Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3
Pełne zrozumienia spojrzenie zrównał z tym jej. Nie musiała dodawać niczego więcej. Na swój sposób zgadzał się z tym, że wiadro zimnej wody wylane na głowę państwa Harlow byłoby prawdopodobnie najskuteczniejszym sposobem na to, by poszli po rozum do głowy, ale... On też na tym tracił. Z każdym miesiącem więcej, a wcale nie chciał rezygnować z tej współpracy, nawet jeśli miał do tego pełne prawo, argumentując je nieopłaconymi fakturami i brakiem stabilizacji finansowej swoich klientów.
– W porządku. Wstrzymam się, ale ty... Przemyśl to jeszcze – poprosił. Z jego strony miała gwarancję, że nie będzie działał za jej plecami. O ile nie chciał, by jej rodzice stoczyli się na dno, o tyle jeszcze bardziej nie chciał niepotrzebnej afery, gdyby obawy Laury znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. To mogłoby się obrócić przeciwko niemu. Problemy były zaś ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował do szczęścia. Nie chciał mierzyć się z oskarżeniami, że uwiódł nastoletnią dziewczynę. Córkę swoich klientów. Gdyby taka informacja dotarła do innych ludzi, prawdopodobieństwo, że klienci by się od niego odwrócili, a ci potencjalni odpuściliby sobie nawiązanie z nim współpracy, mogłoby niebezpiecznie wzrosnąć. Wówczas byłby skończony.
– Mógłbym otworzyć jakiś klub... Mieszkańcy są nieco sztywni i ewidentnie brakuje im rozrywki – rzucił pół żartem, pół serio. Miejscowość wydawała się zatrzymać w czasie. Brakowało tam różnych miejsc, w których mieszkańcy mogliby zaznać nieco rozrywek. Marcus zdążył się zapoznać z jednym barem, kawiarnią i... na tym skończyła się jego przygoda ze zwiedzaniem Healy, które nie miało do zaoferowania nic. – Albo dom publiczny. Nie wiem, czy jest tam u was wystarczająco dużo kobiet, żeby wystarczyło ich dla mężczyzn, ale dziewczyny z większego miasta chętnie by się zatrudniły w takiej dziurze, chcąc zachować anonimowość – dodał i chociaż brzmiał poważnie, to tego pomysłu tak naprawdę nie zamierzał realizować, wątpiąc w to, by mieszkańcy byli gotowi wydawać swoje pieniądze na nieprzyzwoite uciechy w towarzystwie tancerek, striptizerek i pań do towarzystwa. Uśmiechnął się więc lekko, by Laura nie przeraziła się zbytnio wizją tego, że mógłby zechcieć zostać "alfonsem" zarabiających kasę na kobietach, które nie mając innych perspektyw, wolałyby przehandlować swoje ciało i godność.
Zaraz jednak spoważniał i zaczął myśleć nad jednym z pomysłów, który chodził mu po głowie, zanim poznał państwo Harlow i którego był bliski wcielenia w Fairbanks. Nie był jednak pewny tego, czy dzielić się nim z Laurą, ale jeśli od tego miałoby zależeć to, czy zmieniłaby swój punkt widzenia całej tej sytuacji i propozycji, jaką był gotów wystosować względem jej rodziców? Temat był dla niego drażliwy, ale czas, który przeznaczyli na posprzątanie tarasu i przygotowanie kąpieli wystarczył, żeby wiedział, że powinien się nim podzielić, choć zdecydowanie nie w momencie, w którym Laura stanęła przed nim, wyglądając idealnie, kusząco i jak zwykle niewinnie.
– Nie często dostaję prezenty, więc nie mogło mi się to znudzić – przyznał. Mimo swojego wieku ilość otrzymanych prezentów mógłby bez problemu zliczyć i wymienić. Skończył je otrzymywać tuż przed opuszczeniem rodzinnego domu. Potem nikt nie pamiętał o urodzinach, świętach i każdej innej okazji lub jej braku, które mogłyby się nadać do obdarowania go jakimś drobiazgiem. I nie specjalnie z tego powodu narzekał, bo sam sobie zgotował taki los, nie nawiązując przyjaźni oraz unikając związków, byle tylko nie wdać się w angażujące relacje z innymi.
– Boisz się? – zapytał, czując pod opuszkami delikatne drżenie jej ciała. Nie wiedział, czy chodziło o strach, czy może jednak ekscytację, ale ciepłym uśmiechem chciał jej dać do zrozumienia, że była bezpieczna. A to była tylko wspólna kąpiel, podczas której każdy kolejny potencjalny krok zależał tylko i wyłącznie od niej. Marcus mógł wychodzić z inicjatywą, ale nie na tyle dużą, by odbierać jej prawo wyboru do decydowania o tym, na co miała ochotę, a na co nie. Zawsze mogła powiedzieć „nie".
– To nie jest takie trudne.
Doprowadzała go do szaleństwa.
Każdym spojrzeniem, gestem i spokojem, z jakim podjęła się rozpinania guzików jego koszuli, sprawiała, że jego oddech stawał się cięższy, a mięśnie spinały się w odpowiedzi na nawet najlżejszy dotyk drobnych, dziewczęcych dłoni. Poddawał się temu, dając jej tyle czasu, ile tylko potrzebowała na to, by nabrać odwagi w pozbywaniu się kolejnych części jego garderoby. Posłusznie odrywał od niej dłonie, kiedy ściągała flanelę, ale również unosił ręce, kiedy w ruch poszedł materiał koszulki, pozostawiając go na wpół rozebranego, pokrytego gęsią skórką, jaką wywołał dotyk Laury.
To wszystko było spokojne. Zbyt spokojne, ale jednocześnie jeszcze bardziej fascynujące. Przygryzając wnętrze policzka, obserwował dziewczynę, a cichy pomruk wydostał się z jego gardła, gdy materiał jeansów osuwał się wzdłuż jej smukłych nóg, dając mu doskonały widok na znane mu już ciało Harlow, okryte jedynie materiałem koronkowej bielizny.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa – przyznał w końcu na głos. Ponownie zmniejszając dystans pomiędzy nimi, odpiął klamrę swojego paska i wysunął go ze szlufek spodni. Chwytając w palce podbródek Laury, zainicjował jeszcze jeden pocałunek. Intensywny, ale krótki. Jeden z tych, który miał na celu wzbudzić apetyt na więcej, podczas którego delikatnie chwycił dolną wargę Laury między zęby, przygryzając ją, ssąc i trącając koniuszkiem własnego języka. Chciał wpędzić ją w słodkie rozproszenie i wierząc, że mu się to udało, chłodny, skórzany materiał paska owinął wokół dziewczęcej szyi. – To chyba niezbyt romantyczne, hm? Ty, ja, pustkowie i to... – zagaił, tworząc pętlę, jaka w niewielkim stopniu zacisnęła się na smukłej szyi Laury. Owijając sobie koniec paska wokół dłoni, szarpnięciem przyciągnął dziewczynę do siebie, pozwalając na to, by pod wpływem tego gestu zderzyła się z jego ciałem. – Chyba powinnaś zdać sobie sprawę z tego, że... Miewam niecodzienne zachcianki – dodał cicho, tuż przy jej wargach, gdy wolną dłonią sięgnął do pleców blondynki i odnalazł zapięcie biustonosza, z którym sprawnie się uporał, osuwając po chwili jego ramiączka w dół, aż materiał nie opadł bezwiednie na podłogę.
Offline
– Klub albo dom publiczny? – powtórzyła za nim, zaraz potem pozwalając sobie na ciche parsknięcie śmiechem. Była to reakcja zupełnie niekontrolowana, ale szczera i adekwatna, wszak chyba nie znała drugiego szaleńca, który chociażby pomyślałby o tym, by podjąć się tego typu przedsięwzięcia w miejscu pokroju tego, w którym ona wraz z rodziną mieszkała od zawsze. Dzięki temu znała niemal wszystkich sąsiadów, każdą uliczkę, zakamarki, w których można było ukryć się przed światem i odpocząć. Nie było tego dużo, dlatego na tym większą porażkę skazywała sugestię Marcusa. – Podejrzewam, że znalazłoby się paru klientów, którzy próbowaliby pozostać tak samo anonimowi, jak te dziewczyny, ale to chyba wciąż nie to – dodała po chwili. Nie byłaby zaskoczona, gdyby okazało się, że słowa kierowane przez pastora do wiernych na coniedzielnym kazaniu trafiały jedynie do połowy uczestników nabożeństwa, wszak druga połowa wolała sprawiać pozory normalności i porządności, w rzeczywistości jednak szukając wrażeń i doznań podobnych do tych, jakich doświadczyła sama Harlow podczas imprezy z okazji Halloween.
Ta perspektywa była zabawna i smutna jednocześnie, ale Laura wciąż miała na uwadze to, że rozmawiali tylko o teorii, której Hearnshaw obiecał nie wcielać w praktykę bez jej wiedzy. Nie chciała, by ryzykował inwestycją w coś, co równie dobrze mogłoby okazać się niewypałem na skalę rodzinnego pensjonatu, ale zarazem pragnęła, by ten weekend wolny był od zmartwień i przykrych scenariuszy.
– Więc chyba powinnam robić ci je częściej – odparła z rozbrajającą szczerością, ale przede wszystkim autentyczną chęcią sprawienia mu przyjemności również w ten sposób. Nie miała wprawdzie pojęcia, co mogłaby podarować osobie, która w zasadzie posiadała już wszystko, a wszelkie braki mogła uzupełniać na bieżąco i to bez konieczności wyjścia z domu, ale wierzyła, że były niespodzianki, których nie można było kupić, a niosły ze sobą tak samo dużą, a może nawet większą frajdę niż rzeczy materialne.
– Czuję – zaczęła miękko, a spokój w tonie jej głosu sugerował, że wcale nie chodziło ani o strach, ani o żadne inne, równie negatywne uczucie – ekscytację. – Nie wiedziała, czy było to odpowiednie słowo, ale zdecydowanie najbardziej adekwatne do tego, co działo się w jej głowie oraz sercu. Panował w nich chaos, ale Laura umiała się w nim odnaleźć na tyle, by stwierdzić i przyznać przed samą sobą (oraz, jak się okazało, również przed Marcusem), że podobał się jej taki przebieg tego wieczoru, że była ciekawa kolejnych minut i że zdecydowanie czuła się gotowa na to, by dać się ponieść chwili. – Nikt nigdy mnie nie rozbierał – wyznała tę dość oczywistą informację, wzrok po raz kolejny zatrzymując na wysokości oczu Marcusa. Każdy wykonywany krok był dla niej zupełną nowością i całkowitą niewiadomą, dlatego Laura bardzo ufnie wspierała się o wskazówki otrzymywane przed mężczyzny. Jednocześnie jednak podświadomie, jakby intuicyjnie wiedziała, że nie mogła pozostać bierna.
Gdy zatem stał przed nią w samych spodniach, była gotowa ruszyć dalej i pomóc mu w pozbyciu się dolnej części garderoby. On jednak sprytnie ją uprzedził, sprawiając, że w głowie jej zawirowało, a kąciki warg uniosły się w nieznacznym uśmiechu.
– Ale to przyjemne szaleństwo? – Wątpiła co prawda, że odpowiedź mogłaby być przepełniona negacją, ale wolała upewnić się, że nie zrobiła do tej pory niczego, co jakkolwiek by mu przeszkadzało. Starała się chłonąć każdą informację, jaką się z nią dzielił; dokładnie tak, jak wtedy, w hotelu, kiedy za jego wskazówkami i zgodnie z jego upodobaniami próbowała sprawić mu przyjemność przy pomocy dotyku swoich dłoni.
Oddech Laury niebezpiecznie się spłycił, a ciało zamarło w bezruchu, gdy przyglądała się temu, jak spokojnie i mozolnie Marcus wyciągał ze szlufek swój pasek. Czekała, choć każda sekunda była wiecznością, od której ucieczką okazały się być jego usta.
Odwzajemniwszy pocałunek, jęknęła rozkosznie w ramach aprobaty dla faktu, że jej warga znalazła się między zębami mężczyzny, a jego język raz za razem szukał kontaktu z tym jej. Harlow była oszołomiona płynącymi z tego doznaniami, dlatego zaraz potem na jej twarzy pojawiła się zwyczajna dezorientacja.
– Ccc..co? – burknęła pod wpływem szoku, podejmując próbę sięgnięcia do materiału zaciskającego się wokół jej szyi. Nie zdążyła. Cichy jęk wiązał się z obecnością paska, ale również chwilą, w której jej drobna sylwetka zderzyła się z tą Marcusa - dużo bardziej postawną i silniejszą. – Co to znaczy – zaczęła cicho, ze wszystkich sił starając się zapanować nad oddechem – niecodzienne? – Gonitwa myśli nie pozwalała skupić się na jednym aspekcie dzielonej bliskości, a wszystkie zmysły szalały, gdy na skórze czuła jego ciepłe dłonie, kiedy do nosa docierał zapach jego perfum, gdy wzrokiem błądziła po twarzy, która nie wyrażała żadnej, najdrobniejszej nawet emocji.
Szok przeistaczał się w przerażenie, a to z kolei w pragnienie dowiedzenia się, co czekało na nią dalej, szczególnie, kiedy w ramach największej tego wieczora niesubordynacji pozwoliła sobie na to, by osunąć również spodnie Marcusa.
Offline
– A czemu nie? Życia nie znają, przydałoby się im pokazać, jak wygląda prawdziwy świat pełen rozpusty – zaśmiał się i mrugnął do niej porozumiewawczo, by dać tym samym do zrozumienia, że nie mówił poważnie i nie musiała się martwić tym, że nagle zdecydowałby się na otwarcie tego typu lokalu w jej rodzinnej miejscowości, z zamiarem zepsucia przyzwoitego życia wszystkich mieszkańców. Zdecydowanie miał lepsze pomysły na to, jak spożytkować swoje pieniądze.
– Śmiało. Chętnie przyjmę każdy, który będziesz miała do zaoferowania – skwitował. Nie liczył na prezenty w postaci rzeczy mniej lub bardziej potrzebnych mu do szczęścia. Liczył raczej na gesty, które Laura mogłaby traktować jako prezent. Na sytuacje, jakie mogłaby prowokować, proponując kolejne spotkania poza czterema ścianami jego domu, a nawet poza miastem. Ostatecznie również na te, podobne do tego, jaki otrzymał teraz. To wszystko dawałoby mu więcej frajdy niż pierdoły ze sklepów, które mógł sobie kupić sam, jeśli tylko naszłaby go taka ochota.
– A to dopiero początek tej, którą chcę w tobie wzbudzić – przyznał. Był gotowy zrezygnować dla niej z wielu rzeczy. Był gotowy postarać się o to, by być lepszym człowiekiem w codziennym życiu, ale pewnych rzeczy nie mogła w nim zmienić. Do tych należały między innymi głęboko zakorzenione w Marcusie upodobania. Te, będące jak narkotyk. Uzależniające, bo za każdym razem, gdy mógł wcielać je w życie, odlatywał do świata, w którym nie liczyło się nic poza czystą formą rozkoszy sięgającej nowych poziomów.
– Kręci mnie świadomość, że ze mną zaliczasz swoje wszystkie pierwsze razy. – To było coś nowego, ale na samą myśl o tym, że ktoś inny mógłby mieć wcześniej to, co miał teraz on, wzbudzało w nim dziwne ukłucie zazdrości. Bez większego problemu dopuścił jednak do siebie myśl, że chciał być jej pierwszym, a jednocześnie ostatnim. Była doskonała. Była jego. A on nie miał zwyczaju się dzielić tym, co jego, nawet jeśli dotychczas dotyczyło do jedynie rzeczy materialnych. – Bardzo przyjemne – przyznał z uśmiechem. Dla niego był to nowy rodzaj szaleństwa, któremu z chęcią się poddawał. Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że w pewnym momencie mogłaby postawić granicę, jakiej nie powinien przekraczać, to z czystą przyjemnością korzystał z tego, co na ten moment mu oferowała. Mieli czas. Nigdzie mu się nie spieszyło.
– Lubię kontrolę. Poczucie władzy. Czasami odrobinę zdrowej przemocy – odparł, nie dając po sobie poznać, jak bardzo działało na niego to, jak dziewczyna reagowała na jego zachowanie, pasek oplatający jej szyję i dotyk jego dłoni. Spuścił wzrok, zatrzymując go na unoszącym się przy każdym ciężkim oddechu biuście Harlow. – Chciałbym ci pokazać część z tego... – dodał, wracając spojrzeniem do jej oczu. Wyraźnie odmalowane w nich przerażenie kręciło go i dawało poczucie władzy, którą uwielbiał mieć w kontaktach z kobietami. Jego usta wygięły się w zadziornym uśmiechu, gdy wykazała się niesubordynacją, na którą jeszcze nie tak dawno w ogóle by jej nie pozwolił, uparcie trzymając się tej jednej zasady, że to on decydował o tym co, gdzie i kiedy będą robić. Nie tym razem. Swoim zachowaniem i tą minimalną kontrolą nad Laurą, jaką pozwolił sobie przejąć, pragnął zachęcić ją do przekraczania granic. Z satysfakcją przyjął więc to, że sięgnęła do jego spodni, w których pozbyciu się nieco jej pomógł, kiedy tylko opadły do jego kostek. Po chwili znalazły się obok sterty pozostałych ubrań, a Marcus sięgnął do dłoni Laury, naprowadzając ją na swoje podbrzusze, gdzie nieco niżej mogła kolejny raz dostrzec dowody tego, jaki miała na niego wpływ.
– Jednak możesz odmówić, jeśli to będzie dla ciebie za dużo – wyznał, nie chcąc w tej kwestii pozostawiać miejsca na żadne wątpliwości. Wpatrując się w klamrę paska, zacisnął go nieco mocniej. Tak, by było to dla niej bardziej odczuwalne, ale nie na tyle mocno, żeby pozbawić dziewczynę tchu. – Między innymi lubię... gryźć – przyznał, pochylając się i kąsając nagą pierś. Niezbyt delikatnie, ale również nie na tyle mocno, by pozostawić po swoich zębach ból i wyraźne ślady. Jedynie lekkie zaczerwienienie skóry, kiedy kąsając kolejne fragmenty skóry, pozwalał sobie ją również mocniej ssać. Naznaczał Laurę. Centymetr po centymetrze, nie dając jej szans na to, by odsunęła się nawet na krok, kiedy w ręce wciąż stanowczo dzierżył materiał paska. W ten niecodzienny, nowy dla niej sposób zabawiał się przez kilka krótkich chwil. Prostując się, zrobił krok w tył, zmuszając ją do tego, by ruszyła za nim. Prowadził ją w stronę wanny, nie dbając o to, że zachowywał się jak zwyrol, prowadzących tanią dziwkę na rzeź.
Nie miał przecież złych zamiarów.
Zatrzymawszy się przy krawędzi wanny, sięgnął do jednej ze świeczek.
– Lubię urozmaicenia różnego rodzaju. Kajdanki. Zabawki, przebrania... Gorący wosk – podjął, zastygając na moment w bezruchu, po czym przechylił świeczkę, pozwalając na to, żeby wspomniany wosk wylał się na podłogę, nie parząc przy tym ich ciał. – Takie, które zadają trochę bólu i budzą do życia adrenalinę. Wiesz, że adrenalina wzmaga wszystkie doznania? Kiedy rozlewa się po żyłach, jest lepiej. Intensywniej. Czujesz to teraz? – zapytał, przysiadając na krawędzi wanny. – Nie masz pojęcia, ilu rzeczy chciałbym z tobą teraz spróbować – mruknął, nie czekając na odpowiedź, bo nie chciał, by w przypływie strachu zdecydowała się na coś, na co nie była jeszcze gotowa. – Ale na to przyjdzie jeszcze pora... Jestem cierpliwy. Na niektóre rzeczy warto poczekać. – Nie był pewny, czy słowa te skierował do siebie, chcąc w to wierzyć, do niej, by nie spanikowała, czy jednak były skierowane do nich obojga. Przymykając oczy, wargami sięgnął do jej brzucha, na którym zaczął składać leniwe pocałunki, wyznaczające drogę do krawędzi koronkowych majtek. Muskając podbrzusze Laury, puścił pasek i chwycił za materiał, który szybko stał się przeszłością, lądując u ich stóp. – Pora na kąpiel. Woda nam wystygnie – dodał, jak gdyby nigdy nic i wstał, by pozbyć się swoich bokserek oraz paska z jej szyi.
Offline
Perspektywa wprowadzenia nieco odrobiny szaleństwa i rozpusty do życia małego, sennego miasteczka gdzieś na Alasce brzmiała jak plan absurdalny, niemal niemożliwy do zrealizowania. Mimo to wizja ta bardzo skutecznie Laurę rozbawiła i sprawiła, że łazienka raz jeszcze wypełniła się jej melodyjnym śmiechem.
Jednocześnie dość szybko porzuciła myśli związane z tym, jak w jej rodzinnej miejscowości przyjąłby się nocny klub czy inne miejsce bezpośrednio związane z wyzwoleniem wszystkich, typowo ludzkich, a czasami niemal zwierzęcych instynktów. Dużo większą wagę przywiązywała do tego, co działo się między nią a Marcusem aktualnie i co dotyczyło właśnie ich, tej relacji, wieczoru, który dość niespodziewanie ruszył w stronę, na którą Laura wcale nie czuła się gotowa.
– Ciekawe, jak dużo jeszcze ich będzie. – W gruncie rzeczy to wcale nie wydawało się tak ogromną tajemnicą. Nikt nigdy nie całował jej w sposób, w jaki robił to on. Nikt nigdy nie rozbierał jej, nie pożerał wzrokiem, nie sprawiał, że pod samym wpływem spojrzenia zaczynała się rumienić i... podniecać. Nikt nie był w stanie sprowokować w niej tak wielu emocji, braku kontroli nad własnymi reakcjami i całym ciałem. Nikt nigdy nie doprowadził do momentu, w którym Laura Harlow gotowa była porzucić wszystkie swoje zasady i ograniczenia na rzecz zaznania chociaż odrobiny ulotnej przyjemności.
– Jakiej przemocy? – mruknęła, woląc sprecyzować wszystkie nieścisłości już na samym początku, nawet jeżeli wydawało się to dość naiwnym tokiem myślenia. Harlow nigdy nie zastanawiała się nad szerokimi możliwościami związanymi z cielesnymi doznaniami. Dotychczas przecież nie brała pod uwagę pozwolenia sobie na chwilę zapomnienia nawet w tej najbardziej podstawowej formie. Wszystkie przeznaczone do analizy sprawy podsuwał jej właśnie Marcus, niejako nakręcając ją i sprawiając, że nagle pragnęła spróbować niemal każdej z zaproponowanych przez niego alternatyw.
– Gryźć. – Była w stanie przyjąć to do wiadomości, może nawet zaakceptować. Nie była pewna, czy byłaby skłonna to polubić, ale jednocześnie nie uciekała, kiedy Hearnshaw zdecydował się zademonstrować jej swoje własne upodobnia.
Stała zatem w bezruchu, co jakiś czas pozwalając sobie na nieco głębszy wdech i równie głęboki wydech. Przymknąwszy powieki, pozwoliła sobie na cichy jęk związany z szokiem, może nawet łagodnie pulsującym bólem. Raz jeszcze bowiem - nikt nigdy jej nie gryzł, na co jej ciało zareagowało w dość zaskakujący nawet dla niej sposób. Czuła jego wargi przesuwające się po krągłości piersi, zęby zaciskające się na najwrażliwszych miejscach, ślady, które po sobie pozostawiał w postaci łagodny zaczerwień i wilgotnych stempli.
Zdążyła się z tymi doznaniami oswoić, dlatego pomruk dezaprobaty związany był z przerwaniem wszystkiego i zmuszeniem do tego, by wykonała kilka kroków do przodu.
– Zabawki i przebrania. – Musiał wybaczyć jej to, że niemal ciągle powtarzała to, co mówił on. Starała się jednak dobrze zakodować w swojej głowie pozyskiwane informacje, nawet jeżeli ich ilość oraz ogólny wydźwięk były nieco dla niej przerażające. – Na przykład jakie? – dodała zaraz potem, wzrokiem sunąc za dłonią Marcusa. Śledziła każdy jego ruch, szczególnie od momentu, w którym chwycił za świeczkę i wylał gorący wosk nieopodal nich stóp. Laura nie poruszyła się nawet o milimetr, chociaż obawa o własną skórę zaświtała z tyłu jej głowy niemal od razu. – Czuję. – Sama nie była pewna, co dokładnie. Strach, ekscytację, ciekawość, podniecenie, wiarę w jego intencje. Emocji i bodźców było za dużo, by potrafiła je wyodrębnić i nazwać, ale mimo to wciąż się nie odsuwała.
– Nie, nie mam. Opowiedz mi – poleciła krótko, nawet jeżeli doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że tym razem to wcale nie ona rozdawała karty, a jej prawo do wydawania jakichkolwiek rozkazów było znikome. Bez ryzyka nie było jednak zabawy, a to z kolei również budziło adrenalinę, którą tak lubił Marcus i którą stopniowo zaczynała lubić również ona.
– Proszę – dodała szeptem, nie precyzując, czy chodziło o kontynuowanie opowieści, czy może jednak o to, by nie przerywał podróży po jej podbrzuszu, które napięło się w rozkosznym oczekiwaniu na kolejne pieszczoty.
Stała przed nim naga, niepewna, ewidentnie zawstydzona, ale błysk w oczach rozwiewał wszelkie wątpliwości. Pragnęła otworzyć się na to, co nieznane, zaufać Marcusowi i rzucić się w wir pragnień, nawet jeżeli obecnie dość posłusznie i bez zbędnych dyskusji weszła do wanny. Słusznie bowiem zauważył, że na wszystko miał przyjść czas, a Harlow w stu procentach chciała wykorzystać ten, który posiadali obecnie i który był im dany w postaci całego weekendu z dala od świata oraz ludzi.
Offline
– Mam sporo w zanadrzu, ale wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli nie zarzucę cię od razu wszystkim. Jeszcze byś się znudziła – rzucił z lekkim rozbawieniem. Jeśli czegoś mogła być pewna, to tego, że emocji jej nie zabraknie. Marcus zdawał sobie sprawę z tego, że bywał nieobliczalny. Z tego, że często kierował się chwilą i nie myślał nad tym, co robi. Często jakaś świeża myśl, od razu ciągnęła za sobą czyny, nad których konsekwencjami nie miał zwyczaju zastanawiać się tak długo, aż nie było już po fakcie i nie stanął z nimi twarzą w twarz. Teraz różnica polegała na tym, że niektóre rzeczy były nowe również dla niego. Tym chętniej się w tym zatracał, dzieląc z Harlow te wszystkie nowe emocje, nowy rodzaj ekscytacji i nowe reakcje, jakie wzbudzała dzielona z nią bliskość.
– Klapsy. Szarpanie za włosy... Wszystkiego, co nie wyrządziłoby ci większej krzywdy, ale pomogłoby mi cię zdominować – odparł. Dominacja była jego słabością. Kilkukrotnie w swoim życiu próbował z niej zrezygnować. Spróbować czegoś innego. Szybko zrozumiał, że nie miało to żadnego sensu. – Działa to w dwie strony. Są dni, kiedy to ja chcę być zdominowany – dodał, myśląc o tych wszystkich razach, kiedy jego skórę znaczyły krwiste pręgi po paznokciach, ślady po ugryzieniach czy drobne siniaki. To było chore. Wiedział o tym. Było też cholernie przyjemne, jeśli miało miejsce od czasu do czasu.
Namiastką tego, co lubił, miało być to, co robił z nią. Nie pozwalając sobie na zbyt wiele, starając się ze wszystkich sił zachować wyczucie, by nie poczuła się zrażona do tego, jakie miał upodobania, z zadowoleniem wsłuchiwał się w jej oddech, a jęk, który wydobył się z jej ust, był najlepszym dowodem na to, że radził sobie wystarczająco dobrze w tych staraniach, żeby zaczęła czerpać z tego przyjemność. Jeszcze większym dowodem był pomruk, jakim go uraczyła. – Wydaje mi się, czy zaczynasz być zachłanna na to, co robię? – zapytał z cwaniackim uśmiechem.
– Trochę tego jest. Wibratory, huśtawki, kajdanki, pejcze... Świeczki – odparł, wymieniając zaledwie część tych, które miał okazję użyć i które zapełniały jedną z szuflad w jego komodzie. Z tym że dotychczas traktował je jako narzędzia, które miały na celu podporządkować mu kochanki. Nie traktował tych zabawek jako dodatku mogącego urozmaicić seks, a raczej jako coś, co miało odgrywać rolę straszaka. Ból nie był bowiem czymś, czego kobiety chciały zaznawać i kiedy spotykały się z kolejnym gadżetem, który mógł wykorzystać na różne sposoby, chętnie przystawały na to, by porzucić myśl o romantycznym zbliżeniu trwającym do bladego świtu i przepełnionego czułością, spokojem i niemą obietnicą, że kiedyś zostanie to powtórzone. Te wszystkie rzeczy były czymś, co zaspokajało jego fantazje. Niekoniecznie zdrowe.
I kolejny raz musiał przed sobą przyznać, że tym razem miało być inaczej, bo Laura była ostatnią osobą, którą chciał zmuszać do czegokolwiek jej własnym strachem. Nie zwrócił jednocześnie uwagi na to, że jego zachowanie, pociemniałe tęczówki i nagły spokój, z jakim mówił o tym wszystkim, trzymając ją na uwięzi, również mógł przynieść efekty, jakich nie chciał.
– Opowiedz mi? To prośba, czy rozkaz? – zapytał, a kącik ust lekko mu drgnął. Był pod wrażeniem tego, jak potrafiła zmieniać się w ciągu kilku minut. W jednej chwili była zagubioną w tym wszystkim dziewczyną, bojącą się wykonać jakikolwiek ruch i niepewną tego, jak daleko chciała się posunąć, chwilę później przejmowała pałeczkę, podejmowała się inicjatywy, czy jak teraz, pozwalała sobie na ton, który sugerował, że miała ochotę przejąć kontrolę nad sytuacją i doprowadzić do tego, by się jej podporządkował, robiąc to, czego oczekiwała. I zamierzał to wykorzystać, dlatego podając jej dłoń, pomógł wejść Laurze do wanny, by zaraz samemu zanurzyć się w ciepłej wodzie, wypełnionej pachnącą pianą.
– O co prosisz? – zapytał, gdy usadowił się wygodnie w wannie, tuż za jej plecami. Oplatając ramionami jej drobną sylwetkę, przyciągnął Laurę bliżej, by mogła wesprzeć się o jego ciało. Jedną z dłoni ułożył na jej ramieniu, drugą wsunął pod taflę wody, odnajdując brzuch, na którym zaczął kreślić bliżej nieokreślone wzory opuszkami palców. – Może urozmaicimy sobie kąpiel wymianą informacji? Ja będę mówił, co chciałbym z tobą zrobić, a ty zdradzisz mi, co chcesz, żebym zrobił? – zasugerował, wspierając brodę na ramieniu dziewczyny, by czubkiem nosa móc przesunąć po jej szyi, zaciągając się przy tym zapachem perfum. Cała dwuznaczność tej kąpieli, połączona ze zdrowym rozsądkiem, który nakazywał mu się pilnować i nie rzucać na nią jak wygłodniałe zwierzę, miały swój urok. Traktował to jako wyzwanie, w którego ramach miał mierzyć się z własnymi, niezaspokojonymi potrzebami, by po długim czasie wyczekiwania, móc dostać to, czego tak pragnął. Tym bardziej cieszył się weekendem we dwoje, który mogli spożytkować na to, żeby poznać się lepiej. Siebie, swoje pragnienia, potrzeby, obawy. Było tego wiele, ale czas ich nie gonił, a okoliczności sprzyjały temu, by podejść do tego na spokojnie, czekając na to, jakie efekty przyniesie szczera rozmowa, nawet jeśli dosadnie wpływająca na psotną wyobraźnię.
Chcąc nieco rozluźnić atmosferę, w myśl tego, że alkohol skutecznie rozwiązywał język, zabrał rękę z jej ramienia i sięgnął po kieliszek z winem, który podsunął Laurze. Wziął również swój i upił nieco alkoholu, przesuwając dłonią z jej brzucha na wewnętrzną stronę uda, która została uraczona kolejną porcją delikatnych pieszczot. – O tym, że lubię cię dotykać, chyba już wiesz. Jestem pewny, że nie znudzi mi się to. Chciałbym jednak pójść krok dalej. Posmakować każdego centymetra twojego ciała. Czuć pod językiem miękkość twojej skóry i skosztować twojego podniecenia– mruknął, odstawiając kieliszek na szafkę.
Offline
Laura nie była pewna, czy nuda była określeniem, którego by użyła w odniesieniu do tej znajomości. Od samego początku jej trwania Marcus skrupulatnie dbał o to, by nie wkradła się do ich codzienności monotonia, zarówno jeżeli chodziło o zwyczajne, prozaiczne czynności, jak i momenty, którym on mniej lub bardziej świadomie dodawał odrobiny pikanterii. Harlow nie mogła jednak całkowicie wykluczyć innych emocji; niepewność, obawa, zastanawianie się, czy byłaby skłonna sobie poradzić i sprostać oczekiwaniom, które z czasem mogłyby się ze strony Hearnshawa pojawić.
– Tak jak wtedy? W hotelu? – odparła w odpowiedzi, celowo nawiązując do tej jednej, jedynej sytuacji, w której pozwolił sobie na więcej, niż ona mogłaby sobie życzyć. Doskonale pamiętała moment, w którym chwycił jej włosy i zacisnął między nimi swoje palce; gdy doprowadził do spotkania rozpalonego ciała z chłodną ścianą, spod której ona nie miała żadnej możliwości ucieczki; gdy według własnego uznania przesuwał materiał jej bielizny, by dłońmi przedostać się do tych najbardziej wrażliwych na jakiekolwiek bodźce miejsc na jej ciele. Wtedy naprawdę ją przestraszył i nie sądziła, że po czymś takim byłaby w stanie jeszcze mu zaufać. Zamiast jednak wykorzystać chwilę jego nieobecności, ona niemal na własne życzenie weszła do jaskini lwa, pozostając w niej po dziś dzień i dopytując o szczegóły tego, co wtedy wydawało się oddaloną od niej o lata świetlne abstrakcją. – To ona cię tego nauczyła? Tamta nauczycielka? – zagaiła, nie kryjąc zaciekawienia. Być może połączyła te dwa wątki zupełnie niepotrzebnie i błędnie, ale skoro inny rodzaj seksu był dla Marcusa za nudny, coś musiało być tego przyczyną. Lub ktoś; ktoś, kto pokazał mu, że dominacja niosła ze sobą dużo więcej doznań i że wszelkiej maści urozmaicenia niosły ze sobą frajdę, z której on obecnie nie umiałby zrezygnować. – Nie będziemy – zaczęła raz jeszcze, tym razem z dużo mniejszą pewnością siebie – uprawiać seksu normalnie? – Miała szczerą nadzieję, że rozumiał, co kryło się pod ową normalnością; brak zabawek, gadżetów, brak przemocy, do której nie wiedziała, czy umiałaby się tak w pełni dopasować. Bo chociaż z perspektywy czasu była pewna, że to, co zrobił z nią w hotelu, sprowokowało napływ podniecenia, tak nie wiedziała, gdzie dokładnie w jej przypadku leżała granica. A przecież nie chciałaby go rozczarować.
– Prośba. Żebyś mówił dalej. I nie przestawał mnie dotykać – wyjaśniła lakonicznie, znów zrównując ich spojrzenia, choć z boku mogło to wyglądać dość komicznie; znajdowała się już przecież w wannie, nad którą Marcus górował swoją postawną, przepełnioną pewnością siebie sylwetką. Górował również nad Laurą pod każdym możliwym względem; doświadczenia, świadomości własnych pragnień, także czysto fizycznie.
Z ufnością i ulgą wsparła się o jego klatkę piersiową, niejako ciesząc się, że aktualnie nie miał tak dobrego widoku na jej oczy czy twarz. Te zdradzały zdecydowanie zbyt wiele emocji, a brak wzrokowego kontaktu niósł ze sobą swego rodzaju komfort.
– Mogę wybrać spośród rzeczy, które zaproponujesz? Nie jestem pewna, czy wiem, czego... mogłabym chcieć – wyznała, układając się nieco wygodniej zarówno dla siebie, jak i dla niego. Siedząc między jego nogami i prawie cały ciężar ciała opierając na jego sylwetce, dłonie ułożyła na jego przedramionach, opuszkami palców sunąc po rozgrzanej skórze Marcusa.
To, co zdążył zrobić z nią dotychczas, ewidentnie przypadło jej do gustu. Lubiła, gdy ją całował, kiedy zaciskał zęby na jej delikatnej skórze, kiedy zostawiał na niej ślady swojej obecności. Opuszki męskich palców sunące po newralgicznych punktach niosły ze sobą ogrom przyjemności, a ciepły oddech muskający jej kark prowokował dreszcz przebiegający wzdłuż całego kręgosłupa. To znała i uwielbiała, ale wiedziała, że obydwoje mogli liczyć na dużo więcej.
– A ja? Co chciałbyś, żebym dla ciebie zrobiła? Co sprawia ci przyjemność? – Nie twierdziła, że byłaby skłonna zrobić to już dziś, za tydzień lub w innym konkretnie określonym terminie, ale wiedza bywała przydatna, szczególnie w odniesieniu do tak bliskiej relacji, toteż Harlow wolała zdobyć jak najwięcej informacji, chociaż było to nieco utrudnione ze względu na jego dłoń przesuwającą się po wewnętrznej stronie dziewczęcego uda.
Offline
Pokręciwszy głową, zaprotestował w niemej odpowiedzi. On również doskonale pamiętał to, jak pchnął jej drobną sylwetkę na ścianę i dopuścił do tego, aby pokierowały nim najmroczniejsze instynkty. Był to pierwszy, prawdopodobnie też nie ostatni raz, ale chciał to zmienić, żeby sytuacji tego typu było jak najmniej. Dodatkową motywacją okazał się ten wyjazd i przeprowadzona na tarasie rozmowa. Związek, na jaki się zdecydowali. Zaufanie, jakim dziewczyna go obdarzyła mimo licznych wad. Uczucie, które okazało się silniejsze od jej rozsądku.
– Nie. Tamto nie powinno mieć miejsca. Podobnie, ale różnica jest taka, że wtedy byłem gotowy posunąć się dalej wbrew tobie. – Kolejna brutalnie szczera odpowiedź wyszła spomiędzy jego ust. I chociaż czuł się winny temu, że chciał przekroczyć wszelkie granice, co niewątpliwie skutkowałoby skrzywdzeniem Laury, to ostatecznie czuł też dumę, bo okazał się wystarczająco silny, żeby wycofać się, zanim nie było za późno.
– Tak. Była moją pierwszą kobietą. Nauczyła mnie wszystkiego, tłumacząc, że kobiety to lubią, a ja uwierzyłem. Przy kolejnych zrozumiałem, że wciskała mi kit i nie każda uwielbia ostre zabawy, ale... Nie jestem pewny, czy potrafię coś zmienić i czerpać przyjemność z normalności. – Wraz z tymi słowami wrócił do wspomnień z hotelu. Analizował kolejne wydarzenia, to jak traktował Laurę. Przypominał sobie to, jak ją zdominował, naruszając dziewczęcą przestrzeń osobistą, gotów nie reagować na wszelkie sprzeciwy z jej strony, byle tylko wpoić jej, że to on miał kontrolę. Potem przypomniał sobie to uczucie, które towarzyszyło mu, kiedy pojawiła się pod prysznicem i tak nagle oplotła go swoimi ramionami. Jej przeprosiny. I wszystko to, co miało miejsce później i mimo lekkiej stanowczości z jego strony, nie przypominało w najmniejszym stopniu tego, jak obchodził się z dotychczasowymi kochankami.
Względem Laury potrafił wykrzesać z siebie zrozumienie, cierpliwość i wewnętrzny spokój, a każda kolejna pieszczota, chociaż nie będąca tym, co miał zwyczaj praktykować, okazywała się nieść za sobą przyjemność i rozkosz, których wspomnienie siedziało w nim po dziś dzień. Wtedy było inaczej i zaczął zastanawiać się nad tym, czy z seksem również mogłoby tak być.
Czy potrafiłby czerpać frajdę z tych chwil, gdyby było inaczej?
– Nie wiem, Laura. Ciągle myślę o tym, co mi powiedziałaś. Że może to nie jestem prawdziwy ja – podjął w odpowiedzi na jej pytanie. Chciałby jej powiedzieć, że będzie normalnie. Tak jak ona by tego chciała. Jak oboje by chcieli, żeby czuć się w pełni komfortowo, ale rzucanie słów na wiatr nie było jego mocną stroną. Wolał stawiać sprawy jasno. – I może coś w tym jest. Sama dobrze wiesz, jak zmieniłem się wtedy w hotelu. W jednej chwili bałaś się mnie, a w kolejnej było... dobrze. – dodał, zerkając na nią. Świadomie nie dodał, że zdążył wywnioskować, iż była to zasługa tego, jakie miała względem niego podejście. Nie chciał, by pociągnęło to za sobą presję, jaką mogłaby zacząć odczuwać z myślą, że wiele zależało od niej. Nie mogło wszystko zależeć od niej, bo sam musiał nad sobą popracować i to ciężko. Pewne było to, że wiele zależało od ludzi, jakimi się otaczał. A otaczał się rozpustnicami, sukinsynami, ludźmi pozbawionymi godności, honoru i rozsądku. Dopiero pojawienie się Laury w jego życiu, otwarło mu oczy na zupełnie inne życie. – Nie chcę rzucać pustymi zapewnieniami, ale wiem na pewno, że ty jesteś najważniejsza i nie zrobię niczego, na co nie wyrazisz zgody – dodał. Tylko tyle mógł jej obiecać. Cała reszta miał nadzieję, że przyjdzie sama, a on nie będzie czuł się jak drań, wciągając ją w taki rodzaj seksu, który nie dawałby jej stuprocentowej przyjemności.
– Wspominałem już, że lubię, kiedy prosisz? – zagaił z psotnym błyskiem w oku. Lubił, kiedy prosiła. Polubił to tamtej nocy, gdy było mu dane dotknąć jej po raz pierwszy. I chociaż nie miał w zamiarze zmuszać jej do ciągłego wystosowywania próśb, to niewątpliwie takie jak ta, która padła teraz, przypadły mu do gustu i był zdecydowany spełnić każdą zachciankę Harlow. Czemu miałby odmówić, skoro była to przyjemność dla niej, jak i dla niego?
– Proszę cię. Oczywiście, że możesz – rzucił z nutą politowania w głosie, wywołanego tym pytaniem, na które odpowiedź powinna być dla niej oczywista. – Możesz wybierać, a jeśli nie jesteś pewna, możemy czegoś spróbować i jeśli ci się nie spodoba, to przestaniemy – dodał, całując delikatnie tył jej głowy. Ilość sytuacji, w których był gotowy przełamać się, by pójść jej na rękę, była dla niego zaskakująca. Przełamał się z dyskusją o uczuciach, porzucił chęć sponsorowania jej. Ostatecznie był gotów zmienić całe swoje erotyczne życie. Dla niej. Robił to dla niej, bo mu zależało. I zależało mu również na tym, by w tej nowej formie ich relacji nie pozostawało za wiele miejsca na kolejne niedomówienia, nieporozumienia i kłótnie. Mieli wiele do przepracowania, ale żadna z tych rzeczy nie wydawała się taką, której mieliby nie podołać. Naprawdę miał nadzieję, że dobre chęci wystarczyły, żeby z czasem doświadczyli stabilizacji, a w ich wspólnym od teraz życiu, zagościł spokój i pewność, że mogli na sobie polegać.
Przymknął na moment oczy i odchylił głowę, wspierając ją o krawędź wanny, kiedy Laura przesuwała opuszkami palców po jego rękach. Dał sobie również chwilę na to, by przemyśleć odpowiedź na kolejne zadane przez dziewczynę pytanie. Nie był jednak wymagający. Wbrew pozorom był łatwym w obsłudze facetem, któremu przyjemność sprawiały wszystkie pieszczoty. – Jak się poznaliśmy, wspomniałem ci przed naszym spacerem o tym, że jak będę kazał ci obciągać, to masz to zrobić. Pamiętasz? – zagaił w końcu, nawiązując do pierwszego, spędzonego razem dnia i tych wszystkich zasad, którymi ją uraczył nieświadomy tego, że była niedoświadczona i to w takim stopniu. – Nie ma niczego lepszego, niż kobieta gotowa wziąć go do ust – wyjaśnił, nie czekając jednak na odpowiedź. – Niemniej, ostatnio radziłaś sobie bardzo dobrze. I potrzebowałaś tylko ręki, więc możemy przy tym zostać, tak długo jak będziesz uważała za słuszne – dodał, w duchu modląc się jednak o to, by nie okazało się, że nigdy nie będzie gotowa na ten krok. Wiele mógł przeboleć, ale ręczne robótki na dłuższą metę stałyby się nudne. A nudy nie lubił, co chyba zdążyła zauważyć. – I jeśli nie jesteś gotowa poczuć tu mojego języka, to też możemy z tym poczekać – dodał, przesuwając dłonią z wewnętrznej strony jej uda na spojenie ud, gdzie odnalazł ten najwrażliwszy punkt, dociskając do niego opuszek palca.
Offline
Wtedy nie zastanawiała się nad tym, jak daleko byłby w stanie się posunąć. Liczył się tylko strach o kolejne minuty i o to, co mogłoby być tuż po nich. Bała się całokształtu tej sytuacji; tego, jak szybko zmienił się Marcus, jak bardzo przestała go poznawać i jak mocno on przestał liczyć się z jej komfortem. Nie było to wspomnienie należące do tych najmilszych, ale być może potrzebne do tego, by uwierzyła, że aktualnie chodziło o coś zupełnie innego. Chciała wierzyć, że nie byłby w stanie tego powtórzyć, a nawet jeżeli, to za zgodą, która padłaby z obu stron.
– Nie możesz być czegoś pewien, skoro nigdy tego nie próbowałeś – zauważyła nieco bardziej filozoficznym tonem, ale sens jej słów pozostawał poważny i prawdziwy. Mogła jedynie domyślać się, jak bardzo romans z dużo starszą kobietą nadszarpnął jego wtedy jeszcze chłopięcą psychikę. Gdy dodała do tego elementy takie jak przemoc i agresja, wszystkie poszczególne wątki układały się w logiczną całość. – Ja też nie jestem pewna, czy to wszystko mi się spodoba. Co wtedy zrobimy? – dodała, zerkając na Marcusa kątem oka. Być może wybiegała nieco za bardzo w przyszłość, skoro do tej pory ograniczali się do mniej lub bardziej niewinnych pieszczot, które nie niosły ze sobą żadnych niepożądanych konsekwencji, ale przecież w pewnym momencie każdy związek wchodził na ten konkretny etap. – Chociaż całkiem lubię, kiedy dajesz mi klapsy – wyznała niespodziewanie, uznając to za dobry wstęp do ewentualnego procesu wypracowania satysfakcjonującego każdą ze stron kompromisu. Laura nie znała się na zawiłościach typowo seksualnych relacji, ale pragnęła wierzyć, że ta ich zbudowana byłaby właśnie na zaufaniu oraz szczerości. Bez otwartego mówienia o potrzebach i obawach to nie miało przyszłości, zwłaszcza jeżeli ich spojrzenia na tę konkretną kwestię relacji tak mocno się od siebie różniły. Marcus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co lubił i co dawało mu najwięcej przyjemności. Harlow z kolei nie była pewna, czy potrafiłaby mu to tak po prostu dać; bo brakowało jej doświadczenia, bo jej własne wyobrażenia o seksie opierały się raczej na słodkich momentach z filmów dla nastolatek i samotnych kobiet zajadających lody przy maratonach komedii romantycznych.
– Raz czy dwa. Prosić chyba też lubię – odparła z zawadiackim uśmiechem, niejako dzieląc się z nim swoją kolejną preferencją. Odpowiadało jej to, że stopniowo wprowadzał ją w ten świat, dawał możliwość wyboru i otwartego mówienia o tym, co przypadało jej do gustu, a co niekoniecznie. Dzięki temu proces całej nauki przebiegał dużo sprawniej i w jakimś stopniu na pewno niósł ze sobą przynajmniej zalążek przyjemności, jaką byliby w stanie sobie nawzajem zaoferować.
Harlow raz jeszcze sięgnęła po kieliszek z winem w celu zwilżenia ust. Być może również chodziło o to, by kolejnym łykiem dodać sobie nieco odwagi. Czuła bowiem, że wkraczali na teren zupełnie dla niej obcy, ale jednocześnie taki, z którym musiała się zapoznać. Na ten moment wszystko pozostawało tylko teorią, ale przecież jej bardzo zależało na tym, by w tym układzie również Marcus czuł się zadowolony i rozpieszczony - zarówno w formie przyziemnych, czułych gestów, jak i pieszczot niekoniecznie nadających się do publicznego okazywania.
Chociaż funkcjonowanie ludzkich zmysłów i bodźce wpływające na pracę fantazji były dla niej czymś w podstawowym stopniu zrozumiałym, to jednak wciąż ewenementem wydawało się dla Laury to, jak na jej umysł działały wypływające spomiędzy ust Marcusa słowa. Język, którego używał, był mocny, momentami niemal wulgarny, a jednak wciąż sprawiał, że ona - mniej lub bardziej świadomie - pragnęła spróbować wszystkiego, co zasugerował, o czym wspomniał, czego pragnął dla siebie i co mógłby ofiarować jej.
Osunąwszy się nieco bardziej do wody, wsparła głowę na ramieniu mężczyzny i przymknęła powieki. Delikatne ruchy wody pieściły całą jej skórę, ale to jednak smukłe palce Marcusa niosły ze sobą najwięcej rozkoszy, pod której wpływem Laura podjęła dość zaskakującą, ale wydawać by się mogło, że w swojej opinii słuszną decyzję.
– Jestem – wyznała szeptem, jak gdyby w obawie, że to jedno słowo mogłoby trafić do uszu innych niż te Marcusa. Przesunąwszy koniuszkiem języka po lekko spierzchniętych już wargach, posłusznie rozchyliła uda, tym samym zapraszając mężczyznę do bliższego, dokładniejszego zapoznania się z jego spojeniem. Na nim pojawiła się już pierwsza wilgoć podniecenia, co Hearnshaw bardzo skutecznie wzmógł swoimi pieszczotami, które sprowokowały Laurę do cichego westchnięcia. – Chcę czuć twój język. Wszędzie – mruknęła ponownie, niekoniecznie w kontrolowany sposób wypychając biodra w jego stronę i domagając się dalszych, może nieco odważniejszych i intensywniejszych pieszczot.
Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie pokierowała się swego rodzaju przewrotnością. To właśnie pragnienie wpędzenia Marcusa w stan chociaż chwilowej konsternacji, ale przede wszystkim sprawienia mu przyjemności sprawiło, że podniosła się do siadu i w dość zgrabny - jak na utrudnione możliwości i ograniczone pole manewru - obróciła przodem do kochanka, by ostatecznie opaść na jego biodra. Przylgnęła do niego całym swoim ciałem, inicjując żarliwy, choć przeciągły pocałunek.
– Chcę ci obciągnąć – wyszeptała między kolejnymi muśnięciami języka. Te miały już naprawdę niewiele wspólnego z czułym gestem, ale idealnie wpasowywały się nie tylko w temat ich rozmowy, ale ogólny nastrój i nastawienie, które Laura i Marcus zdawali się podzielać, skoro narastające podniecenie było dosadnie odczuwalne.
Harlow nie zwykła używać takich sformułowań, ale przecież nie miała zwyczaju również klęczeć przed kimkolwiek w celu wsunięcia do ust twardego w chwili największej żądzy przyrodzenia. Dziś była gotowa zrobić to i może nawet wiele więcej, o czym najdosadniej świadczył jej zamroczony coraz większym zniecierpliwieniem wzrok.
Offline
– Spróbuję. Z tobą. Dla ciebie. Dla nas – odparł z pełnym przekonaniem. Był gotów spróbować. Zobaczyć, jakie niosłoby to za sobą efekty. Zaraz jednak ta pewność uleciała jak za dotknięciem magicznej różdżki, a w jego głowie pojawiło się zwątpienie. Co, jeśli ich potrzeby nie pokrywałyby się ze sobą? Dotarło do niego, że nie było sensu patrzeć na to, jakie mieli doświadczenie w tym wszystkim. On miał większe, do tego złe. Ona nie miała żadnego. Wniosek był jeden i nasunął się Marcusowi sam. – Myślę, że... Nie powinniśmy o tym myśleć. Dajmy się ponieść. Wypracujmy coś naszego. Coś, co dla nas obojga będzie nowe i komfortowe – dodał, podchwytując jej krótkie spojrzenie. Jeśli nie wiedzieli, czy odnajdą się w świecie tej drugiej osoby, dlaczego nie mogli stworzyć swojego własnego? To brzmiało jak uczciwy układ, w którym oboje mogli stąpać po niepewnym gruncie, żeby w pewnym momencie odnaleźć ten złoty środek. Potrafili ze sobą rozmawiać. Niejednokrotnie się o tym przekonali, poruszając rozmaite, przyjemne, jak i nieprzyjemne tematy. Część z nich dotyczyła tematów drażliwych, w których nie czuli się mocni, a jednak dogadywali się. Przykładem była choćby rozmowa przeprowadzona na zewnątrz, gdzie padło wiele słów, również tych przykrych, a jednak... nie poddali się. Nie zrezygnowali.
– To coś nowego. Zaczynasz dzielić się upodobaniami – zauważył z wyraźnie słyszalnym uznaniem w głosie, czemu towarzyszył pełen satysfakcji uśmiech, gdy pojął, że cierpliwość i zrozumienie było lepsze w skutkach, niż wymuszanie na dziewczynie czegokolwiek. Doceniał to, że podobnie jak on, była w stanie się otworzyć i podzielić własnymi myślami, bez względu na to, czego one dotyczyły. Szczerość i zaufanie były im potrzebne. Były potrzebne jemu, by pojął, co tracił przez te wszystkie lata. I do tego, żeby udało mu się małymi krokami dostosować do nowych warunków, jakie zapanowały w ich codzienności.
– Co? – wypalił bez namysłu, jakby sądził, że psotna wyobraźnia podsuwała mu słowa, które chciał usłyszeć, a nie te, które faktycznie wypowiedziała. W rzeczywistości doskonale wiedział, co padło z ust Laury, ale dopiero dosadnie podkreślony sens tego jednego cichego wyznania i jej biodra wypychane w stronę jego dłoni, zmusiły go do zaczerpnięcia głębszego oddechu. Klatka piersiowa Marcusa uniosła się gwałtownie, a powietrze z jego płuc uszło z cichym świstem. W tej jednej chwili czuł się nie jak dziecko, które miało lada moment otrzymać upragniony gwiazdkowy prezent, ale jak prawiczek, świadomy tego, że zaraz stanie się coś, na co nie był przygotowany tak, jak mu się wydawało.
Marcus nie był przygotowany. Ani na te wszystkie słowa, ani na chwilę, w której Laura niespodziewanie odsunęła się od niego, obróciła przodem i rozsiadła wygodnie na jego biodrach, przylegając swoim ciałem w idealny sposób w każdym strategicznym miejscu. Czuł wilgoć zgromadzoną między jej nogami, która stykała się z naprężoną, twardą męskością. Czuł nabrzmiałe piersi przylegające do jego torsu i odznaczające się na nich sterczące sutki, które miał ochotę chwycić między palce i w usta. Jej ciepły oddech na swoich wargach. I w końcu smak ust, gdy odwzajemnił bez zastanowienia żarliwy pocałunek, całując dziewczynę tak, jakby była to rzecz, na którą czekał nie od kilkunastu minut, ale od długich tygodni. Tak, jakby kolejnego dnia możliwość zatracenia się w tej pieszczocie raz jeszcze, miała zostać mu brutalnie odebrana. Jakby następnego razu miało nie być. Wszystkie zmysły ukierunkował na Harlow i trwającą chwilę. Oplótł ją ciasno ramionami, dłonie ułożył na krągłych pośladkach, wprawiając dziewczęce biodra w delikatne, kołyszące ruchy, całym sobą pragnąc, by ocierała się o niego, potęgując ich doznania, gdy sam w miarę możliwości unosił biodra, by napierać na nią mocniej i dosadniej odczuwać to, jak kobiecość Laury w ten niepoprawny, ale jakże przyjemny sposób otulała jego przyrodzenie, prześlizgując się po całej jego długości raz za razem.
– Powtórz, bo chyba się przesłyszałem – sapnął ciężko tuż przy jej ustach, zamroczonym od nadmiaru wrażeń wzrokiem, błądząc po twarzy blondynki. Jego prośba mogła brzmieć komicznie, ale takich słów nie spodziewał się z jej ust. Jego ułożona, nieco zacofana, nadzwyczaj przyzwoita Laura... Zatkała go. Zbiła z tropu. Pozbawiła Hearnshawa słów, których mógłby użyć. Był wzrokowcem. Działała na niego pod względem fizycznym. Jej inteligencja również miała ogromny wpływ na to, jak ją postrzegał i na to, że zaczęło mu zależeć. Jednak to zmysł słuchu okazał się gwoździem programu, wpływając na poziom jego podniecenia, które wystrzeliło z pełną mocą. Nie sądził, że mógłby stwardnieć bardziej. A jednak. To niemal bolało, ale w rozkoszny sposób, gdy nieustannie napierał na spojenie dziewczęcych ud, trącając wejście do jej kobiecości, a mięśnie całego ciała napinały się niekontrolowanie, kiedy dreszcz przeszywającym kręgosłup skumulował się w okolicach męskich lędźwi.
– Jeśli tak masz reagować na moje zachcianki... – podjął pomiędzy kolejnymi pocałunkami, których nie zamierzał im szczędzić i uśmiechnął się lekko. – To chyba powinienem wspomnieć o tym, że czekam na dzień, kiedy przy kolejnym ruchu twoich bioder, będę mógł się z tobą.... – Pieprzyć? Rżnąć? Bzykać?
Dziwnym zjawiskiem było to, że żadne z tych określeń nie pasowało. Każde z nich kojarzyło mu się z tymi kobietami, które były pozbawione szacunku do samych siebie. A ona przecież taka nie była.
– ... kochać – mruknął. I to nie tak, że naiwnie wierzył, że i tę zachciankę będzie gotowa zrealizować ot tak, gdy ubierze ją w piękne słowa. I nie tak, że to słowo z lekkim trudem przeszło mu przez gardło, bo kojarzyło się z głębokimi uczuciami. Z miłością. Przywiązaniem. Pewnością tego, że ta osoba obok, miała pozostać w czyimś życiu na lata. Oni nie miel żadnej z tych rzeczy. Zależało mu, ale nie nazwałby tego miłością. Nie przywiązał się do Laury. Jedynie przyzwyczaił do tego, że po prostu była oraz tego, jak spędzali razem czas i jaki wpływ na niego miała. Nie miał pewności, że zdoła ją pokochać. Nawet nie wiedział, czy tego chciał i czy ona widziała, choć cień szansy na to, że mogłaby się w nim zakochać. Nie zmieniało to faktu, że to jedno słowo użyte na wyrost oddawało to, że darzył ją szacunkiem, na który zasługiwała.
To tylko nasze eksperymenty z życiem. Próbował przekonać samego siebie, że tak to postrzegał i że jej tok rozumowania z pewnością był podobny, ale nie do końca potrafił uwierzyć własnym myślom.
Offline
Nie wiedziała, co dokładnie w nią wstąpiło; czy chodziło o obecność Marcusa, o bardzo głęboko skrywane pragnienia jej serca, czy może po prostu o odwagę, której stopniowo nabierała i którą była skłonna testować w obecności zaufanej osoby. Być może była to mieszanka wszystkich tych czynników, ale Laura nie żałowała ani jednej sekundy, ani jednego słowa czy deklaracji. Pragnęła, by dotykał ją, całował, by pieścił każdy fragment jej nagiego, podatnego na bodźce ciała - według własnego uznania, kierując się tym, co jego zdaniem mogłoby sprawić jej największą przyjemność. Tej była niezwykle mocno złakniona, o co nie podejrzewała nawet samej siebie. Dotychczas bowiem nie przyszło jej nawet do głowy, by jakichkolwiek, nawet tych najbardziej niewinnych pieszczot próbować z samą sobą. Celowo ignorowała wszelkie sygnały wysyłane przez organizm, w którym może i zbierało się tego rodzaju napięcie, ale Laura nie uważała, by był to odpowiedni czas i sposób. Teraz z kolei puszczone zostały wszystkie wodze fantazji, a głównym zapalnikiem niejako stała się halloweenowa impreza, podczas której nie istniało coś takiego jak hamulce czy ograniczenia. Harlow miała zatem okazję dokładnie przyjrzeć się wielu scenom i możliwościom. Nie była pewna, czy którekolwiek z nich byłaby w stanie wpleść w codzienność dzieloną z Marcusem, ale niewątpliwie zdążyła rozeznać się w tym co i jak; obserwowała przecież mężczyzn bez oporów zajmujących się swoimi kochankami, kobiety bez skrępowania klęczące przed facetami, pary, które oddawały się cielesnym uciechom w wielu miejscach oraz pozycjach, których realizacja wydawała się trudna do zrealizowania. To wszystko stanowiło jednak zaledwie kroplę w morzu; teorię, której nie miała okazji wcielić w praktykę. Metoda małych kroków zdawała się jednak doskonale działać, dlatego też Laura pozwalała sobie na coraz więcej zarówno w kontekście działań, jak i kierowanych w stronę Marcusa słów.
Wszystko przychodziło jej z nieco większą łatwością, choć wszystkim gestom i pieszczotom wciąż daleko było do tych w stu procentach pewnych i intensywnych na tyle, by określić je mianem wyuzdanych. Harlow pozostawała we wszystkim słodko niewinna, nawet jeżeli zadowolenie malujące się na twarzy mężczyzna sprawiało, że pragnęła pójść o krok dalej, spróbować czegoś nowego, czego nie spodziewaliby się po niej ani on, ani nawet ona sama.
– Jestem gotowa – powtórzyła zgodnie z jego prośbą, której wcale nie określiłaby mianem komicznej. Nie była pewna, czy szok Marcusa był autentyczny, czy może stanowił jedynie element gry, w której aktualnie brali udział. O cokolwiek jednak nie chodziło, Laura była skłonna wejść w to i kontynuować to, co zostało już zapoczątkowane. – Chcę czuć twój język – wyznała raz jeszcze, nie dając ani sobie, ani jemu dłuższej chwili wytchnienia. Jej warg raz za razem muskały te męskie, a język Laury nieustannie zakradał się do ust Marcusa, łącząc się z tym jego w dzikim, namiętnym tańcu. Każde kolejne liźnięcie było mniej niewinne od poprzedniego, co w połączeniu z ocierającymi się o siebie w szaleńczym tempie ciałami prowokowało reakcje niemożliwe do powstrzymania. Dziewczęce ciało drżało od nadmiaru emocji, policzki paliły rumieńcem, a oddech spłycił się w niebezpieczny sposób. Ciche, pojedyncze jęknięcia były z kolei konsekwencją tego, jak gładko jego męskość przesuwała się między mokrymi płatkami subtelnie rozchylonej kobiecości, napierając na spojenie ud coraz mocniej i bardziej odczuwalnie. – Chcę ci obciągnąć. – Tym razem cichy szept został skierowany wprost do męskiego ucha, którego płatek Laura z premedytacją zacisnęła między swoimi zębami.
W głowie wirowało jej od nadmiaru emocji i pomysłów względem tego, co jeszcze mogłaby powiedzieć, wpływając tym samym na poziom męskiego podniecenia. Niespodziewanie zrobiło się jej również bardzo gorąco i sama Laura nie umiała jednoznacznie stwierdzić, czy chodziło o temperaturę wody, obecność tych kilku świeczek, czy może jednak o to, co działo się między nią a mężczyzną i co jeszcze wydarzyć się mogło.
Odchyliwszy się nieznacznie, znów zrównała ich spojrzenia. Wpatrywała się w oczy Marcusa z uśmiechem, ale i nieskrywanym podnieceniem, pod którego wpływem wciąż poruszała biodrami, dociskając je do ciała kochanka.
Zaciskając palce na krawędzi wanny po obu stronach męskiego ciała, uniosła się nieznacznie, niejako domagając się kolejnych pieszczot i niemo prosząc o to, by tym razem skupiły się one na okolicy nabrzmiałego w podnieceniu biustu oraz sterczących, wciąż boleśnie twardniejących sutków.
– Chcesz się ze mną kochać? – dopytała, również nie przywiązując uwagi do typowo słownikowej definicji tego słowa. Ufała mu, czuła się przy nim bezpiecznie, a na dodatek wzbudzał w niej pragnienia i tęsknoty, z których istnienia nawet nie zdawała sobie sprawy. Nie określiłaby tego jednak mianem miłości, a sympatii i zauroczenia, które narastało wraz z każdym kolejnym spotkaniem. Mimo to doceniała jednak, że rżnięcie jej nie było już obowiązkowym punktem programu, nawet jeżeli z perspektywy czasu byłaby skłonna zaakceptować również to nazewnictwo; bo wpływało na fantazje o tym, co mogliby robić. – To będzie jak egzamin końcowy dotyczący bardzo długiego wykładu – zauważyła z przekorą, ale czuły uśmiech i spokojne przesunięcie opuszkami palców po policzku Marcusa nieco tonowało nastrój, nadając słowom Laury większej powagi i autentyczności.
– Proszę mnie uczyć, panie profesorze. – I tym razem odebrała mu prawo do reakcji, zamykając usta mężczyzny żarliwym pocałunkiem. Ona również tego chciała; uczyć się z nim wszystkiego, stopniowo poznawać jego upodobania, ale również własne ciało i preferencje. Chciała, by mogli się ze sobą kochać w każdym miejscu, na wszystkie możliwe sposoby - poczynając od tego wieczoru, gdy jego język po raz pierwszy miał się znaleźć między jej szczupłymi nogami i gdy jej własne usta miały zostać wypełnione jego prężącą się męskością.
Offline
– Dzisiejsza lekcja będzie bardzo, bardzo długa – odparł równie cicho, gdy dreszcze przebiegły po jego ciele, poprzedzając gardłowy pomruk wyrażający aprobatę względem tego, jak Laura potraktowała płatek jego ucha. Rozkoszny ból dał o sobie znać, rozbudzając zmysły i już i tak szalejącą wyobraźnię. Marcus nie zwracał większej uwagi na to, jak gorąco się zrobiło. Nie dbał o to, zafascynowany tym, jak przebiegał ten wieczór, podczas którego zaskakiwali się wzajemnie na niemal każdym kroku. Chciał tych wszystkich emocji więcej. Chciał, by dały mu się we znaki jeszcze bardziej, nawet jeśli wiązało się to z postradaniem zmysłów i koniecznością pilnowania samego siebie. Poddanie się chwili i poczynienie nieprzemyślanych kroków mogło przyjść z nadzwyczajną łatwością, szczególnie gdy było się nim - kimś, kto do tej pory miał w poważaniu wszystkie zasady, szacunek i zdanie drugiej osoby. Musiał się pilnować, by nie popełnić najmniejszego błędu, który doprowadziłby do pogorszenia atmosfery. A ta wydawała się wręcz doskonała w jego odczuciu. W odczuciu Laury najwyraźniej też, skoro język sam jej się rozplątał, wulgarność stała się czymś naturalnym, a dziewczyna ocierała się o niego, wijąc na jego biodrach i bezwstydnie wyeksponowała swój biust. To okazało się wystarczającą zachętą dla Marcusa, który podniósł się do pozycji siedzącej i chwyciwszy obie piersi w swoje dłonie, obdarzył je intensywnymi pieszczotami, ugniatając, podszczypując, a przede wszystkim kąsając wrażliwą na bodźce, delikatną skórę i ssąc twarde sterczące sutki kochanki. Te raz po raz znajdowały się między jego zębami. Pociągał je lekko, skubał, trącał językiem, czując, jak twardniały jeszcze bardziej pod wpływem tych pieszczot.
Wraz z kolejnym pytaniem Harlow, zadarł lekko głowę, by spojrzeć w jej jasne roziskrzone tęczówki, podkreślone blaskiem płomieni ze świec. Jego uwadze nie umknęły rumieńce pokrywające dziewczęce policzki. Do jednego sięgnął dłonią, czując pod opuszkami palców, jak rozpalona była Laura. Uśmiechnął się ciepło. – Chcę. – Krótka odpowiedź powinna jej wystarczyć, ale mimo to dodał: – Chcę się z tobą kochać, kiedy będziesz już gotowa. – Świadom tego, że mu ufała i że wierzyła w to, iż mogła czuć się przy nim bezpiecznie, nie chciał tego spartolić. Miał swoje potrzeby, seks uwielbiał i nie miał pojęcia, jak długo będzie w stanie wytrwać przy samych pieszczotach, wprowadzając ją w ten pełen doznań i emocji świat, krok po kroku, ale Laura była dziewczyną wartą zużycia wszystkich pokładów cierpliwości, nawet jeśli miałby się z nimi mierzyć tygodniami, lub – co gorsza – miesiącami. A przynajmniej chciał w to wierzyć, obiecując sobie, że ilekroć pomyśli o skoku w bok, spojrzy na nią. Nie musiała przecież nic mówić, żeby szedł po rozum do głowy. Bez słów oplatała sobie Marcusa wokół palca i naprawdę liczył na to, że czas spędzany razem w nawet najbardziej niewinny sposób, będzie wystarczył mu do tego, żeby jej nie zawieść. – Egzamin, który oboje będziemy musieli zdać – zauważył. Bo kolejne razem spędzone chwile, miały być nauką nie tylko dla niej, ale również dla niego. Marcus był jednak gotowy podjąć się tych wszystkich lekcji, podczas których nie tylko dzieliłby się swoją wiedzą, ale zdobywał też nową. A miał spore niedobory. Musiał się nauczyć wielu rzeczy od podstaw. A najważniejszą było to, by obchodzić się z Laurą z należytym jej szacunkiem. Kolejne miały być zaś łatwiejsze. Chciał poznać jej ciało. Upodobania i reakcje na poszczególne pieszczoty. Reakcje na wszelkie urozmaicenia, które miał w planie spróbować wprowadzić, nawet jeżeli w dość okrojonej i bezpiecznej dla niej formie. Jednocześnie chciał ją nauczyć bycia najlepszą dla niego kochanką. Chciał, by wszystko między nimi było pełne harmonii, zaufania, zrozumienia i akceptacji.
– Panie... – Jęknął pod naporem jej ust na swoje. Pogłębił pocałunek, wdzierając się do jej ust. Odnalazł językiem ten jej i splótł w niecierpliwym tańcu, dłoń wsuwając w mokre kosmyki włosów Laury. Był gotowy na przeprowadzenie drugiej, odważniejszej lekcji, ale chęć przedłużenia trwającej chwili była wystarczająco silna, żeby dał im tych kilka dodatkowych minut w wannie, podczas których nie tylko nieustannie wpijał się w wargi Laury, ale również niecierpliwie sunął dłońmi po jej sylwetce, raz jeszcze zapoznając się z każdą krągłością, nieidealną krzywizną i fakturą jej skóry. – Podoba mi się nowa rola – sapnął, nawiązując do "pana profesora", kiedy oderwał się od jej ust, by mogli w końcu zaczerpnąć oddechu. – Chodź, łóżko to najlepsze miejsce na pierwsze poważne zajęcia praktyczne – dodał, skinieniem głowy dając jej do zrozumienia, że powinni opuścić już wannę. Gdy wstawała, wodził po jej ciele pełnym pożądania wzrokiem. Sunął nim od góry do dołu, podziwiając to, jak prezentowała się, będąc nago i gdy mokra skóra lśniła w blasku świec, jakie po chwili zgasił, również opuszczając wannę. Nie kłopotał się spuszczaniem wody ani sięganiem po ręcznik. Bez uprzedzenia złapał Laurę w talii i uniósł do góry, by oplotła smukłymi nogami jego pas. Całując jej obojczyki i ramiona, wyszedł z łazienki i ruszył w stronę sypialni, wdzięczny Laurze za to, że pozostawiła drzwi uchylone. Dzięki temu mógł je otworzyć lekkim kopnięciem i w ten sam sposób zamknąć po przekroczeniu progu pokoju.
– Mam nadzieję, że trochę mną pokierujesz? – zagaił, gdy podszedł do łóżka. Nie oczekiwał wiele. Zaledwie kilku drobnych wskazówek, które dałyby mu do zrozumienia, jak chciała być pieszczona, by czerpać ze wszystkiego największą przyjemność. Ułożył Laurę miękko na materacu i poduszkach. Przechylił głowę lekko na bok, przyglądając jej się z góry, kiedy całą dziewczęcą sylwetkę oświetlała jedynie słaba poświata księżyca, przebijająca się przez okno i przerwę między zasłonami. Widział wiele nagich kobiet. Pięknych i zwyczajnych. Zadbanych, które każdego miesiąca oddawały się licznym zabiegom kosmetycznym w najdroższych salonach, jak i tych, które preferowały skromne domowe spa. Laura była jednak tą, którą mógł określić mianem idealnej w każdym calu. Taka właśnie była w jego oczach z tą całą swoją naturalnością, która wystarczyła, by znalazł się w nogach łóżka, klęcząc przed Laurą i przesuwając dłońmi po jej smukłych łydkach ku górze, kiedy pochylił się, by w ślad za dłońmi poszły jego usta. Pocałunkami wyznaczał wilgotną ścieżkę wzdłuż jej nogi, zatrzymując się na wysokości kolana dziewczyny. Przesunął koniuszkiem języka po fragmencie jej uda i podciągnął się wyżej, zmuszając Harlow do subtelnego rozchylenia ud, dzięki czemu mógł usadowić się między nimi wygodnie i zawisnąć nad drobnym ciałem niczym kat. – Jesteś pewna? – zapytał dla pewności, dając jej szansę na zmianę zdania i odłożenie w czasie nowych doznań, które poprzedzał znajomymi już pieszczotami, kiedy inicjując kolejny spokojniejszy już pocałunek, wsunął dłoń między ich ciała, by chwycić swoją męskość i pocierać nią wilgotną kobiecość dziewczyny.
Offline
Laura sama nie była pewna, które z określeń działało bardziej na jej wyobraźnię i spragnione dotyku oraz doznań ciało.
Kochać się brzmiało jak przyjemna, kojąca zmysły melodia; jak słodka obietnica doznań oscylujących nie tylko wokół fizyczności i zwierzęcych, koniecznych do zaspokojenia instynktów, ale celebracji chwili spędzonej razem. Czasu, w którym dwa organizmy scalały się w jeden, a egoizm spadał na dalszy plan, bo liczyła się druga osoba - jej dobro, komfort oraz przyjemność. Brzmiało jak zapewnienie, że ich relacja nie była już tym, czym miała być w odgórnym założeniu na samym początku, ale idealną całością wielu nakładających i zazębiających się ze sobą czynników. Samo użycie tego określenia było swego rodzaju przełomem, który również Harlow dopuszczała do swojego serca oraz świadomości, wierząc, że mogłoby się im udać; przy odpowiednio dużym zaangażowaniu każdej ze stron, na bazie szczerości i szacunku do siebie nawzajem.
Pieprzyć się, bzykać, rżnąć nie były z kolei słowami, których użyłaby w odniesieniu do swojej osoby, przynajmniej do momentu poznania Marcusa i wejścia w układ, którego podstawą miały stać się właśnie wymienione wyżej czynności. Z perspektywy czasu postrzegała je jednak jako coś, czego celem było skuteczne pobudzenie do działania wyobraźni. Ta z kolei podsuwała odważne, niekonieczne niewinne obrazy, które wpędzały serce w szybszy rytm, prowokowały rumieńce na policzkach i sprawiały, że uda same zaciskały się w rozkosznym zniecierpliwieniu i oczekiwaniu względem tego, co miało nadejść i jakie mogłyby być tego konsekwencje.
Harlow chciała robić z nim to wszystko i wiele więcej; kochać się, pieprzyć, być obok i dla niego, a także - dość egoistycznie - również dla samej siebie, bo nigdy wcześniej nie zaznała tak wielu emocji i nigdy też nie spodziewała się, że mogłaby na kogoś reagować szerokim uśmiechem, roziskrzonym spojrzeniem, motylami w brzuchu i napięciem mięśni poniżej.
– Dziękuję – mruknęła w odpowiedzi, zaraz potem składając na ustach Marcusa spokojny, czuły pocałunek. Dziękowała za to, że był, że wykazywał się cierpliwością, że rozumiał i szanował potrzeby, których nawet ona sama nie zawsze była pewna. Nie miała pojęcia, jak długo stan oczekiwania i przygotowania się do tego momentu mógłby trwać. Nie chciała również składać obietnic bez pokrycia. Z pewnością jednak brała pod uwagę możliwość przekroczenia wszystkich granic i pozwolenia sobie na to, by ponieść się pragnieniem bijącego coraz szybciej serca.
– Nie wiem, czy jestem w stanie – wyznała, raz jeszcze wykonując nieznaczny ruch biodrami. Podobało się jej to, co posiadali obecnie; atmosfera stworzona z ustawionych w łazience świeć, woda łaskocząca skórę przy każdym najdrobniejszym ruchu, możliwość bycia tak blisko Marcusa bez ograniczeń w postaci zbędnych ubrań. Nie chciała tego przerywać, ale jednocześnie wiedziała, że miękki materac łóżka dawał im zupełnie nowe, wygodniejsze możliwości, z których Laura z kolei ochoczo pragnęła skorzystać w ramach pierwszej praktycznej lekcji.
Całując Marcusa po raz ostatni - krótko, acz wciąż tak samo intensywnie - spokojnie i ostrożnie podniosła się z dotychczasowego miejsca, równie powoli wychodząc z wanny. Była to dla niej sytuacja dość nieswoja, bowiem nawet nie pomyślała o tym, by sięgnąć po pierwszy z brzegu ręcznik i okryć wciąż wilgotne po kąpieli ciało. Czekała na mężczyznę, tym samym dając mu idealną sposobność do obserwowania swojej sylwetki w pełnej okazałości. Sama zresztą zerkała na niego z nieskrywanym zainteresowaniem, ostatecznie jednak skupiając się na oczach, w które wpatrywała się przy okazji każdej pieszczoty, zarówno podczas drogi do sypialni, jak i chwili, w której poczuła pod plecami materac łóżka.
– Powinnam krzyczeć, kiedy coś mi się nie spodoba? – zagaiła z charakterystyczną dla ich rozmów przekorą, choć w odniesieniu do aktualnej sytuacji i atmosfery ten akurat sygnał mógłby zostać odebrany dwojako, co Laura uświadomiła sobie dopiero po fakcie. Niewątpliwie jednak Marcus mógł być pewien, że w przypadku jakiegokolwiek dyskomfortu dałaby mu znać, tym razem również wierząc, że byłby w stanie dostosować się do jej dezaprobaty lub odczuć dalekich od przyjemnych.
Wciskając głowę w poduszkę, Laura skupiła spojrzenie na suficie, szukając punktu, na którym mogłaby się skupić w pierwszym momencie niepewności. Nigdy nie leżała przed nikim naga, nigdy nie pozwoliła, by ktoś niemal pożerał ją wzrokiem i nigdy też nie doświadczyła chwili, w której jej smukłe uda rozsuwałyby się w zapraszającym, wyrażającym zadowolenie geście.
Ciche westchnięcie wyrwało się spomiędzy jej warg zupełnie niekontrolowanie, a odnalezienie wzroku Marcusa w półmroku, jaki panował w pomieszczeniu, wystarczyło, by dziewczęce policzki znów zapłonęły rumieńcem.
– Aha – przytaknęła cicho, niekontrolowanie przesuwając koniuszkiem języka po dolnej wardze. Było jej gorąco, w gardle zaschło, a spojenie ud okraszone było coraz większą ilością wilgoci, którą on na pewno był w stanie poczuć. Ona z kolei mruknęła rozkosznie w ewidentnej aprobacie dla faktu, że był tak blisko, że mogła go czuć i że poziom jego podniecenia w niczym nie ustępował temu, które ogarniało jej drobną sylwetkę. – Jestem pewna.
Offline
Ciepły uśmiech był jedyną reakcją na krótkie podziękowanie. Zamiast cokolwiek dodawać, wolał odwzajemnić kolejny pocałunek. Zdaniem Marcusa nie miała powodów do wdzięczności. Nie zmuszał się do niczego, nie musiał walczyć sam ze sobą ponad własne siły i najzwyczajniej w świecie był gotowy poczekać na wszystko, na co nie była jeszcze gotowa Laura. Pokonywanie kolejnych granic w tempie dostosowanym do dziewczyny, było dla mężczyzny nowym doświadczeniem, które okazało się świetną zabawą. Potrafił czerpać z tego przyjemność, nawet jeśli to wciąż nie było to, do czego pierwotnie dążył. Prawdą było jednak, że wcale mu to nie przeszkadzało, a jego myśli skupiły się na tym, że czekanie miało być warte wszystkiego, bo każdy kolejny krok, jaki udało im się do tej pory poczynić, smakował lepiej niż wszystko, do czego był przyzwyczajony. W końcu doświadczał bliskości z kobietą w atmosferze, jakiej do tej pory brakowało w jego życiu. Doświadczał też czułości, których nie miał zwyczaju okazywać, ale również otrzymywać. A najcenniejszymi elementami tej relacji, były dla Marcusa zaufanie, które otrzymał, zrozumienie, akceptacja… Laura mniej lub bardziej świadomie dała mu wszystko to, czego podświadomie pragnął, choć uparcie to od siebie odpychał. Kolejnymi – wspólnie spędzony czas i rozmowy, w których znalazło się tak wiele miejsca na normalność.
– Woda i tak niedługo zrobi się chłodna – zauważył, chwytając ją za biodra i unieruchamiając w miejscu, dla jej własnego bezpieczeństwa. Starał się być odpowiedzialny i pełny samokontroli, dla niej i dla siebie. Chciał pokazać, że potrafił być inny. Lepszy. I odpowiedni dla tej konkretnej dziewczyny, która znajdowała się tak blisko niego, pozwalając na to, by nieustannie wodził wzrokiem i dłońmi po jej wilgotnej, lśniącej w blasku świec sylwetce. Intensywność pocałunków, jakie inicjowała, nie mogła mu się znudzić. Każdy przyjmował ochoczo i równie chętnie odwzajemniał z takim samym zaangażowaniem. Uwielbiał czuć jej miękkie usta na swoich. Stało się to jego małym uzależnieniem, z jakiego za nic w świecie nie chciał rezygnować. Dlatego, jeśli jej odwaga i przejmowanie wszelkich inicjatyw w głównej mierze miało się na początku ograniczać do tej konkretnej pieszczoty… To był jak najbardziej za tym, żeby nie poddawała się w swoich wysiłkach sprawienia jemu i sobie odrobiny przyjemności.
Lekkie rozbawienie przemknęło przez jego twarz. Dwuznaczność tego pytania nie umknęła jego uwadze, dlatego szybko spoważniał, by podzielić się własnym punktem widzenia, który przewidywał krzyki, choć nie takie, o których mówiła Harlow.
– Mała… Jak mam być szczery, wolałbym, żebyś nie krzyczała, kiedy coś ci się nie spodoba. Po prostu mi powiedz, a krzyki zostawmy mnie, bo nie będę ukrywał, że… – urwał na moment, czule gładząc dziewczęcy policzek. – liczę na to, że będziesz krzyczeć z zadowolenia – odparł z zawadiackim uśmiechem, zamykając jej usta pocałunkiem, zanim zdążyła je otworzyć, by cokolwiek dodać. Lubił kobiece krzyki, ale jak każdy facet nie przepadał za tymi, które wyrażały niezadowolenie. Preferował raczej te, które wynikały z rozkoszy rozlewającej się po drobnym ciele i sięgającej wszystkich zakończeń nerwowych. Te, w których nie brakowało miejsca na głośne prośby o więcej, na jego imię, czy wiązanki przekleństw mające być sposobem na danie sobie upustu w momentach, kiedy napięcie kumulowało się z każdą sekundą, a on z premedytacją przedłużał kobiece męki. Nie wiedział, czy z Laurą pokusi się o takie zagrywki. Była niedoświadczona, dopiero uczyła się siebie, swojego ciała i bliskości, więc byłoby to słabe zagranie, ale jednocześnie nie wykluczał, że w chwili, w której spotkałby się z pełną aprobatą Harlow względem jego poczynań, pozwoliłby sobie na nieco więcej, by poigrać intensywniej z jej zmysłami. Z drugiej strony, on sam na swój sposób uczył się wszystkiego od zera – w szczególności odpowiedniego podejścia do kobiety, a to zdawało się dobrą okazją do tego, by porzucić dotychczasowe nawyki.
Czuł ciepło, które biło od jej ciała i spłycony oddech, kiedy znajdowała się tak blisko, ale również nagromadzoną wilgoć, gdy bezwstydnie pocierał męskością spojenie jej ud w oczekiwaniu na ostateczną decyzję. Aczkolwiek stwierdzenie, że miała być ona tą ostateczną, było niewłaściwe, bo w każdej chwili mogła zmienić zdanie, co był gotowy zrozumieć. Kiedy więc przyznała, że była pewna tego, do czego zmierzali, raz jeszcze złączył swoje wargi z tymi jej w spokojnym, choć pogłębiającym się z każdą chwilą pocałunku, który był zaledwie początkiem drogi, jaką zaczął wyznaczać swoimi ustami po rozpalonym ciele kochanki. Z czułością, ale również pełnym zaangażowaniem sunął po kącie jej twarzy, by zaraz pozostawić wilgotny ślad na szyi Laury. Jego usta bez pośpiechu błądziły po każdym centymetrze skóry, spijając pojedyncze krople wody, będące pozostałością po kąpieli.
Z każdym muśnięciem, otulał jej skórę swoim ciężkim, ciepłym oddechem. Bez pośpiechu przesuwał się niżej, raz jeszcze poświęcając nieco uwagi nabrzmiałym w podnieceniu piersiom, które jeszcze przed kilkunastoma minutami sama wystawiała na jego łaskę i niełaskę. Kąsał wrażliwą skórę i błądził po niej koniuszkiem języka, wyznaczając szlak w dół brzucha. Swoją wędrówkę zatrzymał na wysokości dziewczęcego podbrzusza, gdzie złożył kilka ulotnych pocałunków, rękoma rozchylając uda Laury nieco szerzej, by zyskać do niej lepszy dostęp. Zerknąwszy na jej twarz, palcami przesunął po wilgotnych płatkach kobiecości i pochylił się, zastępując palce swoimi wargami. Kolejne muśnięcia były delikatne, spokojne, niemal leniwe i monotonne, kiedy zapoznawał się ze smakiem dziewczęcego podniecenia i dawał jej czas na oswojenie się z tą nową formą bliskości, co jakiś czas wysuwając koniuszek języka, by w zaczepnym geście trącać ten najbardziej newralgiczny punkt w jej ciele.
Offline
Marcus niewątpliwie posiadał naturalną wręcz umiejętność budzenia w Laurze poczucia zawstydzenia, choć w przypadku ich relacji oraz sytuacji, do których pewne komentarze się odnosiły, dziewczyna nie traktowała tego jako czegoś złego. Jej policzki wprawdzie znów zapłonęły uroczym rumieńcem, ale błąkający się w kącikach warg uśmiech jasno sugerował, że wciąż miało to pełen aprobaty wydźwięk.
– Lubisz, kiedy – zaczęła niepewnie, przymykając powieki; zupełnie niekontrolowanie, wszak sposób, w jaki Marcus gładził jej policzek, był bardzo przyjemny i Laura egoistycznie bardzo chciała napawać się chwilą tej pieszczoty – kobiety krzyczą? – dokończyła, otwierając oczy, a wzrok wbijając w tęczówki mężczyzny. Niewątpliwie istniało bardzo dużo kwestii, których Harlow musiała się nauczyć, które jawiły się jako niejasne oraz te, które musiała poznać w praktyce. Nie oznaczało to jednak, że zamierzała robić uniki. Przeciwnie - była głodna tej wiedzy i w gruncie rzeczy czuła się głodna Marcusa; im dłużej bowiem trwało to wszystko, tym więcej ona pragnęła - jego dotyku, bliskości, czułych słów, gestów, pod których wpływem miękły jej kolana, pojawiała się gęsia skórka, serce biło szybciej, a oddech niebezpiecznie się spłycał. Marcus działał na nią w każdy możliwy sposób i nie inaczej było w tym momencie.
Decydując się na wspólny weekend z dala od świata i ludzi, Harlow brała pod uwagę możliwość, w której mogłoby wydarzyć się między nimi coś więcej. Nie spodziewała się tylko, że mogliby przeskoczyć tak wiele baz i przejść do konkretów w postaci zrzucenia z siebie ubrań tak całkowicie. Nie miała pojęcia, jak daleko byłaby w stanie się posunąć, ale nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że przy nim możliwe było w zasadzie wszystko, a każda kolejna sekunda była niczym prezent-niespodzianka, który bardzo chciała odpakować od razu, już, bez zbędnej zwłoki.
Z drugiej jednak strony Marcus bardzo skutecznie udowadniał jej, że cierpliwość popłacała, dlatego Laura z pokorą odwzajemniła pocałunek. Był słodki jak zawsze, ale z jakby dodatkową nutą czegoś nowego; pożądania zbudowanego na zaufaniu i przeświadczeniu, że obydwoje pragnęli dla siebie nawzajem tego samego; jak najprzyjemniejszych doznań i doprowadzenia do tego, by ta pierwsza z wielu wspólnych nocy była niezapomniana.
Oblizawszy wargi, Laura raz jeszcze przymknęła powieki, starając się skupić na pozostałych zmysłach. Powietrze dookoła było ciężkie i równie płytki stawał się jej oddech, kiedy okraszona pojedynczymi kroplami wody skóra spotykała się z ustami i językiem Marcusa. Harlow starała się leżeć spokojnie, nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, nie chcąc doprowadzić do chwili, w której jej reakcje zostałyby odebrane w nieodpowiedni sposób.
Drżała więc w słodkim oczekiwaniu, a otworzywszy oczy, skupiła wzrok na jakimś bliżej nieokreślonym punkcie na suficie, co jakiś czas tylko zerkając na poczynania Marcusa, na którym wzrok na dłużej zatrzymała, kiedy pod wpływem jego niemej sugestii posłusznie rozchyliła nogi.
Ciche westchnięcie wyrwało się z jej gardła zupełnie niekontrolowanie. Chociaż skóra mężczyzny była przyjemnie ciepła, to jednak moment zetknięcia opuszków jego palców z wilgotnym spojeniem ud wywołał drobny szok, pod którego wpływem mięśnie Laury napięły się, a palce zacisnęły na materiale pościeli.
Raz jeszcze uderzyła w nią świadomość, że nikt nigdy nie dotykał jej w ten sposób, nie pieścił ani dłońmi, ani tym bardziej językiem, którego miękkość i zwinność sprawiała, że wszystko w niej wykręcało się w zniecierpliwieniu. Każde pojedyncze muśnięcie okazywało się bardzo miłe i niosło ze sobą zamierzony skutek, wszak ciało drżało, a Laura dłońmi i rękoma coraz mocniej zapierała się o materac. Podniecało ją to, co robił, a myśl o tym jedynie mocniej wzmagała uczucie pożądania. To było jak błędne koło, z którego ona wcale nie chciała się wydostawać, zwłaszcza gdy wilgoci między jej udami było coraz więcej, a spomiędzy jej warg wyrwała się - wbrew dziewczęcej woli - pierwsza prośba o to, by nie przestawał.
Offline
Wzbudzanie w Laurze zawstydzenia było czymś, co działo się samo. Marcus nie potrafił inaczej dobierać swoich słów, aczkolwiek i tak starał się określać delikatnie to, co chodziło mu po głowie, by nie wpędzić dziewczyny w zakłopotanie. Obserwowanie jej w każdej z tych nowych sytuacji było zaś o tyle ważne, że chciał nauczyć się odczytywać jej reakcje. Laura, na razie nie dawała mu jednak do zrozumienia, że coś było dla niej niekomfortowe, a nawet sprawiała wrażenie szczerze zadowolonej z takiego obrotu spraw i tego, że chętnie wtajemniczał ją w swoje przyzwyczajenia, słabości i nawyki, dzięki czemu mogła stopniowo chłonąć wiedzę teoretyczną, by w przyszłości móc ją wykorzystać w praktyce.
On zaś skupiał się na nauce dotyczącej tego, jak ją traktować, by czuła się przy nim dobrze. Chciał drobnymi gestami i niewinnymi pieszczotami przekazać jej, że była dla niego ważna. To były jego pierwsze, małe kroki ku normalności, dlatego też nie zabierał swojej dłoni, widząc, że dziewczyna czerpała przyjemność z delikatnego dotyku, kiedy spokojnie sunął palcami po jej skórze. – Zapomnijmy o innych kobietach – podjął po chwili namysłu. Nie chciał jej porównywać do innych, nie chciał mówić o tym, co lubił w swoich dotychczasowych kochankach. To była przeszłość, jakiej nie chciał przywoływać do teraźniejszości u boku Laury, skoro zgodzili się w tym, że miała być kimś więcej niż jego kolejną zachcianką.– Myślę, że nawet jeśli nie będziesz krzyczeć, to znajdzie się coś innego, co polubię równie mocno – dodał, nie odrywając od Laury swojego spojrzenia, które miało dać jej do zrozumienia, że nie oczekiwał, by dostosowała się w pełni do tego, czego doświadczał, zanim się pojawiła. Wiedział, że były kobiety, które nie miały zwyczaju wyrażać swoich emocji głośno. Nie chciał więc, żeby Laura czuła presję i próbowała dostosować swoje zachowanie do jego dotychczasowych przeżyć z bardziej doświadczonymi kobietami. Miała być sobą w każdej minucie, którą spędzała u jego boku, nawet jeśli wydawało jej się, że któreś z jej zachowań lub gesty pełne niepewności miałyby się okazać w odczuciu Marcusa czymś niepożądanym. To nie miało dla niego znaczenia, bo szanse na to, że oboje popełnią jakieś błędy, były duże. On wbrew pozorom wcale nie czuł się pewniej w tym wszystkim. Zdawał sobie sprawę z tego, że własne doświadczenie i dotychczasowy tryb życia mógł przywołać zachowania, które w jego odczuciu były czymś normalnym, a w odczuciu Harlow mogłyby się okazać tymi, które nie powinny mieć miejsca. Zrozumienie było im potrzebne, jeśli chcieli, żeby to wszystko miało sens, a kolejne wspólne kroki okazały się inwestycją w coś, co mogło mieć przyszłość dającą poczucie szczęścia, akceptacji i stabilizacji im obojgu, a cierpliwość wydawała się kluczem do sukcesu, choć dla Marcusa stanowiła spore wyzwanie, bo był z natury człowiekiem, który nie miał zwyczaju czekać na cokolwiek dłużej, niż faktycznie uważał za wskazane. Na ten moment łatwo było mu się jednak nią wykazywać, bo skutecznie oddziaływała na jego zmysły, wprowadzając go w zupełnie nowy wymiar przyjemności, jaką czerpał z bliskości - dotąd nieznanej, a jakże przyjemnej i fascynującej.
Takie były też upływające sekundy, podczas których, z pozorną pewnością siebie, składał na ciele Laury delikatne pocałunki, zapoznając się z niemal każdym centymetrem jej skóry. Jego zmysły ukierunkowane były na panującą w pokoju atmosferę - półmrok, który dawał poczucie intymności oraz ciszę świadczącą o tym, że nikt i nic nie mogło im przeszkodzić w poznawaniu siebie. Dużą uwagę przykuwał też do drżenia jej ciała i oddechu, kiedy kolejne westchnięcia docierały do jego uszu. Dostrzegł kątem oka, jak palce Laury zacisnęły się na materiale pościeli, na co uniósł wzrok. Nie zauważywszy oznak zwątpienia na jej twarzy, zaczął muskać wilgotne spojenie kobiecych ud z większą pewnością siebie, jednocześnie odnajdując dłoń blondynki i splatając swoje palce z tymi jej w ciasnym uścisku. Drugą ręką oplótł jej udo i ułożył dłoń na podbrzuszu, przytrzymując jej biodra w miejscu, kiedy pieszczoty stały się odważniejsze, a pojedyncze muśnięcia jego języka wraz z prośbą Lary zastąpiły usta. Spokojne ssanie przybierało stopniowo na intensywności, a Marcus czerpał przyjemność z możliwości smakowania kobiecego podniecenia, kiedy język wkradał się do rozpalonego wnętrza, wydobywając z męskiego gardła pomruk zadowolenia, gdy w ten nietypowy sposób poczuł, jak ciasna i rozpalona była dziewczyna, której przyjemność stawiał ponad własne potrzeby, uparcie ignorując swoją twardą, spragnioną uwagi męskość i wręcz nieznośne mrowienie w lędźwiach.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3