbawiony serca, ale gdzieś pod tą maską twardziela, gotowego iść po trupach do celu (nie tylko przysłowiowych) wciąż krył się facet, który chciał czy nie, posiadał ludzkie odruchy. Jedynie je tłumił, bo tak było wygodniej. – Byłbym zdziwiony, gdybyś żałowała – mruknął, rzucając jej zaczepny uśmiech. Mogłaby mu wmawiać, że żałowała, ale pamiętał jej pełen zadowolenia uśmiech, który stłumił wszystkie łzy i oznaki bólu, gdy było już po wszystkim, a ona mogła pławić się w uczuciu lekkości po zaznanym spełnieniu.
– Blues, jazz… Jak nie mam lepszych opcji do wyboru, to zadowolę się tym, co leci w radiu – przyznał. Nie kręcił go rock, rap omijał szerokim łukiem, a muzyka elektroniczna grała mu na nerwach, więc unikał jej jak ognia. – A ty? Przy jakiej bawisz się najlepiej? – dopytał. Klimaty, jakie panowały w klubie, mogły być dla niego wskazówką i może nawet powinny, ale był świadomy tego, że chodziło o interes i zadowolenie klientów, które przekładało się na finanse kobiety, więc niekoniecznie muzyka, którą tam puszczano, musiała pokrywać się z jej gustami.
– Cały wieczór będzie nam zalatywać tym jedzeniem – rzucił, widząc w tym wygodną i całkiem sensowną wymówkę, by na moment móc opuścić salon i wziąć się w garść bez zwracania na siebie kobiecej uwagi. Wiedział bowiem, że Leighton miała nosa do jego nastrojów i mogłaby bez większego wysiłku wyłapać, że coś zaprzątało mu głowę, gdyby tylko spędził na kanapie kilka dodatkowych minut. Tym bardziej że tego dnia, kiedy od rana jego emocje były wystawiane na próbę, obecnie nie miał sił do tego, by z premedytacją kryć się z czymkolwiek.
Prezenty były zaś dobrym sposobem na to, by całkowicie odwrócić od siebie uwagę. A przynajmniej tak mu się wydawało, kiedy napotkał roziskrzone spojrzenie Leighton, która w ewidentnym zniecierpliwieniu zaczęła się przypatrywać torbie zapełnionej pakunkami. Nie dbał o to, że sama mogła sobie na to wszystko pozwolić. W jego głowie pojawił się spontaniczny pomysł, by ją zaskoczyć, a co za tym szło, w grę nie wchodziło to, żeby go nie zrealizować. Lubił zaskakiwać. Ona za to mogła się właśnie na własnej skórze przekonać, że lubił to robić nie tylko w negatywnym tego słowa znaczeniu i z korzyściami przede wszystkim dla samego siebie.
Poruszył lekko głową, ocierając się karkiem o jej dłoń, co przywołało przyjemne doznanie, kiedy opuszki jej palców drażniły skórę wyczuloną na dotyk i zerknął na nią z zaciekawieniem.
– A co, jeśli jednak trochę jestem? – zapytał, przyglądając się kobiecie uważnie, ale zanim zdążyła cokolwiek dodać, przyłożył palec do jej ust, tym samym dając do zrozumienia, że powinna milczeć. – W końcu… Nie wiem, kiedy poznasz porządnego faceta, który zawróci ci w głowie na tyle, żebyś zechciała zmienić swoje priorytety i zatraciła w jakimś związku, który opierałby się na wierności i innych pierdołach, których wszyscy tak kurczowo się trzymają. Straciłbym swoją ulubienicę… – dodał, argumentując nijako powody swojej małej zazdrości, którą, chciał czy nie, odczuwał, chociaż rozum podpowiadał, że angażowanie się w cokolwiek było tak samo kiepskim pomysłem w jej oczach, jak i w jego własnych. Za często pokazywała mu, że podobały jej się luźne układy i życie singielki, mogącej robić, co chciała bez oglądania się na drugą osobę.
Słuchając o tym, jak minęły jej ostatnie dni, lekko kiwał głową, sunąc wzrokiem po jej ciele, a jedną ręką sięgnął do torby, szukając po omacku jednego z pudełek, które wyciągnął w tej samej chwili, w której z jego ust wydobył się cichy pomruk zadowolenia, kiedy zęby Leighton zacisnęły się na jego uchu. – W takim razie… Byłaś bardzo grzeczną dziewczynką i na dobry początek dostaniesz adekwatny do braku przewinień prezent – stwierdził i wręczył jej pierwsze pudełko, ozdobione jakąś kokardą, na którym znajdowało się logo jednego z bardziej luksusowych sklepów z biżuterią. – Przyznaję, że chętnie zobaczyłbym cię ubraną tylko i wyłącznie w to, ale… Mam coś jeszcze – dodał, sięgając po kolejną paczkę, której nie wręczył jej od razu, cierpliwie czekając na to, aż Howard otworzy pierwsze pudełko i zapozna się z jego zawartością, składającą się z naszyjnika i pierścionka.
Ostatnio edytowany przez Mason Keller (2022-12-05 20:58:06)
Offline
– Może po prostu lubię brak granic? – Celowo nie doprecyzowała, o które konkretnie granice chodziło, chociaż mogłoby się wydawać, że dotyczyły one wielu aspektów jej życia. Przymykała przecież oko na interesy, które Mason prowadził w lożach jej klubu, wiedząc przy tym, że żaden z tych biznesów nie był do końca legalny i mógł stać się powodem wielu problemów - również tych z wymiarem sprawiedliwości. Nie przywiązywała dużej wagi do tego, że miał żonę i dziecko, że powinien przynajmniej sprawiać pozory wiernego oraz dobrego męża i ojca, do którego nijak pasowała rola kochanka prowadzącej własny klub kobiety. Nie bała się o to, że mógłby wyrządzić jej trwałą krzywdę, bo najzwyczajniej w świecie lubiła adrenalinę, jaka towarzyszyła jej, ilekroć się widzieli, ilekroć zaciskał palce na jej szyi, ilekroć przesuwał granice przyzwoitości i dawał jej do zrozumienia, że w jego słowniku nie istniały pojęcia takie jak moralność czy zasady. Lubiła takie życie, formę ich relacji, to, jak niewiele musieli zrobić, by na nowo wzbudzić w sobie nawzajem pożądanie intensywne na tyle, by nie różniło się ono absolutnie niczym od tego zwierzęcego, oscylującego jedynie wokół niemal zwierzęcych instynktów.
– Czyżby? – zagaiła, uśmiechając się zaczepnie. – Ostatnim razem spodobało ci się, gdy nazwałam cię diabłem. Wtedy, kiedy próbowałeś wcisnąć się do mojego tyłka. Jak to było? Jebane wrota piekieł? – dopytała, przywołując jedno z wielu wspomnień z tamtej nocy. Towarzyszące jej w tamtym momencie odczucia powróciły ze zdwojoną siłą, zmuszając Leighton do spokojnego przesunięcia językiem po nieco spierzchniętych ustach. Jednocześnie jednak wiedziała, do czego pił on i chyba tym bardziej zaskoczona była pytaniem o jej samopoczucie po tamtych wydarzeniach. To dawało poczucie, że być może faktycznie nie byłby w stanie posunąć się do ostateczności, nawet jeżeli miałby ku temu okazję.
– Nie mam nic przeciwko popowej sieczce ze stacji radiowych. Wszystko to, co puszczamy w klubie, to w jakimś stopniu mój wybór. Chyba, że akurat trafi się impreza tematyczna. Na co dzień wolę klasyczne kompozycje. To dobry sposób na to, żeby się wyciszyć – wyjaśniła, wzruszając ramionami. Może w żadnym stopniu nie przypominała fanki skrzypiec, pianina czy innych instrumentów kojarzących się z kulturą wysoką, ale po dniu i nocy spędzonym w klubie, wolała tego typu spokojne, pozbawione głupich tekstów melodie, dzięki którym była w stanie się zrelaksować. Ponadto nieobce były jej wizyty w operach, teatrach czy filharmoniach, nawet jeżeli odwiedziny tych miejsc stanowiły niewielki procent jej zajęć w czasie wolnym.
Mason po raz kolejny tego wieczoru zdołał Leighton zaskoczyć. Do tej pory nie brała pod uwagę możliwości pojawienia się w ich układzie emocji pokroju zazdrości. To od samego początku były pożądanie, wygoda, możliwość pozwolenia sobie na coś, na co nie zdecydowałaby się każda, pierwsza z brzegu osoba.
– Och, skarbie – podjęła Howard, pozwalając sobie na krótkie, acz z pewnością odczuwalne chwycenie między zęby opuszka męskiego palca. – Nie zrobiłabym takiej krzywdy żadnemu porządnemu facetowi. Żaden nudziarz nie zasłużył sobie na taką pokręconą sukę jak ja. – Nigdy nie była zwolenniczką tych romantycznych opowieści o wielkich miłościach od pierwszego wejrzenia. Nie do końca udane związki przez długi czas traktowała jako własne porażki. Analizowała, zastanawiała się, co zrobiła nie tak, co mogła zrobić inaczej. Wraz z upływem lat i nabraniem odrobiny większego doświadczenia zrozumiała, że to nie ona była tym problematycznym elementem. Jej po prostu nie odpowiadały bzdury pokroju trzymania się za ręce, romantycznych wieczór przed telewizorem, miłosnych wyznań podczas spokojnego, przepełnionego podniosłą atmosferą seksu. Ci wszyscy mężczyźni byli gotowi dać jej to wszystko, ale nie sprawiali wrażenia skorych do tego, czego faktycznie pragnęła. Tego, co miała dzięki Masonowi.
– Dziękuję – podsumowała, odbierając od niego pudełko. Widok znanego logo przywołał na jej usta uśmiech, a krótka walka z kokardą niosła dodatkowe emocje, pod których wpływem oczy Leighton wypełniły się pełnym aprobaty blaskiem.
– Zapniesz? – poprosiła miękko, kilka sekund po wyjęciu z ozdobnego pudełka bogato zdobionego, acz wciąż eleganckiego naszyjnika, któremu przyjrzała się dokładnie z każdej strony i który - co chyba oczywiste - zapragnęła mieć na szyi niemal od razu.
Ostatnio edytowany przez Leighton Howard (2022-12-05 21:12:26)
Offline
– Potraktuję to jak wyzwanie, żeby sprawdzić, w którym momencie przestaniesz je lubić – mruknął tonem, w którym zabrzmiała nuta ostrzeżenia. Nie chciał zapowiadać tego, gdzie, kiedy i czego mogła się spodziewać, bo większość decyzji podejmował pod wpływem chwili, ale w tym momencie mogła być pewna tego, że jej nie odpuści i nieraz zaskoczy ją, a pewnie też i siebie. W końcu ostatnim razem udało mu się zaskoczyć siebie, kiedy pod wpływem chwili chwycił za szkło, wykorzystując je do celów, do których nie było przeznaczone. Zaskoczył się również tym, że pozwolił jej na przejęcie kontroli, pozbawianie go oddechu, a nawet na zadanie mu bólu w postaci niewielkiej rany.
– W tym przypadku to co innego – stwierdził stanowczo, chwytając Leighton za pośladki okryte materiałem szlafroka. – I nie zmieniłem zdania, fiut mnie bolał na drugi dzień, bo jesteś za ciasna, ale jeśli tak wygląda piekło, to chętnie zagoszczę w nim raz jeszcze – dodał. Nie mógł powiedzieć, że była idealnej budowy do tego typu zabaw, ale przy zachowaniu rozsądku (a raczej jego resztek) wszystko było możliwe. Dyskomfort odczuwany kolejnego dnia był zaś niczym w porównaniu z przyjemnością, jaka mu towarzyszyła, kiedy się w niej znajdował. Coś za coś – tak by to podsumował.
– Klasyka nie jest zła, aczkolwiek wydaje mi się nieco monotonna przy dłuższym słuchaniu. – Lekkie wzruszenie ramionami miało jej dać do zrozumienia, że nie krytykował. Po prostu ten konkretny gatunek był mu tak naprawdę obojętny. Nie był zły, ale nie nazwałby go jednym z lepszych po tym, jak miał styczność z licznymi utworami. Z biegiem czasu wszystko zaczęło brzmieć mu tak samo. – Ale jeśli muzyka w klubie to twój wybór, to szanuję – dodał. Gdyby było bardzo źle, prawdopodobnie już dawno dałby sobie spokój z zajmowaniem loży, żeby nie katować uszu swoich i ludzi, z którymi się spotykał. Nie mógł powiedzieć, że cały repertuar mu pasował, ale większość utworów była wystarczająco dobra, żeby spokojnie prowadzić interesy.
– A to czasem nie tak, że to ja wyzwoliłem tę sukę? – zapytał. Mogła zaprzeczać, ale oboje wiedzieli, że początki ich znajomości nijak przypominały teraźniejszość, gdzie nie pozostał już ślad po kobiecie, którą poznał i która w jego oczach była tak przyzwoita i spokojna, że wydała się doskonałą ofiarą, którą mógł zastraszać, by móc prowadzić w jej lokalu swoje interesy. Z biegiem czasu wszystko się zmieniło, a on nie postrzegał jej jak ofiary, ale… Nie wiedział, jak to określić. Przyjaciółkę? Specyficzną, ale przyjaciółkę, bo obdarzył ją zaufaniem, które wydawało mu się, że również zdołał w jakimś stopniu zdobyć, skoro pozwalała mu na tak wiele, a przy tym nie szukała drogi ucieczki z sideł, w jakie ją złapał, nie zamierzając prędko wypuszczać. Wprost przeciwnie. Im dalej brnęli, na im więcej sobie pozwalali i im lepiej się dogadywali, tym większą miał ochotę na to, by to ciągnąć. Nawet wtedy, kiedy jej lokal nie byłby mu już potrzebny.
Doceniał więc to, że nie była zainteresowana randkami z jakimś nudziarzem, który nie dostarczyłby jej tylu emocji, jakich gotowy był dostarczyć on sam.
– Mam nadzieję, że się spodoba. Jeśli nie, możemy zwrócić lub wymienić – odparł, obserwując, jak otwierała pudełko i śledząc uważnie jej reakcje. Dotychczas jedynym prezentem, na jaki sobie pozwolił, była butelka dobrego alkoholu, które mieli okazję wypić we dwoje, więc chyba nawet nie mógł nazwać tego podarunkiem. Tego dnia złamał własne zasady i odreagował roztrwonieniem pieniędzy na kochankę, by poczuła się doceniona. – Obróć się – poprosił, odbierając od niej naszyjnik, a kiedy zsunęła się z jego kolan, wstał, żeby stanąć za jej plecami i założył biżuterię, zapinając ostrożnie niewielkie zapięcie. Nie odmówił sobie przy tym przesunięcia palcami po nagiej skórze na ramieniu Leighton tuż przed tym, jak obrócił ją w swoją stronę, by samemu ocenić, jak prezentowała się w naszyjniku.
Pasował do niej. Idealnie podkreślał jej smukłą szyję. Ułożywszy dłoń na kobiecym karku, przyciągnął ją bliżej siebie. – Jest idealny – przyznał, nijako kolejny raz ją komplementując tym, że tego typu biżuteria była dla niej odpowiednia. A może raczej tym, że to ona była odpowiednią kobietą do noszenia takich błyskotek. Drogich, eleganckich, dających do zrozumienia, że lubiła luksus. – Zanim otworzysz drugi… Chyba zasłużyłem na bardziej wylewne przywitanie? – dopytał, kolejny raz nie dając jej jednak czasu na to, by odpowiedziała, gdy pochylił się, złączając swoje usta z tymi jej w krótkim, ale intensywnym pocałunku.
Chyba zasługiwał?
Offline
– I co się wtedy wydarzy? Przestaniemy się bawić? – Uniesiona wymownie brew sugerowała szczere zaciekawienie tym tematem nie tylko pod względem ewentualnego końca ich znajomości, która miała przecież bardzo określony, prawdopodobnie trudny do zmienienia kształt, ale również samej Leighton, która nigdy nie zastanawiała się nad tym, jak to byłoby, gdyby Mason Keller zniknął z jej codzienności. Prawdą było, że pojawił się w niej nagle i dość niespodziewanie, a początki ich relacji nie zwiastowały formy, jaką ich romans posiadał obecnie. Howard nie była pewna, w którym dokładnie momencie pozwolili sobie na więcej i kiedy to ona zatraciła się w prowokowanym przez mężczyznę szaleństwie, całkowicie zapominając o zasadach, przyzwoitości czy czasami nawet szacunku do samej siebie.
– Och – westchnęła przeciągle, z trudem panując jednak nad uśmiechem, w którym uniosły się kąciki jej warg. Myśl, że nie tylko ona cierpiała po wszystkich ekscesach tamtej nocy skutecznie podniosła ją na duchu. I chociaż było nieco za późno na to, by podjąć odpowiednie kroki w celu zmniejszenia ewentualnych niedogodności, to jednak Leighton nie omieszkała spróbować tego nawet teraz - kilka dni po fakcie. – Powinnam pomasować? Albo dać buziaczka? – zapytała, jedną z dłoni przesuwając po całej długości męskiego tułowia i docierając nią aż do materiału spodni. Całe jej zainteresowanie oscylowało wokół tego jednego punktu, który raczyła subtelnym, acz wciąż odczuwalnym dotykiem, pod którego wpływem dość szybko poczuła znajomą już twardość. – Wpuszczę cię do niego. Może dzisiaj. Może za jakiś czas. Kiedy najdzie mnie ochota. Lubię igrać z diabłem – zapewniła szeptem, koniuszkiem języka przesuwając po wargach Masona. Raz jeszcze poddawała się stworzonej wspólnymi siłami atmosferze, przyjemnemu napięciu, które nie opuszczało jej ani przez moment, męskiemu dotykowi i samej świadomości względem tego, co mógłby z nią dzisiaj zrobić. Z nią, z jej ciałem, z każdym udostępnionym mu fragmentem skóry.
– Myślisz, że tylko ty opanowałeś tę sztukę? Że nie dałabym się ponieść chwili z kimś innym? – zagaiła, wpatrując się w oczy Masona. Dotychczas nie brała pod uwagę innych jego znajomości oraz romansów. Nie wnikała w to, z kim spotykał się poza nią, komu zapewniał równie intensywne atrakcje, z kim zabawiał się spokojniej, a komu dawał wycisk, o którym być może jej nawet się nie śniło. Nawet jeżeli w rozmowach z nim sprawiała pozory pewnej siebie i swoich umiejętności, to jednak nie wykluczała możliwości, że inna pozwalała mu na więcej, że być może u kogoś bywał częściej, że może gdzie indziej szukał czegoś, czego ona nie była w stanie mu dać. Sama przecież kilkukrotnie spotykała się z innymi, choć nigdy nie były to relacje długoterminowe i zazwyczaj kończyły się po kilku spotkaniach na drinku, rzadziej po kilku spędzonych razem nocach. Nie analizowała tego, że do jej życia wciąż wracał Keller, a ona mu na to pozwalała i cieszyła się każdym spędzonym we dwoje momentem, w którym mogła krzyczeć z bólu i jęczeć z rozkoszy. Nie brała pod uwagę tego, że ktoś inny mógłby doprowadzić ją do podobnego stanu. Lubiła seks, eksperymenty, dobrą zabawę i wielu mężczyzn było w stanie jej to zagwarantować, ale tylko on jeden wydobywał z niej wszystko to, co uważała za najgorsze, a co zarazem gwarantowało najlepsze, najintensywniejsze doznania. – Mogłabym być suką kogoś innego niż ty? – dopytała, chcąc znać jego zdanie. Była ciekawa, co sądził o jej nastawieniu, dotychczasowych doświadczeniach, o ewentualnej sytuacji, w której wiłaby się z rozkoszy pod kimś innym niż on.
Kierując się jednak posłuszeństwem, wstała na równe nogi i obróciła się plecami do Masona, zgarniając na jeden bok wszystkie swoje włosy. Czuła bijące od biżuterii zimno, ale mimo to pokusiła się o sięgnięcie do naszyjnika opuszkami palców w celu ponownego zbadania jego faktury.
– Jest idealny – przytaknęła krótko, kiedy ich spojrzenia znów się spotkały, a dystans między nimi został skutecznie zmniejszony. Aprobata dla ozdoby i męskiego gustu dosadnie malowała się na twarzy Leighton, tak samo zresztą jak chęć ponownego zasmakowania ust Masona.
Odwzajemniła jego pocałunek równie intensywnie i gwałtownie, niemal od razu wkradając się do wnętrza jego ust swoim językiem. Pieszczota była żarliwa i przepełniona wieloma emocjami, a na dodatek skutecznie obudziła apetyt na więcej - zarówno prezentów, jak i doznań.
Ostatnio edytowany przez Leighton Howard (2022-12-05 22:36:09)
Offline
Musiał się chwilę zastanowić nad odpowiedzią. Pomyśleć o tym, co by było, gdyby w końcu dobrnęli do tego momentu, w którym okazałoby się, że to było za wiele, a zrobienie kolejnego kroku i znalezienie nowych bodźców, które wzbudzałyby tą chorą, ale uzależniającą ekscytację, okazałoby się niemożliwe. Potrzebował tych kilkunastu sekund na to, żeby dopuścić do siebie myśl, że w pewnego dnia mogliby stanąć w miejscu.
– Nie wiem. Być może, ale nie mogę powiedzieć, że chciałbym pozwolić na to, żebyś skończyła nasze zabawy, gdybyś jednak nie podołała. Raczej wolałbym to potraktować jako nieudany eksperyment, po którym zrobilibyśmy krok w tył, wracając do tych bardziej bezpiecznych, ale wciąż satysfakcjonujących granic – odparł w końcu, przerywając panującą w salonie ciszę. Jeśli decyzja miałaby należeć do niego, nie wycofałby się. Za bardzo to lubił. Za bardzo uzależnił się od tego, że Howard była, że mógł sobie z nią pozwalać na tak wiele i nie musiał się martwić konsekwencjami w postaci wszelakich oskarżeń wymierzonych w jego osobę, po którejś z tych zabaw. Tym samym decyzja zależała tylko i wyłącznie od niej, ale powinna była wiedzieć, że nie kiwnąłby głową na zgodę, jeśli zdecydowałaby się to zakończyć i nie zniknąłby z dnia na dzień z jej życia.
– Och, też jestem człowiekiem i cierpię – zauważył żartobliwie, kiedy dostrzegł, jak kąciki jej ust zaczęły się unosić. Niestety pewnych rzeczy przeskoczyć nie mógł, niezniszczalny nie był i wszystko odczuwał tak, jak każdy inny normalny człowiek. – Powinnaś. Ale masaż na dobry początek też… Chryste… nie jest zły – odparł, znajdując pomiędzy słowami miejsce na krótkie westchnięcie, kiedy jej dłoń sięgnęła do spodni i ułożyła się na jego męskości, drażniąco działając na niego również przez barierę w postaci warstw materiału. Nie potrzebował wiele, żeby stwardnieć i dać Leighton do zrozumienia, że bez względu na okoliczności, niezmiennie na niego działała. – Lubię, kiedy ze mną igrasz. Poza tym nie wpuszczaj mnie za często, bo może mi się znudzić – odparł i wysunął koniuszek języka, wychodząc naprzeciw tego kobiecego, by trącić go lekko w ulotnym, zaczepnym geście.
Kolejnym zaskoczeniem tego dnia było to, że nie potrzebował jej nagiej i nie musiał od razu przechodzić do konkretów. Sama bliskość, atmosfera i rozmowa tworzyły atmosferę, która pobudzała wszystkie zmysły i pozytywnie wpływała na męskie samopoczucie, w którego skutek był skłonny odkładać wiele rzeczy w czasie, w przeciwieństwie do spotkania sprzed kilkunastu dni, kiedy jego wizyta była kierowana konkretnymi zamiarami, jakie miały być sposobem na rozładowanie frustracji.
– Święta nie jesteś więc… Sam nie wiem, ale biorę pod uwagę taką możliwość – odarł, trochę się krzywiąc, bo w tym przypadku nie był tak pewny siebie, jakby chciał. Nie wiedział, na co pozwalała sobie z innymi mężczyznami, jak wyglądało jej życie, kiedy on usuwał się na bok i co działo się za drzwiami jej biura, sypialni czy nawet w samochodzie albo pod drzewem w parku. I nawet nie chciał w to wnikać, bo nie chciał też, żeby ona wnikała w to, co i z kim robił on. Na brak kochanek do tej pory nie narzekał. Na pęczki ich nie miał, bo był wybredny, ale przewijały się przez jego ręce takie, którymi wykazywał zainteresowanie na czas krótszy lub dłuższy. – Nie pytaj, co myślę, bo jesteś zagadką Leigh – mruknął, chcąc tym skwitować temat, by nie przeciągać go i nie zacząć stąpać po bardzo cienkiej linie. Marszcząc lekko czoło, powrócił spojrzeniem do jej oczu, chcąc rozgryźć, czy pytała na poważnie, czy jedynie się zgrywała, żeby pograć mu na nosie. Przez głowę przeleciało mu kilka różnych wizji tego, jak zabawiałaby się z kimś innym i nie potrafił jednoznacznie określić, czy te wizje mu odpowiadały. W końcu wciąż był tylko człowiekiem. Tylko facetem, którego ego chciało być regularnie podbudowywane, a to mogłoby być ciężkie, gdyby na horyzoncie dostrzegł jakąś konkurencję.
– Oczywiście. Nic mi do tego, przed kim rozkładasz nogi. Jednak, jak już wspominałem, bywam zaborczy, dlatego skoro o to pytasz, czuję się zobowiązany, żeby wyraźniej zaznaczyć, że przede wszystkim jesteś moją suką, którą łaskawie się dzielę – odparł. Znaczenie terenu było wskazane, skoro taka myśl w ogóle przeszła jej przez głowę. Może nie miała tego w zamiarze, ale on poczuł się zmotywowany do tego, by wyraźniej ten teren zaznaczyć i pozostawić po sobie dosadniejsze dowody tego, że istniał w jej życiu – tak, by nikt nie wpadł na głupi pomysł, że mógłby ją sponiewierać bardziej i podporządkować sobie, jednocześnie sprawiając, że oddaliłaby się od samego Masona. To nie miało racji bytu. Kiedy coś należało do niego, to jego pozostawało do czasu, aż mu się nie znudzi. A ona nie zapowiadało się, by miała się znudzić. Była zbyt ciekawą zabawką.
I należała do niego, co podkreślił pocałunkiem, który przedłużył i pogłębił, kiedy odwzajemniła pieszczotę, wdzierając się językiem między jego wargi. Splatając z nim ten swój, jęknął z przyjemności, jaką dawało mu smakowanie jej miękkich ust oraz błądzenie dłonią po jej drobnym ciele – ta wdarła się pod materiał szlafroka, błądząc bez celu po nagiej skórze, sięgając materiału bielizny i badając każdą krągłość i krzywiznę kobiecej sylwetki tak, jakby nigdy wcześniej nie miał ku temu okazji. W końcu jednak się odsunął i trącając czubkiem nosa ten jej, ruchem głowy wskazał na kolejny pakunek, który powinna była otworzyć, gdy sam zwiększył dystans pomiędzy nimi i rozsiadł się na kanapie, chwytając w dłoń kieliszek z winem. – Otwórz ten. Pozostałe to niespodzianka. Pobawimy się dzisiaj w zgadywanki. A to… Możesz od razu ubrać – rzucił, podając jej pudełko z logiem kolejnego sklepu, który oferował luksusową bieliznę.
Offline
– Teraz już na pewno ci nie uwierzę, kiedy będziesz próbował mi wmówić, że istnieją w twoim życiu kochanki lepsze ode mnie – mruknęła z nieskrywaną satysfakcją, wszak tak skonstruowana wypowiedź ze strony Masona brzmiała jak najlepszy z możliwych komplementów. Nie sądziła, że ich znajomość niosła ze sobą tyle pozytywnych odczuć i że była dla Kellera istotna na tyle, by był w stanie przymknąć oko na jakąkolwiek niedyspozycję czy ewentualność, w której Leighton - ze względu na ograniczenia zarówno fizyczne, jak i psychiczne - czemuś by nie podołała, niejako zawodząc jego oczekiwania. Oczywistym było, że pragnęła być najlepsza w każdym możliwym względzie. Nie tyle dlatego, że mężczyzna był jedyny w swoim rodzaju. Ona po prostu bardzo nie lubiła fuszerki, toteż czegokolwiek by się nie podejmowała i niezależnie od danego aspektu życia, zawsze dawała z siebie sto procent i pragnęła być najlepszą wersją samej siebie. Tylko wtedy czuła się w stu procentach spełniona i tylko wtedy czuła, że mogła czegokolwiek oczekiwać od innych. Największe wyzwania wciąż przecież stawiała samej sobie. – W to również już ci nie wierzę – zawyrokowała, pozwalając na to, by w jej oczach znów pojawił się psotny, niemal szaleńczy błysk. Jej samej również nie mogło się to znudzić. Ich potajemne schadzki, towarzysząca im adrenalina, sposób, w jaki działali na siebie nawzajem, dając sobie coś, czego nikt inny nie był w stanie im zaoferować. Powody mogły być różne; strach, przyzwoitość, troska o to, co posiadali. Leighton i Mason zdawali się nie mieć tego typu skrupułów, a w ferworze emocji liczyła się tylko ta jedna chwila i szaleńcza gonitwa, której głównym celem było obustronne zadowolenie.
Rzadko pozwalała sobie na wchodzenie na ten niepewny grunt, jakim było męskie ego. Od czasu do czasu zdarzało się, że zachęcała go do ostrzejszych ruchów czy ubranych w mocniejsze słowa komunikatów podczas zbliżenia. Czasami celowo wyrażała dezaprobatę, by dać mu do zrozumienia, że mógł - musiał - pozwolić sobie na więcej. W grę nigdy jednak nie wchodziły inne osoby oraz obecność mężczyzn innych niż on, dlatego też ta kwestia była nowością również dla Howard.
– A gdybym jednak postanowiła zostać suką kogoś innego? – dopytała z nutą zaczepki wyraźnie słyszalną w głosie. Z racji tego, że dobre humory ewidentnie im dopisywały, a atmosfera zdawała się być nieco luźniejsza niż zazwyczaj, Leighton zachowywała się coraz śmielej, również w odniesieniu do wymienianych gestów oraz pieszczot.
Z rozkosznym westchnięciem odwzajemniła zatem pocałunek, ochoczo wychodząc naprzeciw męskiemu językowi, który raz za razem trącała swoim własnym. Kolejne muśnięcia stawały się coraz odważniejsze i bardziej żarliwe, w wyniku czego Howard czuła, jak powoli miękły jej kolana. Nie miała pojęcia, co takiego Keller miał w sobie, ale nie mogła odmówić mu tego, że działał na nią mocniej, niż jakakolwiek inna używka.
– Biżuteria i bielizna? Naprawdę mnie dziś rozpieszczasz – skomentowała, kiedy i jej oczom ukazało się logo znanego sklepu. Leighton świadomie zrezygnowała jednak z otworzenia podarunku w obecności Masona. Uśmiechając się do niego nieco bardziej zalotnie, ruszyła w stronę łazienki, w której spędziła kilka minut, by ostatecznie wrócić do salonu odziana w nowy, idealnie dopasowany do jej sylwetki i krągłości komplet. – Tak samo dobrze, jak w twojej wyobraźni? – zagaiła, obracając się wokół własnej osi, a na myśli mając oczywiście osiągnięty efekt końcowy.
Offline
– A czy ja kiedyś pochwaliłem inne, twierdząc, że ty jesteś gorsza? – zapytał, nie przypominając sobie, by kiedykolwiek porównywał ją do innych i krytykował to, jaką kochanką była w porównaniu z nimi. Z drugiej strony nie do końca był pewny tego, co padało z jego ust w chwilach, kiedy był naprawdę mocno podpity i z jakichś powodów mocno na nią wkurwiony. Brał więc pod uwagę to, że może kilka razy złośliwie rzucił nieprzychylnym komentarzem i wspomniał o innej kobiecie, którą miał okazję zaliczyć raz, a może nawet kilka razy jeśli tylko była wystarczająco dobra, by chciał do niej wrócić na powtórkę z rozrywki. Co by jednak nie było, to miała rację. Nie było sensu wierzyć tym słowom, bo nie miał lepszej od niej. Każda prędzej czy później zaczynała się stawiać, robić problemy z niczego i odbierać mu frajdę, bo ich granice były mniejsze niż te, które miała Leighton i które tak chętnie przesuwała. One nie przesuwały. W pewnym momencie stawiały mur, jakiego nie mógł przeskoczyć, na skutek czego czuł się znudzony i niezaspokojony pod wieloma względami.
– Próbuj szczęścia. Oboje wiemy, że i tak do mnie wrócisz – zauważył, pozwalając sobie na to, by tym razem w jego głosie pobrzmiewała wyraźna pewność siebie. Zawsze wracała. Po każdej kłótni, po każdym razie kiedy traktował ją z góry, po wszystkich tych razach, kiedy zadał jej więcej bólu, niż było to wskazane. Wracała, bo lubiła to, co z nią robił i był przekonany, że nawet jeśli z kimś bawiłaby się dobrze, to nikt nie dałby jej tego, co dawał on sam i co był gotowy jeszcze dać. – Chyba że sugerujesz jakiś trójkąt? Mam kilku znajomych, którym wiszę przysługę. Myślę, że byliby usatysfakcjonowani, gdybym podzielił się swoją najlepszą kochanką – dodał niezobowiązująco i uniósł brew w pytającym geście, zastanawiając się nad tym, jak zapatrywała się na to, by zostać na jedną noc dziwką nie tylko jego, ale również drugiego mężczyzny mniej lub bardziej normalnego od samego Kellera. Mason sam nie był pewny, czy byłby gotów się na to zdecydować, kiedy wizja konsekwencji takiego spotkania uderzyła w niego równie mocno, co wspomnienie ostatniej nocy, kiedy obudził się na kacu.
– Zasłużyłaś. Czasami działasz mi na nerwy, ale koniec końców nie jesteś taka zła i po tych wszystkich miesiącach należy ci się coś, co podkreśli, że widzę w tobie kobietę, a nie tylko sukę od ostrego i szybkiego bzykania – przyznał. Znali się wystarczająco długo, by czuł, że był to właściwy moment na obdarowanie jej drobnym prezentem. Faktem było, że jego nastrój, zanim do niej przyjechał, również brał w tym udział i nijako na przekór żonie postanowił spędzić resztę dnia, a nawet nocy u boku kochanki, która otrzymała w ciągu ostatnich minut więcej, niż małżonka w ciągu ostatnich kilku lat. – A ty dokąd? – rzucił za nią, tuż przed tym, jak drzwi łazienki zamknęły się, pozostawiając po sobie lekkie rozczarowanie, że tym razem nie uraczyła go żadnym striptizem, który mógłby wpłynąć na jego zmysły jeszcze bardziej, niż dotychczas wymienione słowa i gesty oraz panująca w mieszkaniu atmosfera. Tych kilka minut nieobecność poświęcił więc swojej lampce wina, a kiedy Leighton wróciła, swoją obecnością i tym jak prezentowała się w nowej bieliźnie, wynagrodziła mu wszystko. – Chyba mam kiepską wyobraźnię, bo jest dużo lepiej – przyznał, bo wyobrażenia odbiegały od tego, co w rzeczywistości miał przed oczami. Gdy się okręcała, chwycił ją w pasie i zatrzymał w miejscu, obróconą tyłem do siebie. Wstał, sięgając po szalik i złożył kilka pocałunków na kobiecej szyi, kierując się w stronę ramienia. – Jest bosko, ale teraz pozwól, że pozbawię cię frajdy z oglądania kolejnych rzeczy i trochę się zabawię – mruknął i zakrył oczy Leighton materiałem, który zawiązał z tyłu jej głowy w supeł, po czym ujął jej dłoń i pomógł dotrzeć w kilku krokach do kanapy, żeby mogła usiąść, kiedy on wyciągnął ostatnie, największe pudełko mające im urozmaicić kolejne długie minuty. Zerkając kątem oka na Laighton w celu upewnienia się, że dobrze zakrył jej oczy, położył opakowanie na stole i zabrał się za jego otwieranie.
– Od czego by tu zacząć? – zapytał samego siebie, przyglądając się pokaźnej ilości gadżetów erotycznych, które znajdowały się w ozdobnej skrzynce. Przesuwając palcami po kilku z nich, dał sobie chwilę do namysłu, po czym sięgnął po jedną z zabawek, której rączka była zakończona licznymi czarnymi piórkami. Uśmiechając się pod nosem, obrócił się w stronę Howard i przesunął piórkami po jej nodze, zaczynając od kostki. Powoli sunął nimi w górę, łaskocząc delikatną skórę, a w międzyczasie sięgnął po kolejny gadżet, jakim był metalowy wibrator, którego chłodną powierzchnię przyłożył do kobiecej szyi, włączając najmniejszy poziom wibracji, kiedy czubkiem zabawki zaczął kreślić bliżej nieokreślone wzory, kierując ją na żuchwę i policzek blondynki. – Która podoba ci się bardziej? – zapytał, zatrzymując wzrok na ustach Leighton, do których sięgnął wibratorem, trącając nim jej dolną wargę.
Offline